Dla mnie
historia ta zaczęła się kilka dni temu,
kiedy w Internecie wysłuchałam przeglądu prasy pani redaktor Rybińskiej. W tym przeglądzie prasy została podana
informacja, że w dzienniku Haaretz z 19 lutego tego roku ukazał się artykuł
pani Danuski v Goski pt. „How Poles Are More Villified as „Bestial” Brute Jew
Killers Than German Nazis” (“Jak Polacy
są bardziej szkalowani jako „Bestialscy” brutalni mordercy Żydów niż sami niemieccy
naziści”).
W artykule pani Danuska Goska zacytowała kilka
określeń użytych w odniesieniu do
Polaków przez niejaką Fanię Fenelon w jej wspomnieniach z Auschwitz: zachowanie
Polek jako „bestialskie”, „szczególnie szkodliwe” a je same jako „monstra”,
„niewolniczki”, „świnie”, „kurwiszony” i „prawdziwe krowy”.
A któż to
jest Fania Fenelon? Bo jakoś cicho o niej w polskojęzycznych mediach i chyba w
samym Muzeum KL Auschwitz Birkenau.
Otóż jest to
pani, której wspomnienia z KL Auschwitz pomógł przenieść na scenę a potem i napisał
scenariusz filmowy sam Arthur Miller
dramaturg amerykański i niezbyt sympatyczny mąż Marylin Monroe.
Na podstawie tego scenariusza w roku
1980 został nakręcony film telewizyjny, w którym główną rolę zagrała sama
Vanessa Redgrave.
Czas więc
chyba poznać „życie i dzieło” osoby, której zawdzięczamy określenia ze słownika
nazistowskiego zarezerwowanego dla Żydów, a o której nikt nie naucza np. w
Muzeum KL Auschwitz Birkenau.
Fania
Fenelon urodziła się w 1908 r. w Paryżu jako Fanny/Fania Goldstein, córka Julesa
Goldsteina i Marii Dawidowny z domu Bernstein, obojga imigrantów żydowskich z
Rosji z miasta Rostów nad Donem. Miała
jeszcze dwóch braci, z których jeden został utalentowanym naukowcem w USA w
dziedzinie elektrotechniki lub czegoś podobnego. Ojciec wg jednej wersji
„pracował w przemyśle drewnianym” a wg innej był „inżynierem przy produkcji
kauczuku. Poza tym o rodzicach nie wiadomo nic poza datą śmierci w roku 1971.
Prawdopodobnie.
Panna Fania
Goldstein miała „uczęszczać” do Konserwatorium Paryskiego i nawet otrzymać
pierwszą nagrodę w grze na fortepianie. Podobno jej nauczycielką była Germaine
Martinelli, która była znaną śpiewaczką samoukiem – mezzosopranem.
Fania studiowała
w tym Konserwatorium Paryskim a jednocześnie „nocami śpiewała w barach”.
Czyżby rodzicom się nie powiodło finansowo? I
miała wyjść za mąż za „szwajcarskiego
lekkoatletę” Silvio Perla, biegającego na 5000 m. Czyli długodystansowiec.
Małżeństwo jednak podobno nie było długodystansowe i się rozpadło zanim
wybuchła wojna. Ale anulowane zostało PO wojnie. Przy czym są to tylko słowa
pani Fani Fenelon.
Kiedy Niemcy,
sorry, naziści zajęli Francję w 1940 r. Fania Goldstein „wspomagała Francuski
Ruch Oporu”, co miało polegać m.in. na tym (jak wspominała później w
enerdowskiej telewizji ), że śpiewała dla niemieckich żołnierzy w klubach
nocnych i kiedy „druga koleżanka zajmowała się żołnierzem” to „Fania
fotografowała potajemnie dokumenty”. Jak tam było, tak tam było, Fania
Goldstein Perla dotrwała w Paryżu do końca 1943 r. i wtedy szczęście się
odwróciło.
Została
aresztowana i oczywiście była torturowana przez Gestapo, po czym w styczniu
1944 r. wysłana transportem do KL Auschwitz.
W tym transporcie wg pani Fani, zakolegowała się z inną więźniarką i
„podzieliły się żywnością”, w skład której wchodził m.in. pasztet, szampan i
różne delikatesy. Jak widać w paryskim więzieniu lepiej żywili niż na Pawiaku.
No ale.
Pani Fania pojawiła się w KL Auschwitz 23 stycznia 1944 r. Zgodnie z
obowiązującą procedurą została wpisana na listę wraz z opisem różnych
umiejętności, w tym gry na fortepianie i śpiewu.
I takim sposobem została przesłuchana przez ówczesną dyrygentkę żeńskiej orkiestry w KL Auschwitz panią Almę Rosé i zakwalifikowana do tej orkiestry.
Orkiestry złożone z więźniów w niemieckich obozach koncentracyjnych były stosunkowo liczne, bowiem Niemcy i Austriacy znani są z upodobania do muzyki i śpiewu. Ale trzeba pamiętać, że obozy koncentracyjne były „kontrolowane” przez np. Międzynarodowy Czerwony Krzyż i orkiestra dobrze odżywionych więźniów była znakomitą przykrywką dla tego, co się w tych obozach naprawdę działo.
I takim sposobem została przesłuchana przez ówczesną dyrygentkę żeńskiej orkiestry w KL Auschwitz panią Almę Rosé i zakwalifikowana do tej orkiestry.
Orkiestry złożone z więźniów w niemieckich obozach koncentracyjnych były stosunkowo liczne, bowiem Niemcy i Austriacy znani są z upodobania do muzyki i śpiewu. Ale trzeba pamiętać, że obozy koncentracyjne były „kontrolowane” przez np. Międzynarodowy Czerwony Krzyż i orkiestra dobrze odżywionych więźniów była znakomitą przykrywką dla tego, co się w tych obozach naprawdę działo.
Między
władzami obozów panowała nawet pewnego rodzaju rywalizacja w dziedzinie
„orkiestr złożonych z więźniów”. Dzięki której to rywalizacji ambitna SS-
Aufseherin Maria Mandl /Mandel – komendantka obozu kobiecego w KL Auschwitz –
Birkenau i podobozów od 7 października
1942 r., córka ziemi austriackiej urodzona w 1912 r. w Muezkirchen już w
kwietniu 1943 r. powołała do życia żeńską orkiestrę w KL Auschwitz. Wbrew
pozorom nie było to takie łatwe, bowiem średni czas życia więźnia wynosił ok. 3
miesięcy albo i mniej a muzycy nie
przeważali w transportach.
Tak czy
owak, pierwsza orkiestra doszła do zaledwie 20 kobiet w czerwcu 1943r i składała
się praktycznie z samych Polek, którymi
kierowała i dyrygowała nauczycielka muzyki z Tarnowa pani Zofia Czajkowska,
Więźniarka nr.6783, która w warunkach pełnej improwizacji musiała zdobyć
instrumenty i sama nauczyć się dyrygowania. Pomysł wypalił i sama komendantka
Mandl zarządziła dostarczanie z tzw. Kanady instrumentów przywożonych w transportach a
dziewczęta grały ze słuchu. Orkiestra zaczęła się powiększać i na próby, które
trwały po kilkanaście godzin i pojawiło się stanowisko „kopistek nut”.
W
początkowej fazie nikt nie udawał, że orkiestra ma jakieś „artystyczne cele”.
Repertuar był polsko-austriacko-niemiecki, głównie tańce ludowe, walce, marsze i uwertury to austriackich operetek.
Orkiestra
szybko się rozrastała a jesienią 1943 r. doszło do zmiany na stanowisku
szefowej. Do KL Auschwitz została przywieziona profesjonalistka najwyższej
klasy światowej: pani Alma Rosé, córka słynnego wieloletniego dyrygenta
Wiedeńskich Filharmoników Arnolda Rosé (Rosenbluma) i siostrzenica samego
Gustava Mahlera.
Ta wielce
utalentowana osoba w wieku lat 26 założyła własną orkiestrę kobiecą pod nazwą Die Wiener Walzermädeln (Wiedeńskie
Dziewczęta grające walce). Orkiestra odniosła sukces odbywając turnee po
Austrii, Niemczech, Czechosłowacji i Polsce.
Alma Rose została w sierpniu 1943 r. dyrygentką orkiestry żeńskiej a Zofia
Czajkowska – blokową i tłumaczką w kontaktach Almy Rosé z więźniarkami, które
nie znały niemieckiego.
Orkiestra liczyła 45 -47 członkiń grających na skrzypcach, mandolinach,
akordeonach plus 3 kopistki nut. Warunki życia członkiń orkiestry były o niebo
lepsze niż w innych komandach, ale praca była ciężka: próby po kilkanaście
godzin, koncerty dla SS, granie rano i wieczorem kiedy inne komanda wychodziły
do pracy i wracały. Ale niemal wszystkie
więźniarki przeżyły wojnę za wyjątkiem
kilku.
Natomiast Alma Rosé zmarła nagle
w tajemniczych okolicznościach 5 kwietnia 1944 r. wg jednej wersji z powodu
zatrucia jedzeniem z paczki a wg innej wersji w wyniku – otrucia.
Alma Rosé była wielką dumą komendantki Mandl, więc nie dość, że Alma
miała trumnę, to na niej nawet jakieś kwiaty, w tym lilie. Podobno nawet SS się
wzruszyło.
Orkiestra przeżyła Almę a nową dyrygentką została Rosjanka Sonia
Winogradowna. I tak zostało do stycznia 1945 r. kiedy więźniarki polskie,
rosyjskie i chyba czeskie – przewieziono do Ravensbruck a niemieckie i
austriackie i belgijskie i francuskie– do Bergen- Belsen.
Jeśli chodzi o Fanię Goldstein- Perla, to została ona, jak pamiętamy
przywieziona do KL Auschwitz 23 stycznia 1944 r. i z innymi została wywieziona
do Bergen Belsen, skąd została wyzwolona przez Amerykanów. W orkiestrze była
zaliczona do grupy „śpiewaczek” oraz wg niemieckiego docenta wiki – również
kopiowała nuty. Czyli stała na dole hierarchii w bloku.
Za to jej wspomnienia pełne są opowieści o jej rzekomych rozmowach z Almą
Rose, która miała jej się zwierzać ze swoich dylematów moralnych. Jak również wspomnień
o tym, jak Fania prostowała moralnie błądzące koleżanki, zwłaszcza jedną taką Clarę,
która zostać miała kapo. Warto w tym momencie zwrócić uwagę na fakt, że Fania Fenelon
przybyła do obozu 23 stycznia a 5 maja Alma Rosé już nie żyła. Czyli 3 miesiące
znajomości i już wielka komitywa.
Wg listy członkiń kobiecej orkiestry w KL Auschwitz Birkenau w
orkiestrze tej było 12-14 Polek oraz 8-10 polskich Żydówek, czyli spora
reprezentacja. Druga duża grupa to Żydówki niemieckie i austriackie. W
znakomitej większości były to młode dziewczęta z klasy średniej posiadające
jakieś więcej niż przeciętne umiejętności gry na instrumentach.
W przeciwieństwie do męskiej orkiestry w KL Auschwitz, po orkiestrze żeńskiej –
nie zachowały się żadne archiwa. Prawdę odtwarzano na podstawie wspomnień
spisywanych przez więźniarki długo po wojnie.
Członkinie orkiestry po wojnie nie wspominały publicznie o swoim
traumatycznym doświadczeniu z KL Auschwitz ale też się nie ukrywały. I nie
pisały wspomnień. A w każdym razie nie drukowały.
Do momentu, kiedy w roku 1976 na
rynku francuskim pojawiła się książka wydawnictwa Stock pod tytułem „Sursis
pour l’orchestre” („Odroczenie dla orkiestry) jako „świadectwo Fani Fenelon
spisane przez Marcelle Routier”. A po niej w roku 1980 w języku angielskim pod tytułem
„Playing for Time” (Gra na czas).
Książkę tę przeczytały inne członkinie orkiestry oraz rodziny członkiń
orkiestry. Między innymi znana i bardzo szanowana pani Anita Lasker Wallfisch,
która w wieku lat 18 jako Anita Lasker wraz z siostrą Renatą ( niemieckie
Żydówki z Breslau) oraz Żydówka niemiecka Ester Loevy Bejarano.
I się porobiło.
Z tym, że wcześniej nie było z opowieściami pani Fani o jej życiu lepiej, ale nikt nie zwracał na to uwagi.
Nawet dzisiaj nikt nie grzebie w jej powojennym życiorysie tak, jak on na to
zasługuje.
Ostatni raz, kiedy można być pewnym co do tego, co robiła Fania
Goldstein Perla po wojnie to wywiad dla BBC udzielony w 1945 r. tuż po
wyzwoleniu obozu Bergen Belsen. Wywiadu dla BBC udzieliła wówczas również Anita
Lasker, jej koleżanka z orkiestry.
Druga rzecz to przyjęcie pseudonimu „Fenelon”, które to nazwisko należało do wielkiego francuskiego rodu
arystokratycznego w ogólności a do arcybiskupa Kościoła Rzymsko Katolickiego
księcia François de Salignac de La Mothe-Fénelon – w szczególności.
A potem jest ładnych parę lat mgławicy. Pani Fania miała nadal śpiewać w kabaretach, bez większych sukcesów. Ale nie ma żadnych adresów ani nazw klubów czy kabaretów.
A potem jest ładnych parę lat mgławicy. Pani Fania miała nadal śpiewać w kabaretach, bez większych sukcesów. Ale nie ma żadnych adresów ani nazw klubów czy kabaretów.
A potem zaczynają się schody. Wg angielskiego docenta wiki Fania Fenelon
miała w roku 1966 w towarzystwie swojego „compagnon” czyli przyjaciela a może
kochanka słynnego barytona ostro
komunizującego Afroamerykanina Aubrey’a Pankey- wyjechać na stałe do NRD czyli
Niemiec komunistycznych.
Problem w tym, że w życiorysie Aubrey’a Pankey u angielskiego docenta wiki jest
informacja, że Aubrey Pankey, słynny baryton przyjechał z panią Fanią Fenelon
na stałe do NRD w roku 1956. Całe 10 lat różnicy w dwóch życiorysach „bliskich
przyjaciół”. W dodatku nie wiadomo, co towarzysz baryton Aubrey Pankey robił między rokiem 1953 a
rokiem 1956, kiedy miał się zjawić jako uchodźca w NRD.
A kto to był Aubrey Pankey? Aubery Pankey urodził się w 1908 r. w Pittsburgu w rodzinie Afroamerykanów i miał to szczęście, że nie tylko śpiewał w chórach kościelnych ale też studiował w Wiener Konserwatorium w latach 30-tych i stał się słynnym śpiewakiem zarówno w USA jak i w Europie. W latach 30-tych mieszkał we Francji, gdzie nawet miał się ożenić z jakąś Francuzką i robił ładną karierę artystyczną i majątek. Do USA powrócił w 1939 r.
W roku 1944 r. zorganizował ( czytaj: sfinansował) National Negro
Congress i stawał się aktywny w tzw. postępowych środowiskach zarówno
murzyńskich jak i komunizujących. Najlepiej określa chyba jego ówczesny stan
umysłu to, że wystąpił w 1945 r. w Carnegie Square Garden na „Lenin Memorial Meeting”. Wziął też udział w Światowym Kongresie Intelektualistów w
Obronie Pokoju w sierpniu 1948 r. we Wrocławiu PRL i który ostro finansował
wiele tego rodzaju przedsięwzięć.
Ożenił się wiosną 1945 r. z amerykańską rozwódką z Południa panią Kathryn
Wheaterly, jak podkreśla amerykańska prasa – białą. Była ona o rok od niego
starsza i była jego agentką.
Po czym przenieśli się do Paryża, gdzie zaczęli mocno udzielać się towarzysko w
najwyższych sferach a baryton dodatkowo wpadał do ambasady polskiej i węgierskiej.
No i jak podała gazeta Courier z Pittsburga USA z dnia 8 sierpnia 1953 r.
a konkretnie jej korespondent Ollie Henderson, baryton Aubrey Pankey otrzymał
od władz francuskich polecenie opuszczenia Francji w ciągu kilku dni. W tym
celu odwiedzili go dwaj funkcjonariusze Wydziału Spraw Wewnętrznych. Podobno w związku
z poparciem dla Rosenbergów.
W tym czasie małżonka pani Kay Pankey Weatherley była zatrudniona w siedzibie
UNESCO w Paryżu i jak to mówią „prędzej
by śmierci się spodziewała” niż ekspulsji, co niekoniecznie w tych słowach
oznajmiła korespondentowi Couriera z Pittsburga.
Wizy wjazdowej odmówiła też Wielka Brytania. Państwo Pankey chyba się tułali trochę po
świecie, m.in. w ChRL z jakimś tournee, ale nie wiadomo, co robił Aubrey
Pankey, domniemany kochanek Fani Fenelon przez całe 3 lata. No i ta żona.
No ale. Ostatecznie w 1956 r. Aubrey Pankey wylądował we wschodnim
Berlinie i otrzymał możliwość śpiewania w operze oraz wykładów w Wyższej Szkole
Muzycznej.
Jak podaje w książce pt. „German and African Americans: Two Centuries of Exchange” na stronie 190 pan Aribert Schroeder pani Kathryn Pankey pracowała od roku 1959 jako tłumaczka w wydawnictwie NRD – Seven Seas Publishers (oddział wydawnictwa Volk und Welt) aby zostać w roku 1967 “Leitende Lektorin”.
Jak podaje w książce pt. „German and African Americans: Two Centuries of Exchange” na stronie 190 pan Aribert Schroeder pani Kathryn Pankey pracowała od roku 1959 jako tłumaczka w wydawnictwie NRD – Seven Seas Publishers (oddział wydawnictwa Volk und Welt) aby zostać w roku 1967 “Leitende Lektorin”.
Wydawnictwo to zajmowało się interesami pewnego pisarza, scenarzysty
filmowego i komunisty towarzysza Alberta Maltza, który miał poważne problemy z
Komisją McCarthy;ego i który bywał w Warszawie u takiego jednego, co mieszkał w
hotelu Bristol a Maxim Lieber mu było.
Z jednej strony dowiadujemy się, że w owym czasie w Bristolu
przemieszkiwała całkiem spora gromadka amerykańskich komunistów a z drugiej, że
jakoby w 1959 r. Albert Maltz miał proponować Fani Fenelon – spisanie jej
wspomnień z KL Auschwitz. Ale gdzie? Może w NRD. A może w Paryżu?
Jedyny znak, że Fania Fenelon miała coś wspólnego z Aubreyem Pankey to
fakt, iż ona też przebywała jakiś czas w NRD i nauczała w Wyższej Szkole
Teatralnej im. Hansa Otto – ale w Lipsku. Od 1966. I miała wrócić do Paryża w
1971 r. ze względu na śmierć rodziców.
A tak się przypadkiem złożyło, że w nocy z 8 na 9 maja 1971 r. Aubrey Pankey
zginął w wypadku samochodowym w Berlinie
Wschodnim w wieku lat 65.
Więc pani Fania wróciła z tego NRD do Paryża i w latach 1973-1975 pisała
wraz ze swoją pomocnicą panią Marcelle Routier, autorką m.in. biografii Edith
Piaf w formie broszury na 180 stron i kilku broszurowych powieści – wspomnienia
z KL Auschwitz, które zostały wydane w roku 1976 pod tytułem „Sursis pour
l’Orchestre”.
Książkę przetłumaczono na język angielski i w 1979 r. a pan dramaturg
Arthur Miller wraz z asystentami wystrugał scenariusz do filmu telewizyjnego,
który wyreżyserował Daniel Mann i Joseph Sargent. Producentka Linda Yellen
stoczyła prawdziwą wojnę z panią Fanią, która upatrzyła sobie do odegrania
głównej roli czyli siebie – Lizę Minelli. A tymczasem wybrano do roli Brytyjkę Vanessę Redgrave. Fania Fenelon miała dwa zarzuty: że Vanessa
Redgrave miała 180 cm wzrostu a pani Fania chyba mniej niż 160 i w dodatku
Vanessa Redgrave popierała publicznie OWP (Organizacja Wyzwolenia Palestyny).
Yellen postawiła na swoim a pani Fania szalała w telewizjach amerykańskich,
gdzie w wywiadach wyrażała swój gorący sprzeciw wobec tej obsady. Ciekawe, że
film otrzymał nominację do Złotego Globu i kilka nagród Emmy.
I dzięki tym wydarzeniom osłupiałe żyjące jeszcze Członkinie orkiestry
żeńskiej KL Auschwitz Birkenau – mogły dowiedzieć się, jak sobie pani Fania
wyobrażała całe to swoje męczeństwo i ich niedostatki moralne.
Lata trwało, zanim żyjące jeszcze byłe Więźniarki z muzycznego komanda
skontaktowały się osobiście lub korespondencyjnie, m.in. z Polkami (m.in.
Helena Dunicz – Niwińska) i spróbowały pod kierunkiem Anity Lasker Wallfisch
zorganizować jakąś kampanię przeciwko kłamstwom zawartym w książce „Playing for
Time”.
Jak oceniają, nic to nie dało. Ich głosy: wywiady, własne wspomnienia wydawane
w latach 90-tych – ginęły wobec siły promocji, którą zorganizowano dziełu pani
Fani Fenelon.
Ona zresztą nie mogła się już cieszyć sukcesem, bowiem zmarła w roku 1983.
Ona zresztą nie mogła się już cieszyć sukcesem, bowiem zmarła w roku 1983.
W końcu sprawą zajęła się, zapewne na prośbę Rodzin Więźniarek i żyjących
jeszcze Więźniarek – pani dr Susan Eischeid. Zrobiła gruntowne badania
archiwalne i wysłuchała relacji 17 jeszcze żyjących Więźniarek. Jeździła i wypełniała kwestionariusze w Niemczech,
Czechach, Polsce, Rumunii, Francji i Bułgarii.
I tak powstała książeczka pt. „The Truth about Fania Fenelon and the Women’s Orchestra
of Auschwitz Birkenau (Prawda o Fani Fenelon i Orkiestrze Kobiecej Auschwitz Birkenau)
wydana przez Palgrave Macmillan 25 czerwca 2016 r.
Z omówień tej książki wiadomo, że Autorka wspólnym wysiłkiem z
Więźniarkami rozprawiła się z większością kłamstw i konfabulacji stanowiących zawartość książki
Fani Fenelon.
Ocenia się, że poza opisem tzw. zwykłego życia obozowego czyli: głodu,
strachu i samej rutyny – cała reszta jest kłamstwem. W szczególności:
- nieprawdą jest to co pisze Fania Fenelon o Almie Rose, że miała być
złym muzykiem, kobietą okrutną, że biła więźniarki i że zabierała im jedzenie z
paczek. Że krzyczała na nie w trakcie prób i
policzkowała je,
- nieprawdą są portrety niemal wszystkich więźniarek w orkiestry, które
Fenelon opisywała wyłącznie w negatywnym świetle,
- nieprawdą jest, że jedna z członkiń orkiestry spała z SS-manami a nawet
mordowała inne więźniarki; chodzi prawdopodobnie o Claire/Clarę Monis, która
miała zostać kapo a która w orkiestrze
- nieprawdą są wyjątkowo odrażające charakterystyki Więźniarek Polek,
które miały się zachowywać w obozie jak zwierzęta,
- nie były prawdą związki lesbijskie między więźniarkami w orkiestrze czy
inne dwuznaczne erotyczne zachowania.
Książka dr Susan Eischeid wydana w 2016 r. nie została przetłumaczona na
język polski, podobnie jak wspomnienia Więźniarki Pani Heleny Dunicz Niewińskiej wydane przez
Muzeum Auschwitz Birkenau – z 2013 r. nie zostały przetłumaczone na język
angielski.
Jedna rzecz zwróciła moją uwagę w tej historii. Te fejkowe „wspomnienia”
pełne podobno błędów rzeczowych co do dat i faktów powstały w latach 1973-1975
a wydane zostały w 1976. Czyli w jakieś 10 lat po wydaniu w USA „Malowanego
Ptaka” Jerzego Kosińskiego. W latach 70-tych szczęśliwy ten artysta pławił się
w blasku sławy i tarzał w pieniądzach.
Czy zatem można mieć pretensję do chudego dramaturga Arthura Millera, że
postanowił „iść ścieżką kariery” i wykorzystać brednie kobiety, która może
zwariowała w KL Auschwitz ze strachu a może była to cwana gapa gotowa na
wszystko dla kasy.
A może miała „oficera prowadzącego” i to tam powstała idea spisania wspomnień,
które były bardzo łaskawe dla SS a wyjątkowo wredne dla współwięźniarek.
Z pewnością pan Arthur Miller nie
był stratny na tych wypocinach, które w tajemniczy sposób powtarzały
Kosińskiego pomysł na „rozerotyzowanie Holocaustu” tym razem nie wśród
katolickich ciemnych wieśniaków a wśród sterroryzowanych kobiet walczących o
życie w piekle stworzonym przez niemieckich nadludzi w eleganckich uniformach
Hugo Bossa.
Cała ta historia ma jeszcze jeden wymiar. Więźniarki KL Auschwitz grające w orkiestrze żeńskiej nie uczyniły nic złego. Zostały wybrane do orkiestry i udało im się, choć nie wszystkim, jakoś przeżyć, chociaż do końca żyły z traumą, poważnymi problemami zdrowotnymi i życiowymi.
Cała ta historia ma jeszcze jeden wymiar. Więźniarki KL Auschwitz grające w orkiestrze żeńskiej nie uczyniły nic złego. Zostały wybrane do orkiestry i udało im się, choć nie wszystkim, jakoś przeżyć, chociaż do końca żyły z traumą, poważnymi problemami zdrowotnymi i życiowymi.
I po raz drugi zostały zranione, tym razem przez amerykański „system edukacji
o Holocauście”, który zupełnie nie zareagował na informacje o tym kłamstwie.
Yad Washem i Muzeum Holocaustu w Waszyngtonie NIE zareagowały na informację, że
wspomnienia Fani Fenelon rażąco odbiegają od prawdy i od tego, co mówią i piszą
pozostałe żyjące Więźniarki. Jeszcze w 2014 była grana w Izraelu sztuka „Plaing
for Time”. A w Wielkiej Brytanii – w 2015 r.
Gdyby Kosiński nie sprowadzał kochanek do domu swojej bogatej żony
multimilionerki i nie prowadzał jej syna do klubów sado-maso, być może do
dzisiaj nikt nie ruszyłby i Kosińskiego.
Bo kłamstwa Fani Fenelon na razie są
podstawą nauczania o Holocauście. A rodzina Więźniarki pomawianej przez nią o
spanie z SS-manami – żyje do dzisiaj. I ze łzami w oczach dziękuje dr Susan
Eischeid za jej wkład w obalanie wulgarnego kłamstwa, które uchodzić ma za
prawdę.
A co na to wszystko Państwowe Muzeum KL Auschwitz Birkenau? A nic.
PS. Jedna wiadomość o sprawiedliwości, której stało się zadość to ta, że
Maria Mandl ksywa „Bestia” została skazana
22 grudnia 1947 r. na karę śmierci i w dniu 24 stycznia 1948 r. o wschodzie słońca
(7:09) powieszona w więzieniu Montelupich w Krakowie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz