Tak się ostatnio wgryzłam w historię Argentyny i Irlandii
aby udoskonalić planowaną notkę o różnych rocznicach obchodzonych w roku 2017,
że po trzech tygodniach notki nie było i pisać już mi się nie chciało. Zaczęło
to zabawnie przypominać metodę doskonalenia ustaw o reformie sądownictwa, co to
one mają być doskonałe ponad wszelkie wyobrażenie. Oczywiście z troski o
praworządność i w pragnieniu uczynienia sądów doskonałymi.
W tzw. międzyczasie Pan Prezydent „obszedł” 200-lecie
śmierci generała Tadeusza Kościuszki, miłego safanduły i genialnego inżyniera
od umocnień wojskowych oraz masona. Trochę to przypomina „katolicki syndrom
sztokholmski”, bowiem w tym samym miesiącu mijało 100 lat od założenia przez
św. Maksymiliana Rajmunda Kolbe Rycerstwa Niepokalanej, masowego ruchu
modlitewnego a o św. Maksymilianie powstał jedynie film o mikroskopijnym
budżecie, zrobiony przez grupę ludzi dobrej woli, który to film oczywiście
ukazał geniusz Wielkiego Męczennika i wiele Jego talentów ale już ta
„manifestacja na Placu św. Piotra w Rzymie masonów na 200-lecie założenia”
czyli w roku 1917 – musiała zejść na dalszy plan, zapewne z powodu ograniczeń
budżetowych
Ale czemu się dziwić, skoro nasze państwo, celem ubogacenia
moralnego obywateli w 90% nominalnych katolików - jako Dzień Nauczyciela czci rocznicę założenia
Komisji Edukacji Narodowej czyli
rocznicę powołania bandy zbójców pod wodzą mętnego księdza i jeszcze
mętniejszego urzędnika państwowego księdza Kołłątaja, której głównym zajęciem
było grabienie majątku jezuitów i rozwalanie dobrych szkół jezuickich,
służących I RP jakieś 150 lat z okładem.
Komisja Edukacji Narodowej poza dewastacją szkolnictwa katolickiego w I Rzeczpospolitej niewiele zdołała zrobić, bowiem zaraz „przyszły zabory” i nawet insurekcja pod wodzą tego miłego Inżyniera Kościuszki z Loży Galileusz – pomogła jak umarłemu kadzidło. Nikt się go nie bał i nikt się z nim nie liczył, dlatego może taki „pasujący na idola Polaków”.
Na pociechę można powiedzieć, że katolicka (kiedyś) Irlandia
poszła jeszcze dalej i obchodzi Dzień św. Patryka – BEZ św. Patryka.
Rząd irlandzki
republikański, który przywiązuje wielką wagę do promocji Irlandii i robi to
bardzo skutecznie doszedł już do tego, że w Dzień św. Patryka w katedrach
katolickich organizuje „koncerty poświęcone św. Patrykowi” ale BEZ Mszy św.
oraz dla uczczenia Świętego organizuje
podświetlanie na zielono (zielona koniczynka św. Patryka) takich obiektów na
świecie jak Krzywa Wieża w Pizie, chiński mur, Kolosseum, pomnika Chrystusa w
Rio de Janeiro.
W uzupełnieniu organizuje pokazy jedynego tańca
irlandzkiego, jaki pozostał Irlandczykom po ubogaceniu przez protestantów
brytyjskich – na dworcach kolejowych czy w galeriach handlowych ale bez strojów
ludowych, bo katoliccy chłopi irlandzcy umierający z głodu ich nie mieli – i
jest super. Są też wielotysięczne tłumy Irlandczyków na placach i ulicach,
wszyscy na zielono i …zero akcentów religijnych. Wszystkim się to strasznie podoba, Irlandczycy
się wszystkim podobają i nazywa się to „irlandzkie dziedzictwo”.
Jeśli można już obchodzić rocznicę Świętego Katolickiego BEZ Kościoła
Katolickiego za to z mityczną koniczynką i nikogo to nie dręczy specjalnie, to
jak ma dziwić przemilczenie powstania w
roku 1917 r. Dzieła modlitewnego Katolików, mającego na celu – NAWRÓCENIE
błądzących.
Św. Maksymilian Kolbe 16 października 1917 r. wraz z sześcioma kolegami z Kolegium Serafickiego powołał do życia organizację zatwierdzoną przez Papieża, której celem wedle statutu jest:”… Starać się o nawrócenie grzeszników, heretyków, schizmatyków, a najbardziej masonów i o uświęcenie wszystkich pod opieką i za pośrednictwem NMP Niepokalanej…”. Obecnie specjalne nabożeństwa „za masonów” odbywają się w Niepokalanowie każdego 16/17 dnia miesiąca.
Św. Maksymilian Kolbe 16 października 1917 r. wraz z sześcioma kolegami z Kolegium Serafickiego powołał do życia organizację zatwierdzoną przez Papieża, której celem wedle statutu jest:”… Starać się o nawrócenie grzeszników, heretyków, schizmatyków, a najbardziej masonów i o uświęcenie wszystkich pod opieką i za pośrednictwem NMP Niepokalanej…”. Obecnie specjalne nabożeństwa „za masonów” odbywają się w Niepokalanowie każdego 16/17 dnia miesiąca.
Dzięki staraniom różnych „komisji edukacji narodowych” jak
Europa długa i szeroka dzisiaj wolno nawracać – muzułmanom Europejczyków ale
już katolikom – wara od nawracania, bo to się nazywa opresja religijna. Koleżanki
z Nowoczesnej wytłumaczą to szerzej.
W puste miejsce po zniszczonej pamięci po wielkich
katolickich rodach budujących świetność Europy, w tym wielkich Świętych
Katolickich – „komisje edukacji narodowej” wpychają nam przed oczy odpowiednio
spreparowaną pamięć o różnych „ludziach szlachetnych”, abyśmy się mogli
„zadumać nad głębią ich rozterek moralnych i ich pragnieniem sprawiedliwości”. Przypadkiem
omijali kościoły szerokim łukiem. Albo wchodzili aby zamknąć na wieki.
Na ten przykład w Polsce dzięki pieniądzom podatników można było nakręcić pełnometrażowe filmy fabularne o niejakiej pułkownik Brystygierowej z MBP (bez męczenia nas jej dokonaniami w zakresie likwidacji Kościoła Katolickiego i księży w PRL) oraz „profesor seksuologii” Michaliny Wisłockiej, co to ciemnemu ludowi nad Wisłą miała opracować „podręcznik z pozycjami”.
Na ten przykład w Polsce dzięki pieniądzom podatników można było nakręcić pełnometrażowe filmy fabularne o niejakiej pułkownik Brystygierowej z MBP (bez męczenia nas jej dokonaniami w zakresie likwidacji Kościoła Katolickiego i księży w PRL) oraz „profesor seksuologii” Michaliny Wisłockiej, co to ciemnemu ludowi nad Wisłą miała opracować „podręcznik z pozycjami”.
katolickiej Irlandii
rządy stosują podobną metodę „wypełniania pustych miejsc” po katolickich
przodkach i na ten przykład właśnie w tym miesiącu został tam wyemitowany w
całkiem sporej ilości (122 tysiące na pierwszy rzut) znaczek pocztowy z
podobizną niejakiego Ernesto Che Guevary z dalekiej Argentyny, który w listowiu
drzewka genealogicznego ma przodka Patricka Lyncha ur. 1705 r. w
Galway (port w zachodniej Irlandii).
Przodek ten miał uciec przed prześladowaniami protestantów
brytyjskich (w uzasadnieniu wydania znaczku nie używa się słowa „protestancki”)
do Hiszpanii pod ochronę katolickiego króla a następnie z Kadyksu popłynąć do Buenos Aires
w Wicekrólestwie Peru w Ameryce Południowej, stanowiącego od połowy XVI w.
własność korony hiszpańskiej.
Tam ożenił się z
córką bogatych hiszpańskich „laplatańczyków” i zrobił karierę oraz majątek i
umarł spokojnie w mieście Potosi, dzisiaj
Bolivia. Jego synowie i wnukowie majątek powiększyli w sposób
widowiskowy a pra-pradziadek Ernesta Che Guevary pan Patricio Lynch y Roo jest czasem określany jako jeden z
najbogatszych ludzi Ameryki Południowej swojej epoki czyli połowy XIX w.
Znaczek pocztowy Irlandii poświęcony 50-tej rocznicy śmierci
rewolucjonisty i marksisty Che Guevary pra-prawnuka najbogatszego człowieka
Argentyny wywołał spore oburzenie wśród Irlandczyków i wśród emigrantów
kubańskich w USA. Władze Irlandii wytłumaczyły, iż spośród różnych kandydatów
wybrano Ernesto Che Guevarę, bo „był z pochodzenia Irlandczykiem i może
skutecznie promować Irlandię”.
Ernesto Che Guevara był Irlandczykiem w 1,56%, ale czyż
dobre chęci i entuzjazm no i fakt, iż „bohater Kuby” oraz Boliwii prezydenta
Moralesa i Wenezueli śp. Hugo Chaveza pasuje do obecnej „narracji” elit rządzących
Irlandią jak również elit USA i UE - jako „marksista, bojownik o sprawę ludu
zamordowany przez siepaczy boliwijskiej armii wyszkolonych przez demoniczne CIA”.
Tak więc odbywa się „promocja Irlandii” przy pomocy Che
Guevary i jego rewolucyjnego poświęcenia a tymczasem dyskretnie przemilczana
jest sprawa układu, jaki zawarł autor kultowego plakatu Che i obecnie – znaczka
Poczty Irlandii z portretem Che za 1 euro - irlandzki plastyk Jim
Fitzpatrick z rodziną Ernesto Che
Guevary (córka Aleida i brat Juan Martin Guevara de La Serna) .C oraz bardziej
sfrustrowaną tym, jak elegancko podgrzewa wierunkiem „rewolucjonisty Che” -
popyt na swoje bardzo luksusowe zegarki firma Rolex czy cały „przemysł golfowy”
a w 2012 r. nawet niemiecka firma Mercedes-Benz próbowała „popchnąć sprzedaż”
swoich bryk „imidżem Che”.
Okazuje się, że komunizm był fantastyczną sprawą na tej
Kubie, ale się już ma ku końcowi i nie wszyscy wyszli z tego eksperymentu tak
świetnie zabezpieczeni materialnie jak rodzina Castro.
Więc uznany spec od reklamy (projekty płyt
dla zespołu Thin Lizzy m.in.) pan Jim Fitzpatrik, który w latach 60-tych w
cudowny i tajemniczy sposób wszedł w posiadanie kultowego zdjęcia Che,
wykonanego przez kubańskiego fotografa Alberto Kordę ( a oficjalnie
podarowanego włoskiemu wydawcy Giangiacomo Feltrinellemu przez samego autora) -
jakoby poprzez anarchistyczną organizację holenderską Provos zamierza wystąpić o „ustanowienie praw
autorskich” do kultowego plakatu z wizerunkiem Che , aby zyski przekazywać
rodzinie Che na Kubę. Bo wcześniej ich nie posiadał z własnego wyboru i
rozdawał plakat z Che jak popadnie – za darmo.
Tak to rewolucja wróciła do komercji. A może nigdy z niej
nie wychodziła. To w końcu też impreza dotycząca dóbr tego świata a konkretnie
– gwałtownej zmiany właściciela dóbr bez zapłaty, połączonej niejednokrotnie z
unicestwieniem dotychczasowego właściciela.
W tym sensie Che Guevara „współtwórca rewolucji kubańskiej” został
przez praktycznych braci Castro zwyczajnie –spławiony. W jednej rewolucji może
być tylko jeden lider i jedna marka. Na Kubie był to Fidel, kolekcjoner
Rolexów. Trzeba było coś zorganizować
dla Che, bo bilans „plusów i minusów” trzymania go na Kubie stawał się ujemny.
Czy też może taki miał być właśnie los Che: widowiskowy i medialny lecz kiepski.
O ileż bowiem martwy i dobrze sfotografowany Che Guevara był bardziej przydatny „światowej rewolucji” niż Che żywy i nieznośny z tą swoją manierą socjopaty z wyższych sfer, „któremu należy się więcej”.
O ileż bowiem martwy i dobrze sfotografowany Che Guevara był bardziej przydatny „światowej rewolucji” niż Che żywy i nieznośny z tą swoją manierą socjopaty z wyższych sfer, „któremu należy się więcej”.
Che Guevara zginął marnie w biednej Boliwii we wsi La
Higuera, gdzie diabeł mówi dobranoc 9
października 1967 r. a zdjęcia i plakaty były już wiosną 1968 r. na
manifestacjach studenckich całej Europy i USA.
Plakaty pojawiły się dzięki Jimowi Fitzpatrickowi a zdjęcia dzięki
panu Giangiacomo Feltrinellemu, który w najgorętszym momencie tuż po zajęciu
ostatniej kryjówki Che Guevary i resztki partyzantów przez wojska boliwijskie 9 października 1967 r. – pojawił się i
„zaopiekował” natychmiast dziennikiem Che Guevary i innymi jego papierami.
Tak się składa bowiem, że Regis Debray „francuski dziennikarz” oraz artysta i rewolucjonista kubański z
pochodzenia Argentyńczyk Ciro Bustos i ,
słuchajcie, słuchajcie – brytyjski dziennikarz George Andrew Roth – zostali
schwytani przez patrol wojsk boliwijskich
już 20 kwietnia 1967 r. w miejscowości Muyupampa (obecnie Villa Vaca Guzman)
czyli prawie 6 miesięcy przed schwytaniem i rozstrzelaniem Che Guevary. Byli
oni jakoby poddawani ciężkiemu śledztwu a nawet torturom w sprawie ujawnienia
miejsca pobytu Che, ale Ciro Buscos na emigracji w Szwecji upierał się, że służby boliwijskie „wiedziały
wszystko”. No a Feltrinelli krążył i
czekał nie wiadomo na co, bowiem Regis Debray dostał wyrok 30 lat więzienia i
wynegocjowano mu zmniejszenie do 3 i dyskretnie wypuszczono w 1970 r. Aby mógł
wrócić do Paryża i rozwinąć swoją karierę jako doradca prezydenta Mitteranda.
Między innymi.
No a Che Guevara
został „zabity na śmierć” przez boliwijskiego sierżanta w miejscowości La
Higuera, zaledwie 300-400 km od miejscowości Potosi, gdzie w roku 1763 zmarł
spokojnie w swoim łóżeczku jego przodek Patrick Lynch z Galway.
W przeciwieństwie do swojego przodka zostawił swoje dzieci
bez należytego zabezpieczenia a tym
bardziej nie dał im majątku ojciec Che Guevary, pan Ernersto Rafael Guevara
Lynch, który przeżył syna o całe 20 lat.
Pan Ernesto Rafael Guevara Lynch, ojciec Che Guevary urodził się w roku 1900 jako jedyny syn wśród pięciu sióstr w małżeństwie Roberto Guevary Castro i Any Isabel Lynch Ortiz, bardzo bogatej potomkini jeszcze bogatszego dziadka Patricio Josepha Juliana Lynch y Roo – wnuka sławnego Patricka Lyncha z Galway. Patrick Lynch zbił spory majątek w Wicekrólestwie Peru ale jego wnuk powiększył fortunę do bajecznych rozmiarów, skupując począwszy od lat 20-tych XIX w. rancza i gigantyczne obszary ziemi w rejonie La Plata. Niektórzy twierdzą, po zapoznaniu się z archiwami obrotu gruntami tamtych lat, iż Patricio Joseph Julian Lynch y Roo – był w pewnym momencie najbogatszym człowiekiem Ameryki Południowej. Miał hodowlę bydła mięsnego, prowadził wymianę handlową z USA i krajami Europy, posiadał nawet własne statki, w tym jeden uczestniczył w zajęciu Falklandów.
Pan Ernesto Rafael Guevara Lynch, ojciec Che Guevary urodził się w roku 1900 jako jedyny syn wśród pięciu sióstr w małżeństwie Roberto Guevary Castro i Any Isabel Lynch Ortiz, bardzo bogatej potomkini jeszcze bogatszego dziadka Patricio Josepha Juliana Lynch y Roo – wnuka sławnego Patricka Lyncha z Galway. Patrick Lynch zbił spory majątek w Wicekrólestwie Peru ale jego wnuk powiększył fortunę do bajecznych rozmiarów, skupując począwszy od lat 20-tych XIX w. rancza i gigantyczne obszary ziemi w rejonie La Plata. Niektórzy twierdzą, po zapoznaniu się z archiwami obrotu gruntami tamtych lat, iż Patricio Joseph Julian Lynch y Roo – był w pewnym momencie najbogatszym człowiekiem Ameryki Południowej. Miał hodowlę bydła mięsnego, prowadził wymianę handlową z USA i krajami Europy, posiadał nawet własne statki, w tym jeden uczestniczył w zajęciu Falklandów.
Było to możliwe dzięki temu, że w roku 1810 doszło pod pretekstem abdykacji króla
Hiszpanii Ferdynanda VII i koronacji brata Napoleona – Józefa do – nieuznania
„takiej” władzy królewskiej i rozpoczęcia „rewolucji majowej” w Buenos Aires,
która w wyniku dramatycznych i krwawych wydarzeń polegających tworzeniu na
terytoriach Ameryki Południowej – lokalnych autonomii, które przekształciły się
następnie w niezależne od Hiszpanii – państwa.
Rodzina Lynch była mocno i niezbyt elegancko zamieszana w te
wypadki. Ciocia pana Patricio Josepha
Juliana Lyncha y Roo (ur. 1789 w Buenos
Aires) czyli siostra jego ojca Justo Pastora Lyncha y Galyan – pani Maria Rosa
Lynch (ur. 1761) – córka Patricka Lyncha z Galway wyszła za mąż za potomka
weneckiego emigranta – pana Juana Jose Antonio Castelli.
Wujek Juan Jose
Castelli był bardzo wzbogaconym kupcem (weneckim ), który wraz z innymi
nowobogackimi prawdopodobnie źle znosił wysokie tony hiszpańskiej bogatej katolickiej
arystokracji kreolskiej (Hiszpanie już urodzeni w Ameryce Południowej)
zarządzającej w imieniu katolickich królów Hiszpanii Wicekrólestwem Peru czyli
do roku 1776 całą Ameryką Południową za wyjątkiem Wenezueli – i to od roku
1544. No i tak się ciekawie złożyło, że
w XVIII w. pojawiło się na terenach wicekrólestwa Peru sporo różnych
„emigrantów”, którzy wyznawali poglądy oświeceniowe i przejmowali się ideami
Diderota, Rousseau, Woltera. Jak również zakładali loże.
Na przykład niektórzy „ojcowie założyciele” współczesnych
państw Ameryki Południowej, powstałych na trupie Wicekrólestwa Peru – Logia
Lautaro. Na przykład „założyciel Chile”
pan Bernardo O’Higgins, syn naturalny Ambrosio O’Higginsa, Irlandczyka w
służbie królów Hiszpanii – gubernatora w latach 1788-1796 a nawet wicekróla
Peru 1796-1801 czy generał Jose de San Martin, którego tatko gubernator królów
Hiszpanii – likwidował redukcje jezuickie na podstawie decyzji króla Carlosa w
1767 r.
No więc kiedy przyszła
ciężka godzina na „centralę” czyli Królestwo Hiszpanii, natychmiast na
powierzchnię życia politycznego wyszli
„reformatorzy w duchu oświecenia”, między innymi wujek wenecki Juan Jose
Castelli. W dniach 18-25 maja 1810 r.
odbył się w Buenos Aires regularny zamach stanu z udziałem wojska i ustanowiony
został „rząd prowizoryczny w imieniu Pana naszego Króla Ferdynanda VII” czyli
tzw. Primera Junta.
W lipcu 1809 r. działająca na terenie
Hiszpanii na czas uwięzienia króla Ferdynanda VII – Junta Suprema Central odwołała
dotychczasowego wicekróla Rio de La Plata – generała Santiago de Liniers z
bardzo starego rodu francuskich hrabiów de Liniers, których przodek zginął w
bitwie pod Poitiers i zastąpiła go pułkownikiem marynarki hiszpańskiej
Baltasarem Hidalgo de Cisneros. Cisneros otrzymał nawet ofertę współpracy od
Junta Primera, ale grzecznie podziękował „obu juntom” i złożył dymisję oraz
wyruszył w drogę powrotną do Hiszpanii. Bo on z Hiszpanii był.
W tym czasie generał Santiago de Liniers gubernator „tymczasowy”
Terytoriów Guarani i Tapas – zaczął organizować „antyrewolucyjne podziemie” w
celu odwojowania władzy dla Królów Hiszpanii. W tym celu zainstalował się w
jakiejś pojezuickiej „estancii” w rejonie miasta Cordoba.
Ruch rojalistyczny na terenie Wicekrólestwa Rio De La Plata
nie zdołał się rozwinąć, albowiem do Buenos Aires dotarł szybko donos o
knowaniach generała Santiago de Liniers i wujek Patricio Lyncha, przyszłego
multimilionera – członek pierwszego składu Junta Primera – zjawił się
natychmiast ze stosownymi siłami wojskowymi, zaaresztował generała de Liniers –
i BEZ SĄDU – wydał rozkaz rozstrzelania tegoż. Był lipiec 1810 r. W grudniu
odbyła się egzekucja innych oficerów z rojalistycznego spisku i w ten sposób
„niepodległość Rio De La Plata została uratowana”.
I dzięki takim zdecydowanym ludziom jak wujek Juan Jose
Castelli siostrzeniec Patricio Joseph Lynch y Roo mógł był skupować od połowy
lat 20-tych na terenie Rio de La Plata – rancza –hurtem. Od tysięcy hektarów do
wypasu bydła w San Pedro na Paraną na północy przez Arrecifes, Chacabuco oraz
Arroyo Pinazo w rejonie Buenos Aires do wspaniałych ranch w rejonie Loberia i
Balcarce (niedaleko Mar Del Plata) ok. 1000 km na południe od Buenos Aires. Z
nieznanych powodów nastąpił spory ruch w tych ranczach i wszyscy bardzo chcieli
się ich pozbyć, zapewne niedrogo, na rzecz kuzyna człowieka, który instalował
„nową niepodległość” w sposób tak zdecydowany.
Warto też wspomnieć o jego bracie Estanislao Lynch y Roo (
1793-1849), który udzielał się patriotycznie i rewolucyjnie w Valparaiso porcie
na Pacyfiku (obecnie Chile) m.in. w przerzucie broni między „ojcami Chile i
Argentyny”: generałami San Martin i O’Higgins. To też mogło mieć wpływ na
znaczne sukcesy biznesowe rodziny.
Potem przyszły spokojne stosunkowo czasy a potomkowie
Patricio Lyncha y Roo – coraz mniej robili ale konsumowali na dawnym poziomie a
majątek trzeba było dzielić.
Ojciec Ernesto Che Guevary, jedyny syn Any Isabel Lynch
Ortiz doszedł do tego że ledwie ukończył studia architektoniczne, ożenił się z wyzwoloną obyczajowo panienką Celią de la Serna de la Llosa a
następnie latami „poszukiwał pracy” żyjąc elegancko i światowo z pensji wydzielanej mu przez matkę. Były to lata 20-te i 30-te XX w. a rodzina
Lynch należała do oligarchii niepodzielnie panującej w Ameryce Południowej od
Wenezueli po Patagonię. Od potomka
„najbogatszego człowieka Argentyny”, który zmarł jako legenda w roku 1881 i był
chowany z honorami w katedrze w Buenos
Aires – oczekiwano życia na odpowiednim poziomie.
Ojciec Che Guevary „żył na stopie” notorycznie się zadłużając i romansując na boku oraz starając się zachować pozory dawnej świetności. Syna posyłał do najlepszych szkół a nawet do drużyny rugby, sportu raczej elitarnego i niepopularnego wśród mas Argentyny.
Ojciec Che Guevary „żył na stopie” notorycznie się zadłużając i romansując na boku oraz starając się zachować pozory dawnej świetności. Syna posyłał do najlepszych szkół a nawet do drużyny rugby, sportu raczej elitarnego i niepopularnego wśród mas Argentyny.
Tak więc z jednej strony Ernesto Guevara de la Serna był
posyłany do znakomitych szkół i zapisał się do drużyny rugby (mimo astmy) a w
Buenos Aires mieszkał w luksusowej dzielnicy ale z drugiej był indoktrynowany
przez „rodzinnych komunistów”. '
„Rodzinnymi komunistami” była siostra matki Che
Guevary - pani Carmen de la Serna de la Llosa, małżonka znanego i wpływowego
dziennikarza, krytyka sztuki i członka Argentyńskiej Akademii Sztuk Pięknych
oraz członka Partii Komunistycznej Argentyny od roku 1934 – pana Cayetano Cordova
Iturburu. Wujek Cayetano jako dziennikarz i pisarz (nawet scenariuszy
filmowych) i komunista posiadał odpowiednią bibliotekę z Marksem, Engelsem i
innymi a jakoby (bo pewności nie ma) czytaniem dzieł zajmował się szlachetny od
urodzenia siostrzeniec, w przyszłości szef ciężkiego więzienia politycznego La
Cabaña, podobno osobiście z dużym zaangażowaniem rozstrzeliwujący więźniów.
Jak powiedział jego młodszy brat Juan Martin
Guevara de la Serna, który właśnie „przerwał milczenie” czyli wydał książkę „Mi
Hermano el Che” (Mój brat Che):”… Wszyscy
rozstrzelani byli skazani na śmierć. Zostali rozstrzelani ponieważ była kara
śmierci…’ I dalej: „… El jefe de La Cabaña era Ernesto Che Guevara, él puso la firma…”(
Szefem La Cabaña był Ernesto Che Guevara, on uruchomił firmę..”.
Che Guevara ma też wkład w nowe
porządki na Kubie, bowiem to on miał zorganizować powszechne komitety blokowe,
które inwigilowały totalnie mieszkańców dzień i noc i pracowicie pisały
meldunki o wszystkich „odchyleniach”. Taki
stopień inwigilacji był jedynie w NRD.
Co do „teorii rewolucji” , to powtarzał w trakcie przemówień i wywiadów w kółko słowa „oligarchia” ( z której sam się wywodził w prostej linii) i słowo „lud” (el pueblo) , który widywał z daleka, bo mieszkał zawsze w lepszych lub najlepszych dzielnicach, czy to w Buenos Aires, czy w Cordobie.
Co do „teorii rewolucji” , to powtarzał w trakcie przemówień i wywiadów w kółko słowa „oligarchia” ( z której sam się wywodził w prostej linii) i słowo „lud” (el pueblo) , który widywał z daleka, bo mieszkał zawsze w lepszych lub najlepszych dzielnicach, czy to w Buenos Aires, czy w Cordobie.
Toteż nie może dziwić, że kiedy już wraz z braćmi Castro
„zrobił rewolucję kubańską” to już w
roku 1958 otrzymał od Fidela w prezencie Rolexa i tak się przyzwyczaił do marki,
że miał ich całą kolekcję. We wczesnej fazie nosił Rolexa Submarinera, ale
najwięcej zdjęć ma z Rolexem GMT-Master reference 1675, prezent od Fidela
Castro. Fidel dosłownie miał hyzia na punkcie rolexów i czasem pokazywał się z
dwoma na jednej ręce. Czas miał ustawiony na Hawanę i „kontrolnie” – na Moskwę.
Pierwszego rolexa Che podarował tatusiowi, który po zwycięstwie rewolucji stawił się błyskawicznie w Hawanie z większością rodziny w oczekiwaniu na udział w podziale łupów, co ja mówię, w podziale efektów pracy rewolucyjnej. Najwidoczniej egzystencja w Buenos Aires bez dotacji babki Lynch Ortiz - stała się nie do zniesienia.
A ponieważ jak to mówią, w
walce rewolucyjnej synchronizacja działań to podstawa sukcesu, więc tacy
rewolucjoniści jak Fidel i Che po prostu byli skazani na rolexa, aby rewolucja
się powiodła.
W Boliwii się jednak nie powiodło i Rolexa z ręki „zimnego Che” zdjął czarny
charakter tej opowieści kubański emigrant w służbie CIA Felix Rodriguez ,
któremu rewolucjoniści na Kubie wytłukli większość rodziny i który szkolił boliwijskich ranwersów do walk
partyzanckich w terenie Gran Chaco. I, jak to podły charakter, podobno przetrzymuje
rewolucyjnego rolexa GMT- Master do dzisiaj.
Potomkowie Patricka Lyncha zdradzili królów Hiszpanii w
trakcie „rewolucji majowej” na początku XIX w. a Che Guevara zdradził lud na rzecz
przemysłu luksusowych zegarków i własnej
żądzy władzy nad życiem i śmiercią innych a sam został zdradzony przez tych,
którzy cały ten „rewolucyjny biznes XX w.” motali. I którym wizerunek
Guerrillero Heroico (Heroicznego Bojownika) na transparentach roku 1968,
potwierdzony jego śmiercią – bardzo się przydał.
Jak widać powyżej, małym katolickim narodom, jak Polscy czy Irlandczycy, uporczywie i konsekwentnie stręczone są jako „szlachetne wzorce” postacie nie mające wiele wspólnego z katolicyzmem jako „święci zastępczy”. W miejsce św. Patricka, po którym ma zostać w przestrzeni publicznej tylko – kolor zielony na pamiątkę tej koniczynki. A nam zostaje kosa na sztorc i bieg wprost na gotowe do strzału armaty.
Jak widać powyżej, małym katolickim narodom, jak Polscy czy Irlandczycy, uporczywie i konsekwentnie stręczone są jako „szlachetne wzorce” postacie nie mające wiele wspólnego z katolicyzmem jako „święci zastępczy”. W miejsce św. Patricka, po którym ma zostać w przestrzeni publicznej tylko – kolor zielony na pamiątkę tej koniczynki. A nam zostaje kosa na sztorc i bieg wprost na gotowe do strzału armaty.
http://www.golfspelledbackwards.com/2014/12/that-time-fidel-castro-and-che-guevara.html#.WeH2pTtpGpo
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz