Okazuje się, że w związku z rozpoczęciem roku akademickiego
2017/2018 zaszczycił nas swoją obecnością sam pan rektor Uniwersytetu Europy
Centralnej w Budapeszcie pan Michael Ignatieff, główny bojownik o wolność
Akademii na Węgrzech. W trakcie pobytu w Warszawie przewidziany jest m.in.
wykład inauguracyjny na SWSP Uniwersytecie Humanistyczno Społecznym pt.
Universities and Liberal Freedem in Central Europe” ( Uniwersytety i Wolność
Liberalne w Europie Centralnej”. A następnie zaśpiewa chór.
Uniwersytet Humanistyczno –Społeczny SWSP , podobnie jak Central European
University w Budapeszcie są
uniwersytetami bardzo młodymi. Pierwszy został założony przez prof. Janusza
Reykowskiego z kolegami jako Szkoła Wyższa Psychologii Społecznej. Sam pan
prof. Reykowski, psycholog, był od roku 1949 filarem partii naszej kochanej PZPR aż do jej smutnego końca.
W latach 1988-1990
był członkiem Biura Politycznego Komitetu Centralnego PZPR a wcześniej też zdarzało
mu się służyć partii swoimi talentami na wysuniętych odcinkach. Np. w latach
1967-1968 był kierownikiem Ośrodka Badań Społecznych Wojskowej Akademii
Politycznej im. Feliksa Dzierżyńskiego, w latach 1982-1989 wchodził w skład
kierownictwa Patriotycznego Ruchu Odrodzenia Narodowego a ciemne czasy
komunizmu zwieńczył kierowaniem zespołu ds. reform politycznych Okrągłego
Stołu.
Będąc już po stronie jasności w
1996 „poszedł na swoje”, chociaż chyba nie do końca, bowiem od roku 2007 jako
podmiot założycielski dla Uniwersytetu Humanistyczno Społecznego SWSP jest
wymieniany podmiot o nazwie Instytut Rozwoju Edukacji, który jest spółką z
ograniczoną odpowiedzialnością KRS 0000291897, z siedzibą na ul. Chodakowskiej
19/31. Jest ona z kolei własnością spółek : Instytut Edukacji Europejskiej
Spółka z o.o, (KRS 0000097161) z siedzibą w Poznaniu ul. Gen. T. Kutrzeby 10
oraz Instytut Edukacji SA (KRS 0000487031) z siedzibą w Janikowie k. Poznania.
We władzach
(zarządzie lub radzie nadzorczej) zasiada dynamiczny pan Piotr Zenon Voelkel,
który jest szczęśliwym właścicielem kilku innych spółek a ponadto zasiada wraz
z panią Grażynką Kulczyk w radzie Fundacji Malta jak również wraz z rodziną we
władzach Fundacji Vox Artis Promocja Polskiej Sztuki Współczesnej i Designu z
siedzibą również na ul. Gen T Kutrzeby 10
w Poznaniu.
Struktura właścicielska Uniwersytetu Humanistyczno Społecznego SWSP przypomina dość wiernie konstrukcję biznesową Central European Universtity w Budapeszcie, którego szczęśliwym rektorem jest od września 2016 r. prof Michael Ignatieff. Jest to bowiem też prywatne przedsięwzięcie pewnego obywatela a konkretnie obywatela USA niejakiego George’a Sorosa, który od roku 1991 r. jest bardzo aktywny na Bałkanach. Wyłożył podobno na ten uniwersytet dużo pinionżków (podobno ok.880 mln USD) w sobie znany sposób.
Struktura właścicielska Uniwersytetu Humanistyczno Społecznego SWSP przypomina dość wiernie konstrukcję biznesową Central European Universtity w Budapeszcie, którego szczęśliwym rektorem jest od września 2016 r. prof Michael Ignatieff. Jest to bowiem też prywatne przedsięwzięcie pewnego obywatela a konkretnie obywatela USA niejakiego George’a Sorosa, który od roku 1991 r. jest bardzo aktywny na Bałkanach. Wyłożył podobno na ten uniwersytet dużo pinionżków (podobno ok.880 mln USD) w sobie znany sposób.
No i słynna „dyktatura większości” na Węgrzech czyli rząd premiera Orbana w
czerwcu 2017 r. wprowadził ustawę „o przejrzystości organizacji pozarządowych”,
która przewiduje m.in. obowiązek każdorazowego zgłaszania w sądzie (zapewne
rejestrowym) faktu otrzymania zagranicznej dotacji w kwocie wyższej niż 24
tysiące Euro (w przeliczeniu). Dodatkowo organizacja pozarządowa, będąca
szczęśliwym beneficjentem takiej pomocy winna niezwłocznie zamieścić informację
o fakcie uzyskania wsparcia finansowego na swojej stronie internetowej.
Obowiązek nie dotyczy pomocy z funduszy z terenu UE
rozdysponowywanych przez agencje rządowe. Co ciekawe, ustawa NIE ZABRANIA
pobierania dotacji od zagranicznych sponsorów spoza UE. Tylko nakłada obowiązek podawania do publicznej
wiadomości - informacji o takiej dotacji.
Na takie brewerie nie mogła patrzeć Komisja Europejska i inni ludzie dobrej woli.
Na takie brewerie nie mogła patrzeć Komisja Europejska i inni ludzie dobrej woli.
Niezawodna Komisja Wenecka, którą znamy i kochamy,
natychmiast „nakazała zlikwidowanie tego zapisu”. No a 4 października 2017 r.
Komisja Europejska wydała tzw. uzasadnioną opinię w tej sprawie a Węgry mają
miesiąc na odpowiedź.
I w tych okolicznościach przyrody rektor Uniwersytetu Europy
Centralnej pan prof. Michael Ignatieff przyjeżdża do Warszawy aby nie tylko
wygłosić wykład inauguracyjny w Uniwersytecie towarzysza Reykowskiego &
Kolegów, ale w dniu 6 października 2017 r. uda się oficjalnie do „Braci
Smolar” czyli do siedziby Fundacji Batorego na ul. Sapieżyńską
10a aby wygłosić wprowadzenie do debaty , której tematem będzie: „Społeczeństwo
Otwarte i jego wrogowie” . Wedle Karla Poppera, którego uwielbia George Soros,
sponsor tej, jak i wielu innych, imprezy.
Pan prof. Michael Ignatieff z dalekiej Kanady ma dodatkowy
problem z rządem węgierskim, albowiem od kwietnia prowadzi swój własny bój z
„węgierską dyktaturą większości” o utrzymanie przy życiu podmiotu jakim jest
Central European University w Budapeszcie.
Albowiem krwawy satrapa Victor Orban, budujący druciane
płoty, zamachnął się nie tylko na „tajemnicę źródeł finansowania i kanałów przepływu
środków finansowych dla organizacji pozarządowych”, ale jeszcze wdrożył ustawę o uczelniach wyższych, na
podstawie której prawo do prowadzenia działalności rozumianej ogólnie jako
„uniwersytecka” mają mieć tylko takie podmioty zagraniczne, które w swoich
krajach macierzystych RÓWNIEŻ prowadzą „symetryczną” działalność dydaktyczną,
badawczą oraz posiadają tzw. kampus
czyli prawdziwych, żywych studentów.
Uniwersytet Europy Środkowej w Budapeszcie nie spełnia tych
kryteriów a jako podstawę prawną swego istnienia posiada podobno jedynie jakieś
porozumienie pomiędzy Stanem Nowy Jork a Ratuszem Budapesztu. Co oznacza, że
rząd węgierski może w każdej chwili zakazać jego działalności.
Tak więc być może pan prof. Ignatieff przyjechał do Warszawy
aby podzielić się swoimi lękami i nadziejami z ludźmi szlachetnymi i tak jak on
walczącymi z: nacjonalizmem, ksenofobią, rasizmem, islamofobią, antysemityzmem,
seksizmem i wszystkim tym, o co oskarżana jest przez lewactwo Zachodu Europa
Centralna od roku 1991.
Pan prof. Michael Ignatieff w dodatku ma problem, bo jeśli
polegnie w bojach ze zdeterminowanym rządem węgierskim o jawność przepływów
finansowych i nie okaże dowodu, że Central European University jest filią
jakiegoś PRAWDZIWEGO uniwersytetu, to będzie to już jego druga wielka wpadka
zawodowa i wizerunkowa zaledwie w ciągu jednej dekady.
Albowiem pan prof. Michael Ignatieff, potomek dwóch wielce wpływowych rodów: rosyjskiego i kanadyjskiego, światowiec brylujący ponad 30 lat w prestiżowych mediach i na uniwersytetach Wielkiej Brytanii, USA i Kanady – nie zakopałby się w pięknym lecz jakże prowincjonalnym Budapeszcie ze swoją węgierską żona tak sam z siebie.
W latach 2006 – 2011 był liderem jednej z trzech ważnych partii kanadyjskich: Partii Liberalnej. Z perspektywą zawalczenia o fotel premiera. Ale pokazał jakieś deficyty wizerunkowe w tym ciekawy brak lojalności: w tej samej partii startował w 2006 r. na lidera jego kumpel z pokoju w akademiku i bardzo zasłużony dla Partii Liberalnej polityk – pan Robert Keith Rae (Bob Rae), wcześniej m.in. gubernator stanu Ontario i mimo, iż Ignatieff wcześniej nie interesował się zbytnio Kanadą (ponad 30 lat poza krajem i poza polityką) – wyciął kolegę w wewnętrznych wyborach partyjnych, aby za 5 lat poprowadzić Partię Liberalną do największej klęski w historii. W roku 2011 Partia Liberalna uzyskała w wyborach nieco ponad 30 miejsc w parlamencie, gdzie zawsze miała nie mniej niż 70.
Albowiem pan prof. Michael Ignatieff, potomek dwóch wielce wpływowych rodów: rosyjskiego i kanadyjskiego, światowiec brylujący ponad 30 lat w prestiżowych mediach i na uniwersytetach Wielkiej Brytanii, USA i Kanady – nie zakopałby się w pięknym lecz jakże prowincjonalnym Budapeszcie ze swoją węgierską żona tak sam z siebie.
W latach 2006 – 2011 był liderem jednej z trzech ważnych partii kanadyjskich: Partii Liberalnej. Z perspektywą zawalczenia o fotel premiera. Ale pokazał jakieś deficyty wizerunkowe w tym ciekawy brak lojalności: w tej samej partii startował w 2006 r. na lidera jego kumpel z pokoju w akademiku i bardzo zasłużony dla Partii Liberalnej polityk – pan Robert Keith Rae (Bob Rae), wcześniej m.in. gubernator stanu Ontario i mimo, iż Ignatieff wcześniej nie interesował się zbytnio Kanadą (ponad 30 lat poza krajem i poza polityką) – wyciął kolegę w wewnętrznych wyborach partyjnych, aby za 5 lat poprowadzić Partię Liberalną do największej klęski w historii. W roku 2011 Partia Liberalna uzyskała w wyborach nieco ponad 30 miejsc w parlamencie, gdzie zawsze miała nie mniej niż 70.
Ale pan profesor Ignatieff
zawsze celował bardzo wysoko. Kiedy w roku 2000 był dyrektorem raczej bardzo
skromnego ośrodka badawczego w The Kennedy School of Law na Uniwersytecie
Harwarda – pod nazwą The Carr Center for Human Rights Policy (Centrum
Carra w zakresie polityki praw
człowieka), opracował dla potrzeb stworzonego pod patronatem rządu
kanadyjskiego dla potrzeb ONZ dokumentu, który udowadniał celowość „interwencji
humanitarnej” i „interwencji odbudowującej demokrację” a jego tytuł brzmiał
„Responsability to protect”.
No i gdzie się teraz człowiek nie obejrzy, wszędzie
„interwencje humanitarne”, „odbudowa demokracji”: od Libii przez Irak aż do
Syrii. Widać nawet „poczucie odpowiedzialności aby chronić” – „społeczeństwo
otwarte” w Polsce czy na Węgrzech.
Czyli pan prof. Michael Ignatieff stworzony jest do wyższych
celów.
Nie na darmo jego ojciec
graf Grigorij Pawłowicz Ignatiew urodzony w 1913 r. w Sankt Petersburgu
syn ostatniego carskiego ministra edukacji Pawła Nikołajewicza Ignatiewa –
dobrze się ożenił jako emigrant w Kanadzie. Pan prof. Michael Ignatieff jest poprzez matkę
panią Alison Grant, siostrzenicę samego Vincenta Massey’a , Generalnego
Gubernatora Kanady w latach 1952-1959 i potomka starej i bardzo bogatej rodziny
Massey ( m.in. Massey Fergusson Tractor Company) , który bardzo wcześnie, bo
już w 1943 r. wylansował syna białych
Rosjan – na przedstawiciela Kanady przy Czerwonym Krzyżu. Należy domniemywać,
że chodziło o to, aby siostrzenica nie wychodziła za mąż „za nikogo”.
A może w tle było coś jeszcze, bowiem ucieczka rodziny „ostatniego ministra
edukacji carskiej” owiana jest mgłą tajemnicy, podobnie jak życiorys wojenny i
powojenny Georgy Schwartza, później miliardera Sorosa.
Oto bowiem podobno minister Paweł Ignatiew został aresztowany w 1918 r. przez
potworną Czeka Feliksa Edmundowicza Dzierżyńskiego i powinien był zniknąć bez
wieści w jakimś dole śmierci. A tymczasem „został uwolniony z więzienia dzięki
wsparciu swoich zwolenników”. I rodzina
wyjechała z Rosji Sowieckiej przez Paryż do Kanady. Paryż można zrozumieć,
bowiem dwaj stryjeczni bracia ministra byli wysokiej rangi wojskowymi i
członkami misji wojskowych we Francji, więc sami tam uciekli. No, no. A to ciekawostka.
Wyjazd do Kanady i późniejsza bajeczna kariera syna Grigorija w anglosaskiej Kanadzie jest jeszcze jedną zagadką, albowiem dziadek Nikołaj Pawłowicz Ignatiew oficer carski w służbie dyplomatyczno –szpiegowskiej Rosji – brał udział w wojnie wywiadów rosyjskiego i brytyjskiego na terenie Azji – pod nazwą „Wielka Gra”. Zaczął od szpiegowania w Londynie aby otrzymać następnie misje w Chiwie i Bucharze (1858, pułkownik), gdzie odniósł był wielkie sukcesy. W 1958 r. wysłany został do Chin, gdzie wynegocjował dla Rosji nie tylko dostęp do jednego brzegu rzeki Amur ale i do całkiem sporego kawałka wybrzeża i ratyfikacji tzw. Ajgurskowo Dogowora. W 1861 był już posłem w Konstantynopolu i generalnie kręcił się po Europie, która dzieliła wówczas między sobą Afrykę i Chiny. I awansował w ministerstwie spraw zagranicznych.
Wyjazd do Kanady i późniejsza bajeczna kariera syna Grigorija w anglosaskiej Kanadzie jest jeszcze jedną zagadką, albowiem dziadek Nikołaj Pawłowicz Ignatiew oficer carski w służbie dyplomatyczno –szpiegowskiej Rosji – brał udział w wojnie wywiadów rosyjskiego i brytyjskiego na terenie Azji – pod nazwą „Wielka Gra”. Zaczął od szpiegowania w Londynie aby otrzymać następnie misje w Chiwie i Bucharze (1858, pułkownik), gdzie odniósł był wielkie sukcesy. W 1958 r. wysłany został do Chin, gdzie wynegocjował dla Rosji nie tylko dostęp do jednego brzegu rzeki Amur ale i do całkiem sporego kawałka wybrzeża i ratyfikacji tzw. Ajgurskowo Dogowora. W 1861 był już posłem w Konstantynopolu i generalnie kręcił się po Europie, która dzieliła wówczas między sobą Afrykę i Chiny. I awansował w ministerstwie spraw zagranicznych.
Aż nadszedł rok 1981 r. i rewolucjonista narodowo lec Hryniewicz rzucił bombę
pod koła powozu cara Aleksandra II. Był to już chyba 6 zamach na cara i wreszcie
„udany”. Może to te sukcesy wywiadu rosyjskiego w „Wielkiej Grze” tak „mobilizowały
ludzi szlachetnych”.
Następny imperator, Aleksander III wobec
ataku , który sięgnął tronu Rosji,
musiał zacząć władzę od ogarnięcia spraw wewnętrznych kraju ze szczególnym
uwzględnieniem wyśledzenia i zneutralizowania wrogów wewnętrznych i zewnętrznych.
W roku 1881 r. generał Nikołaj Pawłowicz Ignatiew miał już lat 49 i za sobą
bardzo nerwowy i niebezpieczny tryb życia.
Kiedy car Aleksander III wymieniał służby z bardziej frywolnych na
bardziej stateczne, jego uwaga została skierowana na człowieka doświadczonego
we wszystkich możliwych spisach i „kombinacjach operacyjnych”, to jest na
generała Ignatiewa. Początkowo Ignatiew był mianowany na ministra „ziem i
własności”. Ale już po 6 tygodniach, 4 maja 1991 r. powołany został na stanowisko ministra spraw
wewnętrznych.
No i ten zdolny generał przedstawił carowi projekt ustawy, którą
ten w dniu 14 sierpnia 1881 r. zatwierdził. Była to „Ustawa o środkach i ochronie porządku
państwowego i spokoju społecznego”. Te
„środki” to była m.in. tajna policja, prowokatorzy, szpiedzy, cenzura,
nadzór policyjny etc. Słynna ustawa o powołaniu
Ochrany.
Ustawa okazała się wielkim sukcesem w oczach cara i jego
następców i obowiązywała aż do wieku XX, niejednokrotnie (1905-1906)
przechodząc w stan wojenny.
Ta jutrzejsza debata o „Społeczeństwie otwartym i jego
wrogach” zagajana przez prawnuka twórcy Ochrany
to będzie prawdziwy cymes. W siedzibie organizacji pozarządowej,
prowadzonej od lat przez potomka państwa Smolar-Najdus, którzy chlebem i solą
witali w 1939 r. w Białymstoku „społeczeństwo otwarte” uosabiane przez Armię
Czerwoną i enkawede. To będzie
historyczny moment.
W pierwszym rzędzie
zapewne zasiądzie nasze dobro narodowe, pan Adam Bodnar Rzecznik Praw
Obywatelskich i obrońca „czyścicieli”, „student dwuletniego studium prawo
konstytucyjne porównawcze” Uniwersytetu Europy Centralnej rocznik 2000. Czy Vincent Rostowski, wykładowca tegoż
Uniwersytetu w dziedzinie ekonomii, co to się teraz zaczął modlić.
Do tego kilkoro innych niezwykle kompetentnych absolwentów
tej placówki, działających już to na niwie uniwersyteckiej (pan prof. Eryk
Kosiński, UAM, prawo), pan Sergiusz Trzeciak, specjalista z zakresu „marketingu
politycznego” co to „…Obecnie jako konsultant i trener Organizacji
Bezpieczeństwa i Współpracy w Europie (OBWE) szkoli parlamentarzystów i liderów
politycznych w Europie, Azji i Afryce..” i wykłada w Colegium Civitas.
Czy pani Justyna Drath: nauczycielka, rowerzystka, feministka. Jedną nóżką w
Związku Nauczycielstwa Polskiego, drugą w Krytyce Politycznej – pisze broszury
na temat narkotyków w szkołach. Gdyby pani Drath nie ukończyła w 2012 r. seminarium „Human Rights and Drug
Policy” w CEU w Budapeszcie, zapewne nie wiedzielibyśmy, co robić z tym
„problemem narkotyków”.
Albo pani dr Monika Konieczyńska, pracująca w Departamencie Geologii
Środowiskowej Państwowego Instytutu Geologii w Warszawie. W latach 2009-2011 -
Kierownik Departamentu Geologii Środowiska w Państwowym Instytucie
Geologicznym, członek Grupy Ekspertów GeoEnergy w ramach EuroGeoSurveys. Pani dr
Konieczyńska jest wymieniana w składzie zespołu opracowującego Mapę
Geośrodowiskową Polski. A w dniu 17 września 2015 r. była wymieniona jako
prelegent na konferencji w Brukseli pt. „Unconventional Hydrocarbons. The Polish experience in the European dimension”. (Niekonwencjonalne
węglowodory. Polskie doświadczenie w perspektywie europejskiej). Konferencję otwierał pan professor Jerzy Buzek
ówczesny przewodniczący Parlamentu Europejskiego a wśród prelegentów był Główny
Geolog Kraju pan dr inż. Stanisław Brodziński oraz dyrektor departamentu
Geologii i Koncesji Geologicznych w Ministerstwie Środowiska pan Rafał Miland.
Chyba chodziło o ten cały gaz łupkowy.
Tak się
przypadkiem składa, że firma San Leon, w której Quantum Fund pana Sorosa ma znaczące udziały jest prawdziwym mistrzem
w zdobywaniu koncesji na wydobycie gazu łupkowego w Polsce. Trochę gorszy jest
Chevron, ale pan Soros też ma tam udziały.
No a pani dr Monika Konieczyńska jest nie tylko absolwentką geologii na UW ale też ukończyła Wydział Kształtowania Środowiska w Central European University w Budapeszcie. A to się dobrze składa.
No a pani dr Monika Konieczyńska jest nie tylko absolwentką geologii na UW ale też ukończyła Wydział Kształtowania Środowiska w Central European University w Budapeszcie. A to się dobrze składa.
Albo kto
„naprawia stosunki z Litwą”? I to już od
pewnego czasu. Albo organizuje jakże trudne i skomplikowane relacje Macierzy z
Polonią – Brytyjską? To tak odpowiedzialny odcinek ta polityka zagraniczna i
kontakty z Polonią.
Na szczęście
jest pani dr Jolanta Rzegocka, małżonka pana ambasadora RP w Londynie –
Arkadego Rzegockiego. Pani dr Rzegocka
od 1997 r. współpracuje z Polskim Uniwersytetem na Obczyźnie w Londynie (PUNO)
a od 2004 r. jest członkiem Stowarzyszenia Naukowców Polaków na Litwie (SNPL).
A na chlebek z masełkiem zarabia/ła jako Sekretarz Katedry Interdyscyplinarnych
Badań nad Językiem w Wyższej Szkole Europejskiej im. Ks Józefa Tischnera w
Krakowie.
A kształciła
się bardzo starannie. Najpierw w 1998 r.
magisterka w specjalizacji dramat angielski i teoria literatury na Wydziale
Neofilologii w Instytucie Filologii Angielskiej.
Po czym przeniosła się do Budapesztu, gdzie w
1999 r. zrobiła magisterkę na Wydziale Mediewistyki Uniwersytetu Europy
Środkowej w Budapeszcie a następnie w 2003 r. tamże doktorat (uznanie tytułu)
na Wydziale Mediewistyki na podstawie rozprawy pt. „Religious Drama and
Performance in Early Modern Krakow”.
George się pewnie zaczytywał do upojenia. Z tego kształcenia mogły powstać
tylko szlachetne pomysły w gronie szlachetnych ludzi i dr Rzegocka wraz z
małżonkiem Arkadym podpisali w maju 2012 r. deklarację powołującą powołującą Forum Dialogu i Współpracy z Litwą.
Wśród 100 intelektualistów i innych autorytetów widzimy podpisy takich
rzeczników polskiego interesu i polskiej racji stanu w stosunkach z Litwą jak
m.in. pan Klaus Bachmann , niemiecki dziennikarz i wykładowca Uniwersytety
Wrocławskiego, pani Bogumiła Berdychowska, pan Stefan Chwin
pisarz, Agnieszka Holland reżyser filmowy, pan Adam Michnik redaktor Gazety
Wyborczej, Henryk Samsonowicz historyk , profesor, pan Aleksander Smolar prezes Fundacji im
Batorego, pan Andrzej Wielowieyski, katolicki publicysta , pan Kazimierz
Wóycicki publicysta i wykładowca oraz pani Ludwika Wujec społecznik, pedagog.
Walka społeczeństwa otwartego z jego wrogami trwa. Jutro pan
rektor Uniwersytetu Europy Środkowej w Budapeszcie zagai dyskusję. Nie wiemy,
czy będzie się jej przysłuchiwać obecna ukochana Małżonka pana Rektora, pani Zsuzsanna
M. Zsohar małżonka i emigrantka węgierska, o której korzeniach i młodości nie
wiadomo nic, poza tym, iż cierpiała w recepcji
węgierskiego hotelu dla cudzoziemców kiedy goście hotelowi obdarowywali ją
butelkami szamponu na odchodne.
Ja z grzeczności nie zapytam, kogo za komuny hotele dla cudzoziemców
zatrudniały w recepcjach i jak ta bieda za komuny miała się do oszałamiającej kariery matrymonialnej i
zawodowej pani Zhohar w Holandii (pierwszy małżonek był holenderski), RPA i
Wielkiej Brytanii (wydawnictwo Penquin). Z perspektywą zostania premierową
Kanady.
Nie czepialibyśmy się pani Zsuzanny Zsohar gdyby nie to, że w 2015 r. na
Węgrzech grasowała jakaś pani Zsuzanna Zhohar, aktywistka – rzeczniczka Migrant
Aid, która ściągała na potęgę różnych „uchodźców” i organizowała im jakieś chatki
nad Balatonem jako „schronienie” i zastrzegała się, że nie Migrant Aid nie bierze
kasy do George’a Sorosa.
Kadry to potęga.
Kadry to potęga.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz