czwartek, 5 maja 2016

Hillary Clinton, Pamela Churchill, Harrimana podróże do ZSRR i Polska



Kiedy kibicujemy w prawyborach na „kandydata na kandydata na prezydenta państwa” w  Partii Republikańskiej i Partii Demokratycznej USA , pragniemy wywróżyć z urywków wypowiedzi czy życiorysu czworga a dzisiaj już praktycznie trojga graczy – co wybór jednej z nich oznaczać może dla przyszłości Polski, należy chyba zdać sobie sprawę, że w przeciwieństwie do pragmatycznych Czechów często usiłujemy brać nasze marzenia za fakty.  
 
Kandydatka Hilary Clinton weszła do wielkiej polityk, kiedy zdecydowała się wraz z Billem Clintonem  synem człowieka z problemem alkoholowym ze stanu Arkansas -   skorzystać z zaproszenia  państwa Harriman na drinki, kolację oraz wykład z dyskusją (wstęp podobno 25 USD od łebka) w ich domku  3038 N St NW w Georgetown Washington DC.  Adres bardzo ekskluzywny.
Partia Demokratyczna przeżywała  kryzys związany z niemożnością wyrwania się z  legendy sukcesów Roosevelta , starzeniem się przywódców i brakiem nowych kadr i przegrywała wszystkie wybory.
 Zapraszający  to: pani Pamela Harriman w latach 1939-1946  synowa legendarnego Winstona Churchilla (podczas rozwodu zastrzegła sobie zatrzymanie nazwiska Churchill, które miało być jej biletem wstępu  do wszystkich salonów  długo po wojnie) oraz  pan Averell Harriman jej trzeci mąż starszy  o 29 lat, syn ambitnego prezesa linii kolejowych dobrze ożenionego z panną Mary Williamson Averell, córką właściciela banków i zapaloną działaczką na rzecz poprawy rasy ludzkiej przez eugenikę tj. selekcję, sterylizację i „hodowlę nadludzi”. Pani Harriman starsza urodziła pięcioro kandydatów na „nadludzi” a po śmierci męża w 1909 r. dostała do rąk fortunę rzędu 70-100 mln USD, którymi wspierała ową eugenikę (Eugenics rekord Office) wraz z Rockefellerami, aż się zrobił smród w 1944 r. i trochę to doskonalenie zastopowano. Ale dla synów i córek też trochę zostało.
Averell Harriman został czwartym najbogatszym młodzieńcem USA kiedy matka przekazała majątek. Starał się wraz z bratem godnie naśladować ojca, który zbudował imperium kolejowe i spedycyjne ale jego poczynania biznesowe nie były tak spektakularne. Chociaż z naszego punktu widzenia początek miał  ciekawy:  w 1924 r. odbył podróż do Rosji Sowieckiej i konferował z  Lwem  Trockim.  I uzyskał od komunistów koncesje górnicze pt. “Soviet Georgian Manganese Concessions” ( 1925-1928).
Głównie jednak zarządzał firmami założonymi przez ojca zmarłego w 1909 r. Poza  “koncesjami manganowymi w ZSRR” najciekawszą  decyzją biznesową Averella  było połączenie części interesów Harrimanów ze starym bankiem Brown Brothers & Co w roku 1931 i zmiana nazwy na Brown Brothers Harriman &Co, w której senior partnerem pozostał do 1946 r.
Do wejścia do polityki miała pana multimilionera i playboya (hodowla rasowych koni i wyścigi konne, hodowla psów rasowych , ośrodki narciarskie) miała namówić starsza siostra Mary Harriman Rumsey, żona pana Rumseya, rzeźbiarza, którego dziadek też był bankowcem. Pani Rumsey od młodości „kolegowała się” z panienką Eleanor Roosevelt późniejszą prezydentową i która  dostała od Roosevelta posadę w jego pierwszej ekipie New Dealu.  Averell miał się  wkraść w łaski bratanka prezydenta Hala Roosevelta. Szwagierka jego siostry Rumsey wyszła za mąż za Charlesa Goodyera z „tych Goodyerów” , co przybyli do Ameryki z Niderlandów w 1649 r.
Ponieważ jego własne pomysły biznesowe, w tym przedsiębiorstwo transportu morskiego, nie przynosiły zysków a raczej trzeba było do nich dokładać, pozostawił zarabianie niezawodnej firmie Brown Brothers Harriman  &Co.  Warto zwrócić uwagę, że  w firmie Brown Brothers Harriman &Co posiadali  wysokie stanowiska tacy ludzie jak Prescot Bush (też udziałowiec), szczęśliwy ojciec i dziadek Prezydentów USA czy młody i zdolny statystyk Alan Greenspan.
No więc w latach 30-tych Averell Harriman  poprzez układy rodzinne  i towarzyskie wszedł do pracy „na zapleczu”  polityki Roosevelta i jego komunizującej małżonki. Początkowo były to posady w administracji gospodarczej.  Na przykład kiedy Winston Churchill zwrócił się  do USA o pomoc  w czasie Bliztu, Roosevelt  wykreował  go na „specjalnego wysłannika” , który miał wynegocjować warunki „pomocy amerykańskiej”.
W roku 1940 miał lat 49 i dwie dorosłe córki z pierwszego małżeństwa
 i był  ożeniony z panią Marie Norton z pierwszego męża Vanderbiltd Whitney. Kiedy pojawił się w Londynie, okazało się, że w tym bardzo międzynarodowym wówczas mieście najbardziej popularną w towarzystwie  jest synowa premiera Wielkiej Brytanii Winstona Churchilla pani Pamela  Churchill, córka lorda Digby, wówczas licząca sobie lat 22. Jej popularność opierała się głównie na tym, że podczas nieobecności męża, który jako korespondent wojenny rzadko bywał w Londynie – obdarzała swoją przyjaźnią różnych  panów, głównie amerykańskich generałów.   No i w okolicznościach bombardowania Averell lat 49 i Pamela lat 22 wylądowali w łóżku a miłość kwitła podczas jego „misji” w taki sposób, że sprowadził kochankę „na metę” w oficjalnym charakterze „koleżanki swojej córki”. Romans zakończył się wraz z „misją” a Pamela zajęła się amerykańskim korespondentem Robem Murrowem.
Averell Harriman, mimo zamieszania kilku firm w biznesowe relacje z firmami w Niemczech, bez kłopotu został mianowany w październiku 1943 r. na  ambasadora USA w Moskwie. To był czas pamiętny, bo w marcu 1943 r. Niemcy zdecydowali się nagłośnić sprawę Zbrodni Katyński. A kiedy w 1944 r. Sowieci wzorem Niemców zaprosili „międzynarodowych dziennikarzy” do obejrzenia miejsca zbrodni i przekonywali o winie Niemców, wśród tych dziennikarzy była córka Harrimana, która „kupiła” wszystko i przez całe lata „obstawiała wersję radziecką”. Może przekonał ją osobiście Józef Stalin, który tak był zauroczony ambasadorem Harrimanem, że odbył z nim kilka przejażdżek konnych a na koniec podarował jemu i jego córce – dwa wspaniałe konie z rosyjskich stadnin. Chociaż po 1939 to te konie mogły być polskie.
Kiedy zakończyła się wojna  Pamela nagle znalazła się na lodzie: Winston przestał być premierem, mąż pił  a co gorsza, nie miał zupełnie pieniędzy. Pamela postanowiła  nie dać się  szarzyźnie życia i pożeglowała po rozwodzie wraz z 8-letnim synem do Francji, która wówczas stała się Mekką wszystkich „pięknych i bogatych” z obu stron Atlantyku. I zajęła się tym, na czym znała się najlepiej: postanowiła upolować ważnego– ale tym razem- bogatego  męża.
Wysiłki zostały zakończone połowicznym sukcesem: w końcu lat 40-tych i w latach 50-tych Pamela Churchill stała się luksusową kurtyzaną wg najlepszych wzorców XIX w.,  co potwierdził po latach  jej drugi mąż, szczery do bólu producent teatralny i filmowy Leland Hayward.  W 1948 r. zamieszkała się w Paryżu, gdzie  niejaki Paul Louis Weiler, bogaty przemysłowiec, który miał wręcz kolekcję dzierżaw na najlepsze nieruchomości Paryża i Wersalu i obrzucał ważne kobiety – drogimi prezentami i mieszkaniami – zaoferował jej aż DWA mieszkania luksusowe, w tym jedno w Wersalu.
A jej pierwszy  sponsor Gianni Agnelli podarował jej jeszcze dwupoziomowy apartament przy Place d’Alma. Pamela miała szczery zamiar za niego wyjść za mąż, więc nawet przeszła na katolicyzm.
Ale Gianni chciał się jedynie „zdenazyfikować” a nie żenić z Pamelą. Ożenił się z jakąś włoską księżniczką. Więc przez jakiś czas została kochanką Agi Khana a następnie zaczął utrzymywać ją Elie de Rothschild , zresztą żonaty.  Wszyscy byli bardzo hojni, ale nie mieli zamiaru się żenić z Pamelą mimo że z nazwiskiem Churchill. Byli po prostu zacofani.  Czarę goryczy przelało upokorzenie,  kiedy  ambasada Wielkiej Brytanii w Paryżu – nie umieściła Pameli Churchill na liście gości w trakcie pobytu królowej Elżbiety we Francji.
Zabrała się do USA i zakręciła  koło bardzo dynamicznego producenta teatralnego i filmowego  („Dźwięki muzyki”) Lelanda Haywarda, który miał samolot i marzył o domowym cieple. Bardzo chętnie się z nią ożenił a ona była dobrą żoną w dosłownym tego słowa znaczeniu: siedziała w domu, ordynowała regularne posiłki i czekała z kapciami. Natomiast do historii przeszła jako najgorsza macocha , która podstępnie ograbiła córki zmarłego z biżuterii po matce.
Wszystkie te i inne pikantne szczegóły erotyczne, towarzyskie i polityczne z najwyższych sfer USA i Paryża  można poznać dzięki  książce amerykańskiego dziennikarza Christophera Ogdena, wydanej w Polsce pod tytułem „Życie jak bankiet” (Life of the Party), która w zamyśle miała być oficjalną biografią Pameli Churchill Harriman – ambasador USA we Francji, mianowanej przez prezydenta USA Billa Clintona. Ale autor prosił o podwyżkę a Pamela była sknera, więc z pieśnią na ustach wydał ją bez autoryzacji za to z pikantnymi szczegółami.  Do tego dołączyła się książka pasierbicy  Brooke Hayward pt. „Haywire”, w której opisywała niesamowite wprost intrygi Pameli, aby odseparować troje dzieci (dorosłych) i wnuków od Lelanda i pamiątek po nim nie mówiąc o kasie.
Kiedy została wdową w 1971 r., dawny kochanek z Londynu Averell też  został wdowcem , więc znowu zorganizowała regularne oblężenie towarzyskie , co skończyło się błyskawicznym ślubem, czym cieszyła się nawet rodzina, bo dziadek był smutny.  Miał za sobą usiłowania zostania wielkim człowiekiem polityki amerykańskiej, ale mimo gigantycznych pieniędzy i gigantycznych koneksji załapał się jedynie na stanowisko 48-go gubernatora Nowego Jorku (1955-1958). Dwukrotnie startował w prawyborach na kandydata na kandydata w wyborach prezydenckich w latach 50-tych.

Natomiast był jednym z najbardziej efektywnych ludzi DRUGIEGO PLANU polityki amerykańskiej. I jako ambasador USA w ZSRR (konferencja Jałtańska, konferencja w Poczdamie) i jako ambasador USA w Wielkiej Brytanii  ale też jako wysoki urzędnik USA ds. realizacji Planu Marshalla w Europie. Załapywał się do administracji kolejnych czterech prezydentów, w tym Harrego Trumana ( Sekretarz ds. Handlowych 1946-1948) i Johna F. Kennedy’ego.  I był słynny jako „specjalny wysłannik do spraw”.
I w ten sposób dochodzimy do jednej z wielu   podróży „specjalnego wysłannika Harrimana” oficjalnie dziennikarza -  do ZSRR. Która trwała aż 2 miesiące: maj –czerwiec 1959. O niej nie pisze nic docent wiki.  Przyjechał do Moskwy 13 maja 1959, gdzie „miał wywiad z Mikojanem”, akurat oficjalnie pełniącym rolę wicepremiera ZSRR. Potem Mikojan załatwił mu rozmowę z „ministrem rolnictwa Władimirem Matskiewitschem” i „zastępcą ministra obrony Rodionem Malinowskim”. A potem „dziennikarz Harriman” „wybrał się” w podróż po ZSRR ,podczas której odwiedził Swierdłowsk i Bratsk. Ma nawet zdjęcie z robotnicą pokazującą mu makietę hydroelektrowni czy czegoś takiego. Co naprawdę oglądał i z kim rozmawiał –tak naprawdę mógł wiedzieć ambasador USA w Moskwie a nawet on nie do końca.
Pozycję Harrimana wyznaczał fakt, iż na kolację wydaną przez ambasadora Llewelyna E. Thompsona w dniu 25 czerwca 1959 r. na cześć Harrimana – pojawił się sam I Sekretarz KPZR – Chruszczow. Rozmowy z Chruszczowem, których miało być trochę, zostały opublikowane w magazynie „Time” 13 lipca 1959 r. Panowie mieli rozmawiać m.in. o rozbrojeniu, bombie wodorowej. Towarzysz Chruszczow miał się zwierzyć, iż „idee wyrażone w wykładach George’a Kennana w BBC Reitch w roku 1957 współgrały z jego własnymi”. Tak się składa, że w tych wykładach George Kennan m.in. proponował „niezaangażowanie w Europie Centralnej”. A znowuż „..porażka szczytu w Genewie była spowodowana tym, że Dulles i Eisenhover przyjęli nierealistyczny cel aby zlikwidować Wschodnie Niemcy. Na to my nigdy nie wyrazimy zgody…”.  I Harriman chwali się, jak to  był zapraszany na daczę między Kuncewem a Rublewem, gdzie spacerował sobie z towarzyszami Mikojanem, Kozlovem i Gromyką nad rzekę Moskwę.
W grudniu 1961 r. sowiecki oficer Anatolij Golicyn , „który wybrał wolność” – oskarżył Harrimana, że ten pełniąc funkcję ambasadora USA w ZSRR – był sowieckim szpiegiem. No ale „CIA tego nie potwierdziło” i  Harriman miał prawo wchodzić do biur Sekretarza Stanu USA.
I nic się nie wydarzyło. John F. Kennedy, który został prezydentem dał mu w listopadzie 1961 r. posadę „ambasadora-at -Large”  (ambasador w misji specjalnej) a następnie posadę asystenta sekretarza ds. Dalekiego Wschodu w Departamencie Stanu i mimo rewelacji Golicyna – nie usunął go z kluczowego dla spraw bezpieczeństwa – urzędu.  Po latach Harriman już ożeniony z Pamelą jeździł sobie na zaproszenie Breżniewa oficjalnie na jakieś festiwale filmowe i to nawet chyba 2 razy. A w końcu sama Pamela pojechać miała do Moskwy i Kijowa w związku z „pierestrojką”. Ale wróćmy do prologu wojny wietnamskiej.
Latem 1963 r.  buddyści Wietnamu Południowego rozgłaszają, że są potwornie prześladowani przez „mniejszość katolicką i reżym rodziny Ngo”, w  związku z czym prezydent John F. Kennedy wysłał do Wietnamu Południowego misję dla „zbadania sytuacji” a zwłaszcza postępów armii wietnamskiej  w walce z Wiet Kongiem. W trakcie  misji doszło m.in. do tajnych rozmów z generałem Armii Wietnamu Południowego Duong Van Minhem, który  posiadał przypadkowo brata  generała Armii Północnego Wietnamu Duong Van Nhuta.
Co ciekawe John F. Kennedy miał już pewne podejrzenia że jego Doradca ds. Bezpieczeństwa Narodowego niejaki Bundy – słucha bardziej podwładnego Harrimana niż jego samego.  Podobno były jakieś „narady w sprawie obalenia Ngo Dinh Diema” u Prezydenta ale  Robert Kennedy miał  być stanowczo przeciwny i ogólnie biorąc „wiążącej decyzji nie było”.
No i nagle 1 listopada  1963 r. po podróży Harrimana do Królestwa Laosu – sprawy przyspieszyły w Wietnamie Południowym,  którym już drugą kadencję rządził prezydent ze starej dynastii wietnamskich katolików (nawróconych w XVII w.) – Ngo Dinh Diem.  Ur. 1901 polityk, który budował państwo po francuskiej eksploatacji kolonialnej, okupacji japońskiej i 8 latach wojny wyzwoleńczej prowadzonej przez Wiet Minh z Francuzami  , nagle został zaszczycony wizytą kilku generałów armii wietnamskiej w pałacu prezydenckim  z wieścią, że rząd został obalony a prezydentowi i jego bratu – oferują emigrację za rezygnację. Generałowie mieli broń a Ngo Dinh Diem zapewne różaniec. Zgodził się, Wsiadł z bratem do samochodu prowadzonego przez oficerów armii wietnamskiej i w drodze do bazy lotniczej został zastrzelony podobnie jak jego brat Nhu. Ciała zostały zakopane w nieoznaczonym grobie koło ambasady USA w Sajgonie.
W trzy tygodnie potem w Dallas zastrzelony został Prezydent John F. Kennedy, katolicki prezydent USA.
Władzę w Wietnamie przejął generał Duong Van Minh, który przeszedł do historii tym, że w ostatnich dniach obrony Wietnamu Południowego (1975), kiedy Amerykanie się zmyli a do Sajgonu podchodziły wojska komunistyczne – jako „dowódca obrony” – postanowił , że „nie warto przelewać krwi i należy się poddać bez walki”.  I zrobił to. A potem żył całkiem spokojnie „pod reżymem komunistycznym” a następnie spokojnie wyjechał za zgodą władz komunistycznych do USA, gdzie żył długo i szczęśliwie.  Po zabójstwie prezydenta i jego brata tow. I sekretarz Ho Chi Minh miał powiedzieć „na biurze politycznym” co następuje: „ Ledwie mogę uwierzyć, że Amerykanie mogą być tak głupi”.
Jeszcze trzeci brat  nie przeżył kontaktu z ambasadorem Cabot Lodge Jr. – Ngo Dinh Can, który miał „zwalczać partyzantkę Wiet Kongu w centralnym Wietnamie” – otrzymał od Departamentu Stanu ofertę azylu ale ambasador Cabot Lodge Jr. kazał swojemu człowiekowi od mokrej roboty z CIA – wydać go dobrym generałom a ci go aresztowali i rozstrzelali w 1964. Uratowali się dwaj bracia z tej masakry: jeden biskup i ambasador Wietnamu w Londynie.
Sytuacja w Wietnamie Południowym była totalnie zdestabilizowana a Prezydent Lyndon Johnson zwiększył ilość amerykańskich „doradców” do 21.ooo i wysłał generała Westmorlanda do Wietnamu a pana Harrimana zrobił „ambasadorem-at-large”.
W dniu 13 lipca 1965 w trakcie konferencji prasowej prezydent otrzymał pytanie następującej treści: „Panie Prezydencie, czy może Pan nam powiedzieć, czy podróż gubernatora Harrimana do Moskwy ma jakikolwiek związek z obecnością Rosjan w Wietnamie?”. Odpowiedź Prezydenta USA:”…Myślę,że gubernator sam najlepiej wyjaśnił tę wizytę mówiąc, iż był  na wakacjach(…) Była to wizyta osobista i ze swej natury wyjazd wakacyjny…”. Dnia 1 września 1966 r. na spotkaniu Komitetu ds. rozbrojenia Harriman miał powiedzieć o swojej podróży do Moskwy w lipcu 1965 r. NA PROŚBĘ JOHNSONA przed zwiększeniem obecności wojskowej , że w rozmowie z nim Kosygin miał powiedzieć, że „Północni Wietnamczycy nie wykluczają pokojowego rozwiązania konfliktu.”
W kiedy ostateczna klęska USA i Południowego Wietnamu była przesądzona, ambasador Cabot Lodge Jr publicznie o wszystko oskarżał generała Westmorlanda.  (The U. S. Government and the Vietnam War: Executive and Legislative Roles” autorstwa Williama Conrada Gibbonas st.r 443)
Z rodziny Ngo przeżył skutki działalności Cabot Lodge’a  siostrzeniec prezydenta, w chwili zamachu  rektor  seminarium duchownym: François-Xavier Nguyễn Văn Thuận, ur. 1928 syn siostry Ngo Dinh Thi Hiep, który został pozostawiony przy życiu. W roku 1967 został mianowany biskupem Nha Trang. Na sześć dni przed poddaniem Sajgonu przez szlachetnego generała – został podniesiony do godności arcybiskupa Sajgonu. Komuniści mieli lepsze kartoteki i za związki z rodziną Ngo – zamknęli go na 13 lat w obozie reedukacyjnym, w tym 9 lat w izolacji. W 1988 na fali pierestrojki został wypuszczony z obozu i pozostawiony w areszcie domowym w Hanoi. W 1991 r. pojechał do Rzymu a władze komunistyczne odmówiły mu prawa powrotu. Zmarł na wygnaniu w 2002 r. Proces beatyfikacyjny został rozpoczęty w 2007 r. Nawiasem jego stryjek , gubernator cesarski został przez siły Wiet Minhu zakopany żywcem w latach 40-tych.
No a Harriman, który był wśród tych, którzy samowolnie ułożyli tekst tajemniczego „telegramu nr 243”, który „zatwierdzali w sobotę telefonicznie” i wysłali do ambasadora USA w Sajgonie, a w którym wręcz zachęcali generałów do pozbycia się prezydenta –  nie był nawet przesłuchiwany przez żadną komisję. Ostatnio wydana została praca naukowa obalająca zarzuty wobec Ngo Dinh Diema o korupcję, nepotyzm, prześladowanie buddystów i budowanie  dyktatury pt. The Lost Mandate of Heaven: The American Betrayal of Ngo Dinh Diem” autorstwa dra Geoffrey’a  Shawa.

Harriman   mając lat prawie 90 i jego  Pamela  założyli nieformalny think –thank „Demokraci dla lat 80-tych” (złośliwi mówili: „demokraci w swoich latach 80-tych”) w salonach urządzonych przez Pamelę , do których zapraszali raz w miesiącu  młodych aspirujących. Spotkania miały  formę „kolacji konsolidujących” , w trakcie których goście mogli na własne oczy zobaczyć kilku znanych jedynie z telewizji politycznych celebrytów, obrazy Picassa i Matisse,a a w holu głównym „Białe róże” Van Gogha. Oraz majordomusa Kuruca, któremu Pamela nie dała pakietu emerytalnego i który potem sypał do tej „biografii”.  Po „wykładzie” kogoś w rodzaju Muskiego i  po„intelektualnej dyskusji” na pozłacanych krzesełkach – „spożywali kolację” wydawaną przez Pamelę w dekoracjach dyskretnie nawiązujących do jej „lordowskiego pochodzenia”.  I w tych okolicznościach przyrody  stare wygi przyglądały się narybkowi i selekcjonowały kandydatów na „liderów”. Tak został wyselekcjonowany Bill Clinton, John Kerry, Al Gore . W tamtych czasach Hillary była tylko „osobą towarzyszącą” w oczach Pameli, ale Bill i Al przez nią i jej otoczenie (Stuart Eisenstadt) uznani zostali za obiecujących i zaczęto ich lansować. Alowi nie poszło w 1988 ale Bill dał radę w 1992. A ponieważ „matka Partii Demokratycznej Pamela” władowała w jego kampanię 12 mln USD, które pracowicie zbierała na kolacjach dla starszych i bogatszych (wejście: 1000 USD od łebka), to szczęśliwy prezydent elekt – zaszczycił jej dom (Harriman zmarł w 1986 r.) i wzniósł za nią toast a wkrótce uczynił ja ambasadorem USA w Paryżu. Niestety pokłóciła się z Ogdenem o drobne i musiała jako ambasador czytać swoją nieautoryzowaną biografię, a nawet dwie, licząc książkę pasierbicy Brooke Hayman i padła trupem w Paryżu.
Kandydatka Hillary wyszła z takiej szkoły realizacji celów politycznych i wytwarzania elit jak widać na przykładzie „szkółki państwa Harrimanów” i „pragmatyki pana Harrimana” oraz „pijaru Pameli”.
Do dzisiaj nie wiemy, po co jeździł tak namiętnie i tyle razy gubernator Harriman do ZSRR „prawie prywatnie” i po co jeździła Pamela jeszcze w bodaj w 1988 r. Do dzisiaj ich „uczniowie” tworzą politykę USA – wewnętrzną i zewnętrzną. Dotyczy ona również nas. Czy Trump może być inny? Nie wiem. A co z Brown Brothers Harriman & Co i Alanem Greenspanem ich zdolnym pracownikiem? A dla nas Polaków tragiczna historia rodziny Ngo powinna stanowić poważną naukę o „kuchni politycznej naszych czasów”. Zwłaszcza w zakresie „roli ambasadorów do misji specjalnych”  i innych „wiosen”.

sobota, 9 kwietnia 2016

Nowe zadania KL Auschwitz czyli Gebert i Partia Razem dla Al Jazeera i Bielsat

Nieustannie zatroskany o stan naszej umęczonej Ojczyzny pod dyktaturą PiS – koncern  Ringier Axel Springer Polska i jego najpracowitsze dziecko – portal Der Onet znowu ostrzegają, że  nawet telewizja Al Jazeera wyemitowała program o poważnych zagrożeniach demokracji w Polsce zarówno ze strony partii rządzącej „Pi-aj-es” oraz jej demonicznego przywódcy Jarosława Kaczyńskiego ale też ze strony słynnych ‘polskich rasistów’. Którzy pod przywództwem „prista” Jacka Miedlara i niejakiego MP Winnickiego w białej bryce - oczywiście „nakręcają spiralę nienawiści” nawet wobec rezydentek ośrodków dla  czeczeńskich uchodźców, rumuńskich Romów w nieistniejących już obozach nad Wisłą i młodych studentów łódzkiej filmówki nękanych w osiedlowych sklepach spożywczych.
A wszystko ma się zakończyć  możliwym potwornym finałem polegającym na ponownym „rozgrzaniu pieców krematoryjnych KL Auschwitz”.

O uchodźców  martwą się w tym filmie , poza martwieniem się o Trybunał Konstytucyjny i Marsz Niepodległości na 11.11.2016 r. – pan Konstanty Gebert, zresztą rabin i syn sowieckiego szpiega w USA, ujawnionego i wyrzuconego po IIWW, pan Lech Wałęsa, który sam osobiście obalił komunizm i zaprowadził w Polsce rządy prawa, pan Krzysztof Bobiński, szczęśliwy małżonek pani Kolarskiej Bobińskiej, euro posłanki i minister w rządzie PO/PSL i korespondent BBC, pan Rafał - koordynator Centrum Monitorowania Rasizmu w Europie Wschodniej i wiceszef kwartalnika „Nigdy Więcej” (wraz z Agnieszką Holland, Zygmuntem Baumanem, Aleksandrem Kwaśniewskim i innymi) oraz wspomniana pani Weronika Samolińska, ostatnio jedna z liderek Partii Razem Adriana Zandberga  ale również weteranka walk o uwolnienie Białorusi spod dyktatury Łukaszenki w roku 2007.
Pani Weronika Samolińska (przedstawiona jako „anti racist activist”) informuje nas w 21.37 minucie filmu , że osobiście czytała tekst , w którym osoba ujawniająca swoje zdjęcie, imię i nazwisko oraz przytulająca kotka pisze :”…te muslimy powinny iść do gazu i że mamy w Polsce świetny obóz tylko jeszcze raz trzeba uruchomić ogrzewanie…”. Jednakże pani Samolińska nie pokazuje strony Facebooka za taką „fotografią z misiem” i takim tekstem. Ona siedząc nad laptopem i robiąc straszne miny – opowiada nam o tym a  my mamy jej wierzyć na słowo.

Pan Glenn Ellis, który ma pewne wątpliwości, czy widzowie Al. Jazeera są w stanie pojąć, co znaczy „ponowne uruchomienia ogrzewania w KL Auschwitz” tłumaczy, że chodzi o to, aby KL Auschwitz został otwarty dla „uchodźców” i że takie wpisy były dokonywane w polskim Internecie wielokrotnie.  I zaznacza z właściwą anglosaskim dziennikarzom troską o straszną dolę ofiar wojen i ofiar prześladowań rasistowskich, że :”… KL Auschwitz jest najlepszym symbolem tego, do czego może doprowadzić – niekontrolowany rozwój rasizmu”. Jasne.
Ponieważ słowo jest zawsze słabsze od obrazu, autorzy filmu wyprodukowanego przez Al. Jazeera English pan Glenn Ellis i pani Ekaterina Barushka  pokazują te wszystkie buty, okulary , resztki pieców krematoryjnych i bramę KL Auschwitz.  A do obrazu mamy komentarz edukacyjny   pracownika Muzeum KL Auschwitz pana Pawła Sawickiego.

Nie wiem, czy kierownictwo PAŃSTWOWEGO Muzeum KL Auschwitz przeczytało scenariusz filmu „Poles Apart” i czy miało świadomość, że w tym filmie wielokrotnie obywatele polscy są pomawiani o przestępstwa karane przez prawo polskie, jak również że poseł na Sejm RP i szef partii rządzącej Pi-aj-Es Prezes Jarosław Kaczyński, jak również Premier Beata Szydło i Prezydent RP Andrzej Duda – są wymieniani jako przyzwalający swoją polityką na rzekomy rozwój „ultra prawicowych, ksenofobicznych, rasistowskich ugrupowań”, które „dążą” do takich oto potwornych „rozwiązań”.
W podobnym kontekście została przedstawiona i decyzja Premier Beaty Szydło jak i zapowiedzi Jarosława Kaczyńskiego w kampanii wyborczej – o prowadzeniu w kwestii „muzułmańskich uchodźców” – polityki stawiania bezpieczeństwa obywateli na pierwszym miejscu.
Cała sprawa nie byłaby warta uwagi, gdyby nie to, że zapewne w intencji osób występujących w tym filmie stricte propagandowym – ma on stanowić twardy dowód na to, że oskarżenia wysyłane do Brukseli przez środowiska KOD i PO – opierają się na autentycznych faktach.

Jak choćby takich, że podobno w Polsce – statystycznie dziennie jest pobitych 5-10 uchodźców.  
W tym filmie poza zupełnie porażającymi manipulacjami, insynuacjami i ogólnie szkalowaniem środowisk patriotycznych LEGALNIE organizujących Marsz Niepodległości – o np. malowanie haseł antysemickich na ścianach domów (Wrocław) czy atakowanie „innych” – najciekawsza jest współtwórczyni filmu pani przedstawiona jako Katerina Barushka.
Okazuje się, że Pani Katerina Barushka lub Katerina Przybylska – Barushka lub Екатерина Борушко (Jekatierina Boruszko) urodzona w Mińsku białoruskim absolwentka jakiejś wyższej szkoły języków obcych  oraz Uniwersytetu Linconshire (2007) jak również szczęśliwa stypendystka jakichś amerykańskich uczelni lub fundacji, a obecnie mieszkanka Grodziska Mazowieckiego i małżonka pana Przybylskiego – jest pracownicą Telewizji Biełsat.

Nie wiemy, czy w Telewizji Biełsat kiepsko płacą i Katerina Barushka dorabia sobie na boku kręcąc politgramotę dla Al Jazeera czy Telewizja Biełsat postanowiła „rozszerzyć” swoją misję walki o demokrację na Białorusi o „walkę o demokrację w RP” – a szczególnie przeciwko „dyktaturze PiS”.
Nie byłoby problemu, gdyby nie dwie małe rzeczy. Jedna, to roczna dotacja dla Telewizji Biełsat w kwocie 16 milionów PLN na rok 2015 i taka sama w 2016 – od rządu RP a druga, to dopominanie się przez TV Biełsat u Ministra Spraw Zagranicznych obecnego Rządu RP pana Waszczykowskiego – o „załatwienie akredytacji dla Biełsat w Mińsku”. U „tego dyktatora Łukaszenki”.
W świetle wyemitowanego filmu obie kwestie stają się „pilne do wyjaśnienia”. Inaczej będę mieć podejrzenie graniczące z pewnością, że Rząd RP a Minister Waszczykowski i władze TVP w szczególności  – cierpią na nieuleczalną chorobę ostrego masochizmu. Czy za te 17 mln zł polskiego podatnika, w tym również uczestników LEGALNEGO Marszu Niepodległości – mamy oczekiwać „takich produktów”? Stanowiących mieszanie się TV Biełsat do bieżącej polityki wewnętrznej państwa i to po stronie zupełnie skompromitowanych post-komunistów i lewackich hejterów oraz stającej  na arenie międzynarodowej – jasno po stronie wszystkich tych, którzy poszukują pretekstu, aby uwalić rząd PiS jak najszybciej, bo „od koryta odrywają”???

Nie mam osobiście nic do pani Przybylskiej – Barushka (Boruszko?), poza tym może, że nie wiem, czy ona jest chociaż Białorusinką. Chociaż już robi za „białoruską celebrytkę” i w Telewizji Puls lansuje „białoruskie potrawy”.
Wygląda na cwaną gapę z dobrze ustawionej w czasach ZSRR rodziny, którą było stać na wysłanie córki do USA w wieku lat 17. Tego raczej nie mogła zrobić przeciętna rodzina wieśniaków białoruskich z kołchozu.
Natomiast poza „reżyserowaniem filmów”  o Polsce pani Barushka z Grodziska  zdążyła wejść do „życia towarzyskiego i politycznego stolicy” .

Jako „Katerina Przybylska” ur. 1985 r.  występuje w bazie KRS pod numerem  0000177430 w Białoruskim Stowarzyszeniu Imienia Roberta Szumana jako Prezes. Działają w nim także m.in.: w zarządzie  jako członkowie pani Agnieszka Świeczka i pan Yuri Likhtarowich ur. 1978 a w Radzie Nadzorczej: Danishewich Volha, Kavalevskaya Stefaniya (ur. 1988) oraz pan Artur Celiński ur. 1985.
Siedziba Białoruskiego Stowarzyszenia Imienia Roberta Szumana mieści się w Warszawie ul. Gałczyńskiego 5 i przypadkiem jest to też siedziba innej organizacji , w której działa pan Artur Celiński. Jest to Fundacja Respublica im. Henryka Krzeczkowskiego nr KRS 0000218432
I w tej Fundacji Respublica im. Henryka Krzeczkowskiego – Prezesem jest niejaki pan Wojciech Przybylski ur. 1980 niewykluczone , że małżonek zdolnej i pracowitej współpracownicy Telewizji Al Jazeera ( i Biełsatu) pani Przybylskiej Barushka. No a wiceprezesem jest pan Artur Celiński.
Pojawienie się w kontekście „demokracji dla Białorusi” i Fundacji Respublica im. Roberta Szumana – postaci takiej jak Henryk Krzeczkowski  (ur. Herman Gryner w Stanisławowie), „absolwent szkół NKWD”, któremu w 1945 r. zrobiono zdjęcie w Rembertowie, gdzie mieścił się obóz filtracyjny NKWD dla żołnierzy AK, BCH, NSZ i innych, w którym przetrzymywane było średnio 2500 więźniów politycznych –polskich patriotów i Bohaterów  (jak śp. Emil Fieldorf), torturowanych i głododzonych  - to jest naprawdę – szok.

Jeszcze parę dni temu czytaliśmy sobie notkę Coryllusa na Salon24 z dnia 06.04.2016 r. pt. „Inseminatorzy umysłów”  i dyskusję pod notką na temat tej podejrzanej figury a tu – proszę. „Długi cień Hermana Grynera vel Henryka Meysztowicza vel Henryka Krzeczkowskiego” z NKWD – pada na „szlachetne inicjatywy budowania demokracji na Białorusi. A w tle też ten „szlachetny Szuman”.
Więc jawne kłamstwa , jak za Stalina, nie dziwią. Autorzy filmu od początku dobrali sobie rozmówców w rodzaju pana Geberta czy pana Bobińskiego i sam narrator wmawia widzowi, że „społeczeństwo polskie jest skrajnie podzielone” oraz, że np. :”…56% ludzi uważa, że sytuacja w kraju jest niedobra” czy podobnie. To ma znaczyć, iż jakoby te „56%” – NIE popiera rządów PiS. Na dowód czego pokazują w dużym zbliżeniu manifestacje KOD i manifestacje pod Trybunałem Konstytucyjnym.

Sytuacja Trybunału Konstytucyjnego szalenie niepokoi autorów filmu i ma być ich zdaniem dowodem na „zagrożenia dla demokracji” a zwłaszcza dla „praw człowieka”. Na tę okoliczność w filmie  ( 7:58)  pojawia się pan Komisarz ds. Praw Człowieka Rady Europy Nils Muižnieks ur. w 1964 r. w Los Angeles USA w rodzinie emigrantów łotewskich, student wielu uniwersytetów ( Grenoble, Monterey, Princeton) i absolwent Uniwersytetu Berkeley, w latach 1990-1992 pracownik Radia Wolna Europa, w latach 1994-2002 Dyrektor Łotewskiego Centrum ds. Praw Człowieka i Studiów Etnicznych  a następnie Dyrektorem programu ds. praw człowieka i porozumienia międzyetnicznego Fundacji Sorosa na Łotwie. Czyli jesteśmy w domu.

W sposób oczywisty „nasza obecna demokracja” nie spełnia wysokich standardów, do jakich przywykł był pan Nils na etacie u pana filantropa Sorosa.
A i tak nic nie przebije tego, że film nakręcony  z widoczną troską o sytuację związaną z Trybunałem Konstytucyjnym w RP – jest dziełem firmy  będącej własnością państwa Qatar. Warto poznać tych, co się o nas troszczą: państwo Qatar ze stolicą w Doha uzyskało niepodległość 3 września 1971 r. – od Wielkiej Brytanii. Telewizja Al. Jazeera English ma siedzibę w Londynie,  gdyby ktoś nie kojarzył.
Ze świąt państwowych najważniejsze są dwa: 3 września – Dzień Niepodległości (1971) oraz 18 grudnia – rocznica wstąpienia na tron rodziny Al Thani.  Aktualny „szef państwa”  nazywa się Amir TAMIM bin Hamad Al Thani a Premier Rządu – ABDALLAH bin Nasir bin Khalifa  Al. Thani.Konstytucja – prowizoryczna – była od 1972 r. , jej ostatnia aktualizacja w 2002 r. , przy czym zaakceptowana przez obywateli (ludność- 2,2 mln ) – w referendum w zamierzchłych czasach : 29 kwietnia 2003 r. Starożytna, można powiedzieć. 

Sądy i trybunały – a jakże – są: Najwyższy Sąd Apelacyjny, ale już Najwyższy Sąd Konstytucyjny -jak podaje portal The CIA World Factbook – „not  fully implemented” co się rozumie jako: „nie całkiem wdrożony”. No patrzcie państwo: Sąd Konstytucyjny „wdrożony trochę”.'
Za to poza tradycyjnymi sądami jak Sąd Apelacyjny czy Sąd Pierwszej Instancji mają jeszcze sąd o nazwie : Sharia Court.  U nas takiego akurat nie ma, ale skoro sam pan Komisarz ds. Praw Człowieka Rady Europy udziela wywiadu o swojej trosce o prawa człowieka w Polsce, to rozumiem, że ten „Sharia Court” w Qatarze  jest ok. i zapewne niebawem możemy oczekiwać  go w kolejnych krajach Unii Europejskiej. Na początek w Niemczech i we Francji oraz Belgii.
Z tym, że jedna uwaga: w kraju, skąd pochodzi Telewizja Al. Jazeera wg The CIA World Factbook – partie polityczne – są zakazane.  Taka to „demokracja bezpartyjna”.

W końcu komu potrzebne są partie: ród Thami liczy sobie ok. 6000 członków. Jak się okazuje, ta liczba wystarczy w kraju mającym spore zasoby gazu i ropy oraz strategiczne położenie nad Zatoką Perską – żeby żadne BBC czy CNN – nie kręciło filmów o „problemach z Trybunałem Konstytucyjnym Qataru, który jest tylko trochę wdrożony”.

O polskiej sytuacji politycznej i o Polakach – zrobili film – Anglik i Białorusinka (prawdopodobnie) za pieniądze Qatarskiego państwa a wypowiadali się m.in. Łotysz z USA pracujący w swoim czasie dla George’a Sorosa.  W donosach na Polskę, Prezesa Kaczyńskiego czy Prezydenta RP Andrzeja Dudę oraz Premiera RP – Beatę Szydło – prześcigali się ludzie, którzy niemal bez wyjątku – żyją jak pączki w maśle za pieniądze polskiego budżetu.
Zastanawia mnie, czy szanowny Pan Ambasador Qataru w Warszawie wie o tym, że pieniądze Qatarczyków są wydawane na tak ohydne antypolskie paszkwile. I czy ktoś zamierza Go o tym powiadomić.


czwartek, 31 marca 2016

Soros, Merkel, Erdogan i Gerald Knaus czyli kto zarządza uchodźcami. I nami

Soros, Merkel, Erdogan i Gerald Knaus czyli kto zarządza uchodźcami. I nami.

Gdzieś tak koło Niedzieli Palmowej  powiadomiono  obywateli Unii Europejskiej, że „Komisja Europejska zmieniła koncepcję w sprawie uchodźców” i że zostało osiągnięte porozumienie z Turcją. Miała to być decyzja 28 niezawisłych państw a w zasadzie ich legalnych władz oraz stosownych organów Unii Europejskiej. Tak przynajmniej wynikało z wiadomości na portalu TVN24 z 21 marca br. pod tytułem:”… „ KE chce rozszerzyć „turecki” plan w sprawie uchodźców”. 
„Plan KE” miał rozwiązywać „nabrzmiałe problemy państw i uchodźców” ale co konkretnie, to nie podali. Zresztą już 22 marca nie trzeba było tłumaczyć niczego, bo pojawiły się znacznie ciekawsze informacje. Praktycznie "wybuchowe".

Tymczasem tego samego dnia tj.  21 marca 2016 r. kiedy portal TVN24 podawał informacje o tym, jak to Komisja Europejska uzgodniła w Brukseli  te słynne „pieniądze za ludzi” z panem  prezydentem Recepem Tayyipem Erdoganem, to w niedalekim Dreźnie w trakcie manifestacji organizacji/partii PEGIDA  pani Tatjana Festerling podała do publicznej wiadomości rewelacje na temat prawdziwego pochodzenia pomysłów zawartych w porozumieniu KE z Turcją  oraz rzuciła oskarżenie, iż Kanclerz Niemiec Angela Merkel dała Komisji Europejskiej do realizacji „zmodyfikowany plan” zaprezentowany w wersji pierwotnej  26 września 2015 r. przez George’a Sorosa na jego stronie internetowej. TEGO George’a Sorosa. Filantropa.

Ten sześciopunktowy plan czy raczej manifest pod nazwą Project Syndicate wyciągnął przed oczy opinii publicznej pewną szarą postać polityki europejskiej, niejakiego pana Geralda Knausa, prezesa czy dyrektora organizacji pozarządowej pod nazwą European Stability Initiative (ESI),będącej think-thankiem finansowanym przez Sorosa.

Otóż okazało się, że 16 marca 2016 r. pan Gerald Knaus ur. 1970 r. w Bramberg am Wilkogel w austriackiej Styrii,  „studiujący w Oxfordzie i gdzie indziej” – udzielił wywiadu dziennikowi Die Welt, w którym to wywiadzie poinformował, iż  ESI „…wypracował dla Merkel strategiczne podstawy dla polityki azylowej, kwot uchodźców w ścisłej współpracy z Turcją…”. 
Pan Knaus czy raczej „think-thank” - ukończył  „Plan” szczęśliwie 4 października 2015 r.  I od tego dnia nazywał się  on  już  The Merkel Plan: restoring control; retaining compassion. Pan Knaus nie podaje, jaka była rola pana prezydenta Erdogana w tworzeniu tego planu. Może żadna.
Podstawowe punkty tego „Planu Merkel” zostały zreferowane publicznie przez panią Festerling. Były to:
- w ciągu następnych 12 miesięcy Niemcy oficjalnie zaoferują azyl dla 500.000 syryjskich uchodźców, którzy są zarejestrowani w tureckich obozach i przetransportuje ich do Niemiec,
- w zamian Turcja zaakceptuje i zabierze do siebie wszystkich uchodźców, którzy dostali się do Grecji przez Morze Egejskie,
- Niemcy zrekompensują tureckie ustępstwo poprzez wsparcie finansowe a także polityczne w EU w zdobyciu zwolnienia z wiz w 2016 r….”.

I na tej manifestacji pani Festerling pracowicie dokonała porównania treści zawartych w przedstawionym wyżej „Merkel Plan” z ustaleniami zawartymi w dokumencie pod nazwą „EU-Turkey Statement 16 March 2016” a zamieszczonym na stronie Council of the European Union. Jest to dokument zawierający 9 punktów, który KE podpisała z prezydentem Erdoganem.

Jeszcze ciekawsza jest lista pomysłów pana Sorosa opublikowana na jego stronie internetowej pt. „Rebuilding The Asylum System” ( Projekt Syndicate) z dnia 26 września 2015 r. : „… Tu jest sześć elementów kompleksowego planu.
Po pierwsze, EU  MUSI zaakceptować co najmniej milion szukających azylu ROCZNIE w dającej się przewidzieć przyszłości (…) Adekwatne finansowanie jest krytyczne. EU MUSI dostarczyć 15.000 Euro (16.800 USD) na jednego „szukającego azylu” na każdy  z pierwszych dwóch lat pomocy w celu pokrycia kosztów mieszkania, opieki zdrowotnej, kosztów edukacji – i spowodowanie aby uchodźcy byli BARDZIEJ ATRAKCYJNI dla krajów członkowskich. To może podwyższyć te fundusze przez wyemitowanie długoterminowych obligacji (..) co będzie dawało dodatkowe korzyści poprzez wprowadzenie usprawiedliwionego bodźca podatkowego do gospodarki europejskiej (..)
Po drugie, EU MUSI poprowadzić wysiłek globalny aby dostarczyć adekwatne fundusze do Libanu, Jordanii i Turcji aby wesprzeć CZTERY MILIONY uchodźców aktualnie żyjących w tych krajach. 
Jak dotychczas , tylko drobna cząstka finansowania niezbędnego dla choćby podstawowej opieki została zebrana. Jeśli zostanie włączona edukacja , trening  i inne podstawowe potrzeby zostaną włączone, roczne koszty wyniosą co najmniej 5.000 Euro na uchodźcę lub 20 mld Euro.  Dzisiejsza pomoc EU dla Turcji , chociaż podwojona w ostatnim tygodniu, nadal wynosi tylko 1 miliard Euro. W dodatku EU winna również pomóc w stworzeniu SPECJALNYCH STREF EKONOMICZNYCH ze statusem handlowym na zasadach preferencyjnych w regionie, włączając w to Tunezję i Maroko, aby uatrakcyjnić inwestycje i wygenerować miejsca pracy zarówno dla lokalsów jak i uchodźców (…)
Po trzecie, EU MUSI NATYCHMIAST zacząć budować jedną EU Agencję ds. Migracji i Azylu oraz ewentualnie jedną Straż Graniczną EU. Obecny „patchwork” z 28 oddzielnych systemów azylanckich NIE PRACUJE: jest drogi, nieefektywny i prowadzi do szalenie niekonsekwentnych efektów w zakresie tego KTO kwalifikuje do przyznania azylu (…).
Po czwarte, bezpieczne kanały muszą być zbudowane dla szukających azylu, poczynając od zabrania ich z Grecji i Włoch do KRAJÓW ICH PRZEZNACZENIA. To jest bardzo pilne w celu opanowania paniki…”.

Jak widać,  jest to genialny w swym szaleństwie pomysł na „wielki skok na kasę”, którą dawać będzie ponad 300 mln Europejczyków a która będzie znikać w czarnej dziurze Północnej Afryki i Bliskiego Wschodu – w wykonaniu tysięcy „organizacji pozarządowych”, z których znaczna część już dawno została powołana do życia przez pana Sorosa lub jego kumpli.  
No i Genialny Staruszek  uruchomił nikomu nieznanego socjologa z austriackiej wioski z jedną drogą czyli pana Geralda Knausa, dał mu biura w Berlinie, Brukseli  i w Istambule i zainspirował go, aby   kursował pomiędzy panem Erdoganem i panią Merkel, żeby „uzgodnili” co można wcisnąć tym frajerom w UE do przegłosowania. Zapewne jakaś część z tych państwa ma już dzieci i wnuki oczekujące w blokach startowych do tych „organizacji pozarządowych opiekujących się czterema milionami uchodźców w Maroko, Libanie, Tunezji i Turcji”.
Pomysł  w wersji "uzgodnionej" między KE a Turcją został znacznie okrojony co do "wielkości świadczeń", które "Europa musi" ale nie wiemy, czy to nie jest przypadkiem tylko "taka macanka" - czyli gotowanie  żaby zaczynajac od zimnej wody.

Tymczasem pani Tatiana Festerling na ulicznej demonstracji w Dreźnie zapytuje (w ślad za prof. Gunnarem Heinsdohnem): dlaczego uchodźcy nie zostali na Bliskim Wschodzie? Dlaczego Merkel i EU nie rozpoczęły negocjacji z Organizacją Współpracy Islamskiej (OIC), która obejmuje 57 państw, zajmujących łącznie 26 mln km kwadratowych powierzchni, czyli 75 razy większą niż powierzchnia Niemiec i 6,5 razy większą od powierzchni EU? W krajach Organisation for Islamic Cooperation żyje 1,5 mld mieszkańców, co oznacza, że nawet 10 mln uchodźców stanowiłoby nie więcej niż 0,6% całej populacji.
A na drodze do szczęśliwej realizacji  planu pojawiły się dwie czarne owce czyli Węgry i Polska, ale z tym „przekleństwem” pan Soros postanowił się pogodzić. Przynajmniej na razie.  Okazuje się , że w 2014 r. wydana została jego książka we współpracy z niemieckim dziennikarzem  Gregorem Schmitzem pt. “The Tragedy of the European Union: Disintegration or Revival?” (Tragedia Unii Europejskiej : Dezintegracja czy odrodzenie?”)

 W lutym tego roku w The New York Review of Books ukazał się jego wywiad , którego udzielił  a jakże,  panu Gregorowi Schmitzowi.  Wiele tam było słów na temat „koncepcji mojej i Angeli Merkel” jak również cała , mało skromna lista przypisywanych sobie osiągnięć, z obaleniem muru berlińskiego włącznie. Co tu mówić, pan Soros  praktycznie „kradnie” zasługi „naszego Lecha”.  Dużo też było o „otwartym społeczeństwie”, które szanowny Starzec miał osobiście „zaszczepiać” na całym świecie ale już w Europie Wschodniej to szczególnie.

No i tu wyłonił się problem. Bo pan Schmitz zapytał : Był Pan tak bardzo zaangażowany w promowanie zasad społeczeństwa otwartego i wspierał Pan demokratyczne zmiany we Wschodniej Europie. Dlaczego jest tam taki opór i resentyment w stosunku do uchodźców?
 Na to pan Soros: „…Albowiem zasady społeczeństwa otwartego nie mają głębokich korzeni w tej części świata. Węgierski premier Victor Orban promuje zasady tożsamości węgierskiej i chrześcijańskiej. Kombinacja tożsamości narodowej z religijną jest silną mieszanką. I Orban nie jest sam. Lider nowo wybranej partii rządzącej w Polsce, Jarosław Kaczyński przyjmuje podobne podejście. On nie jest tak inteligentny jak Orban, ale jest przebiegłym politykiem i wybrał imigrację jako centralny punkt swojej kampanii. Polska jest jednym z najbardziej etnicznie i religijnie homogenicznych krajów w Europie. Imigrant islamski w katolickiej Polsce jest uosobieniem „Innego”. Kaczyński z sukcesem maluje go jako diabła.

To pan Schmitz dopytuje: A szerzej, jaka jest pańska opinia na temat sytuacji w Polsce i na Węgrzech?
Pan Soros: „… Chociaż Kaczyński i Orban są bardzo różnymi ludźmi, reżymy, które zamierzają ustanowić , są bardzo podobne. Jak sugerowałem, zamierzają wykorzystać mieszankę etnicznego i religijnego nacjonalizmu w celu utrzymania się przy władzy. W takim sensie próbują zbudować ponownie rodzaj fikcyjnej (sham) demokracji, która dominowała w okresie między Pierwszą a Drugą Wojną Światową na Węgrzech Admirała Horthy’ego i Polsce Marszałka Piłsudskiego. Będąc już przy władzy , są oni zdolni do przechwycenia pewnych instytucji demokratycznych, które są i winny być autonomiczne, czy to bank centralny czy to trybunał konstytucyjny. Orban już to zrobił, a Kaczyński dopiero zaczyna teraz. Oni będą ciężcy do usunięcia….”.
Zatem jak widać, mimo wysiłków i kosztów pan Soros realistycznie ocenia, że „trudno będzie usunąć ICH”.  Czyli na razie panowie Orban i Kaczyński „dostali odroczenie”.  Oczywiście nie będziemy Dziadka Sorosa oskarżać o ignorancję: muzułmanie żyją w Polsce parę wieków i są dobrymi obywatelami Rzeczpospolitej, mającymi największy problem z „importem z Arabii Saudyjskiej”.

Ale problem ma teraz pani Angela Merkel, której „doradca” czyli pan Gerald Knaus został „rozszyfrowany” jako „chłopak Sorosa”.  I portale niemieckojęzyczne ale też i anglosaskie pełne są informacji i analiz na temat tego, w jakim stopniu Angela Merkel w sprawie uchodźców mogła realizować  polecenia Sorosa, przekazywane przez jej rzekomego doradcę, negocjując „na korzyść Erdogana”.

Nie wiadomo, czym się to wszystko skończy, bowiem rewelacje o „doradcy Knausie” z Austrii pojawiły się tuż po zamachach w Brukseli.
Natomiast z drugiej strony „barykady niemieckiej” pojawił się były prezydent Czech Vaclav Klaus, który jest zapraszany na spotkania nowej partii Alternative for Germany. Pisze z tych podróży po Niemczech dzisiejszych notatki. Najciekawsze jest to, że wiele spotkań tej partii nie dochodzi do skutku, bo właściciele sal są zastraszani przez „telefony”. Cudzoziemski polityk na emeryturze jest tego świadkiem. W tym momencie nie ma znaczenia, o czym miał rozmawiać z Niemcami.  Istotne jest to, iż jest świadkiem – łamania demokracji w Niemczech w sposób jak najbardziej przypominający komunistyczne reżymy.

Temat uwikłania urzędującej Kanclerz w realizację pomysłów jakichś cudzoziemskich cudotwórców finansowych – zapewne będzie przedmiotem szerokiej dyskusji  wśród Niemców. Nie wiem, jak to wygląda od strony prawnej ale od strony wizerunkowej wygląda to żałośnie.
Ale uwikłanych jest wielu polityków z obu stron Atlantyku. Kiedy pan Kerry gratuluje ograbionej Grecji w 196 rocznicę odzyskania niepodległości – „ducha humanitarności” – trafikanci doskonale zorientowani w stanie negocjacji w Brukseli z Erdoganem – już „wyciszyli” transport „uchodźców” do Grecji. Jakkolwiek oficjele i działacze organizacji tzw. pomocowych zastrzegają się, że nic nie wiadomo na pewno, anglosaska prasa pisze, że między 20 marca br , kiedy porozumienie weszło w życie a 26 marca – ilość dziennych „przybyć” spadł z 930 do 78. W niedzielę miało być tylko 73.
A Deutche Welle (za FAZ) podaje , iż w pierwszym tygodniu kwietnia mają ruszyć nowe trasy z jakiegoś turystycznego ośrodka w Antalyi w Turcji oraz z portu Mersin koło syryjskiej granicy jak również w porcie w Atenach – na kierunek włoski. Cena 3000-5000 Euro/ głowę, 200 ludzi na łódkę. Trafikanci i „uchodźcy” już są świadomi utrudnień na „bałkańskim szlaku” i szukają tras alternatywnych.

A ja  pytam nieśmiało: kto zarobił na wystrzeleniu miliardów pocisków w tych wszystkich „kwiatowych rewolucjach’, ile ton bomb, sprzętu wojskowego zostało „zużyte”, aby armie mogły „zamówić nowe”. Bo „czynnik ludzki” był chyba od początku najmniej ważnym elementem tego dramatu. Choćby kobiety zgwałcone w Kolonii, Szwecji czy Norwegii.  Ile pochłonęły „wiosny” nawet nie śmiem pytać.

Der Onet nic o tym nie pisze. Za to pisze, iż szwagierka szefa opozycji greckiej pani Dora Bakoyannis z domu Mitsotakis była burmistrz Aten strasznie nagadała na Polskę „za tych uchodźców”. Może nie lubi Polaków. Jej szwagierka słynna Mareva Grabowski miała dziadka Polaka z galerią malarstwa w Londynie i dobrze prosperującym biznesem aptekarskim. I szykuje się do posady żony premiera. A znowuż konkurencyjna politycznie rodzina Papandreu wywodzi się w prostej linii (żeńskiej) od litewskiego ziemianina, carskiego oficera, socjalisty, powstańca, zesłańca i słynnego w Grecji inżyniera i odkrywcy starożytnych zabytków – Zygmunta Mineyki.  Pani Dora wyuczona w niemieckich uniwersytetach może Polski nie lubić.
A oczywiście pan prezydent Turcji Recep Tayyip Erdogan to największy szczęściarz na świecie. I bystrzak.