czwartek, 20 kwietnia 2017

„Kresowiak” Rotfeld i jego Eberhardt czyli stalinięta i akcja „Wisła”.



Podsmażam na masełku kaczuszkę, jak to po Świętach Wielkiej Nocy  ale spokój konsumpcji nie jest mi dany, bowiem okazuje się, że słynny „ruski agent” ks. Isakowicz Zaleski podważa najnowsze a zarazem najsłuszniejsze  ustalenia „trustu mózgów” pod nazwą Ośrodek Studiów Wschodnich zlokalizowanego w okolicach MSZ za jakieś 9 mln zł rocznie. I ma pretensje do samego pana dyrektora owegoż OSW, że rozesłał złote myśli swoich mózgowców do różnych instytucji państwowych RP , w tym do wojewodów. Opracowanie nosi tytuł „Siedemdziesiąta rocznica akcji „Wisła” – zarys problemu dla Polski”.  
 
No i czego czepił się ks. Isakowicz Zalewski, znowu lejąc wodę na młyn ruskiego czekisty? Ano czepił się takich drobiazgów jak praktycznie –nowa doktryna państwowa w odniesieniu do operacji wojskowej PRL dokonanej w okresie kwietnia –lipca 1947 r. a polegającej na wysiedleniu z obszaru Bieszczad i wschodniego Beskidu ok. 100 tysięcy Ukraińców i Łemków na przyłączone do Polski Pomorze Zachodnie oraz osiedlenie ich w rozproszeniu. Operację poprzedziło 3 lata nieudanych prób spacyfikowania przez Wojsko Polskie - zbrojnych oddziałów OUN UPA, które mordowały Polaków i terroryzowały miejscowych Ukraińców , kiedy AK już dawno się rozwiązała.  Tak przynajmniej uczono mnie w szkole i opowiadano w domu, ale jak się okazuje,  zupełnie niesłusznie.
 
Oto bowiem Ośrodek Studiów Wschodnich pod światłą dyrekcją pana dr Adama Eberhardta ustalił  i podał do powszechnej wiadomości, że ta cała operacja „Wisła” była : „..czystkę etniczną, stanowiącą zbrodnię przeciwko ludzkości".
A jeden rozdział opracowania traktuje o „…oczekiwanych działaniach  organizacji kresowiackich i neoendeckich..”.  Przy okazji okazało się, że OSW ma ambicje w zakresie słowotwórstwa. Słowo „kresowiacki” przejdzie do historii jako forma najwyższej pogardy i lekceważenia wobec Obywateli Polskich – zamieszkujących 51% terytorium II RP a w czasie II WW ofiar masowych wywózek do gułagów i ofiar czystki etnicznej  dokonywanej przez niemieckich okupantów i ich „wychowanków” z  OUN UPA.

 Ale szybki rzut oka na życiorys naukowy i zawodowy szanownego pana dyrektora Eberhardta
pozwala zrozumieć te nowe rewolucyjne treści.
Pan Adam Eberhardt w przeciwieństwie do charyzmatycznego założyciela Ośrodka Studiów Wschodnich śp. Marka Karpa , nie próbował w swojej krótkiej lecz pełnej awansów karierze zawodowej – wychodzić „przed szereg”. A jego życiorys jest dyskretnie niekonkretny co do dat. Jedyną pewną jest data urodzenia – rok 1975 ale poza tym „standardowo” czyli „bez ojca i matki”. Ukończył „kiedyś tam” studia magisterskie w Instytucie Studiów Międzynarodowych UW a w 2008 r. uzyskał stopień doktora nauk humanistycznych. Poza tym wiadomo, że w sierpniu  2015 r. pan Eberhardt został odznaczony przez pana Prezydenta RP Bronisława Komorowskiego Krzyżem Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski  za wybitne osiągnięcia w pracy zawodowej i działalności społecznej”.

 Identyczne odznaczenie otrzymał wówczas ówczesny szef OSW pan Olaf Osica a także 34 inne osoby w tym pani Róża Rzeplińska, pan Zbigniew Niemczycki, pani Maria Dmochowska i pan Piotr Fronczewski.
A ostatnia znana data to rok 2016 - mianowanie na dyrektora Ośrodka Studiów Wschodnich.
Natomiast przebieg kariery zawodowej i działalności politycznej należy odtwarzać metodą badań archeologicznych, przekopując się przez zasoby Internetu.  Kariera zawodowa pana Eberhardta sprowadza się do trzech posad stałych i kilku „fuch na boku”: w nieznanej kolejności i czasie pan dyrektor Eberhardt pracował:  jako korespondent PAP w Moskwie, jako „ekspert i kierownik biura” w Polskim Instytucie Spraw Międzynarodowych oraz „od kiedyś tam” jako analityk w Ośrodku Studiów Wschodnich aby zaawansować w roku 2008 na wicedyrektora OSW a w 2016 na dyrektora.
Państwowy Instytut Spraw Międzynarodowych sięga korzeniami jeszcze roku 1947, kiedy jego dyrektorem był tow. Pułkownik Marian Muszkat (Maus Mendel Muskat) ,przedwojenny prawnik i wojenny sowiecki politruk i wielbiciel doktryn prawnych samego Andrieja Wyszynskiego generalnego prokuratora ZSRR. Ostatnio dyrektorem tego podmiotu jest pan dr. Sławomir Dębski, nie tak dawno dyrektor podmiotu o nazwie Centrum Polsko Rosyjskiego Dialogu i Porozumienia.  Oraz członek Polsko-Rosyjskiej Grupy do Spraw Trudnych. To o tyle ciekawe, że młody pan dyrektor Eberhardt też jest członkiem tej  „Polsko Rosyjskiej Grupy”. A tutaj prostą drogą dochodzimy do giganta polityki zagranicznej III RP czyli do samego prof. Adama Daniela Rotfelda, szefa tej Grupy od roku 2002 do co najmniej 2012.

Albowiem wiele wskazuje na to, że pan dr Adam Eberhardt cieszy się sympatią i opieką (naukową?) profesora Adama Daniela Rotfelda  już od ładnych paru lat.
I tak na przykład w roku 2006 obaj panowie spotkali się  w Lublinie w. na konferencji pt. „Aktualność przesłania paryskiej »Kultury« w dzisiejszej Europie” w ramach obchodów Roku Giedroycia. Konferencja zorganizowana została przez Instytut Europy Środkowo Wschodniej była podzielona na trzy bloki. W pierwszym dniu poświęconym historii „Kultury” referaty wygłosili m.in.: Bohdan Osadczuk, Adam Michnik, Krzysztof Pomian, Natalia Gorbaniewska i znany bojownik o wolność i demokrację pan Basil Kersky.
W drugim dniu poświęconym przemianom Europy Środkowo Wschodniej po roku 1990 wystąpienia mieli m.in.: Timothy Snyder, Zdzisław Najder, Adam Daniel Rotfeld, Jacek Cichocki, Bogumiła Berdychowska i Mykoła Riabczuk.
A trzeciego dnia oddano się przemyśleniom na temat przyszłości zarówno „Kultury” jak i Mitteleuropy. I tym bloku mieli swoje wystąpienia m.in.: Andrzej Ananicz, Mykoła Riabczuk, Paweł Kowal, Zbig Pełczyński oraz pan Adam Eberhardt.
Ten zestaw nazwisk będzie się powtarzał w takiej czy innej konfiguracji w sprawach dotyczących polityki wschodniej.

Przy okazji konferencji odbyły się promocje książek Timothy Snydera i Adama Daniela Rotfelda. A skoro jesteśmy przy książkach, to  w 2008 r. pan Adam Eberhardt wydał książkę pt.:” Gra pozorów. Stosunki rosyjsko-białoruskie 1991-2008” i został zaszczycony bardzo pochlebną recenzją przez samego profesora Adama Daniela Rotfelda byłego ministra spraw zagranicznych. Recenzja jest następującej treści: „…Monografia Adama Eberhardta jest dziełem pionierskim. Nie ma w Polsce ani w literaturze światowej tak kompetentnej i dogłębnej analizy stosunków między Rosją a Białorusią. Autor poddał krytycznej analizie relacje polityczne, gospodarcze i wojskowe między obu krajami. Praca dra Eberhardta to niezastąpione kompendium wiedzy o Białorusi, jej społeczeństwie i elitach….”.  Który doktorant nie chciałby mieć takiej opinii.

W lipcu 2009 r. TVP podała do wiadomości, że  zdejmuje z programu TVP Info cykl programowy „Studio Wschód” i że wróci do tego cyklu we wrześniu ale w ograniczonej wersji budżetowej bez możliwości finansowania łączenia się ze studiami zagranicznymi.
I natychmiast grupa osobowości  politycznych zmobilizowała się i wystosowała Apel do władz TVP z żądaniem przywrócenia Studia Wschód w niezmienionej wersji programowej. Pod apelem podpisali się m.in.: Adam Rotfeld – Polski Instytut Spraw Międzynarodowych, Jadwiga Staniszkis –Polska Akademia Nauk, Eugeniusz Smolar – Centrum Stosunków Międzynarodowych, Paweł Kowal – Parlament Europejski, Krzysztof Bobiński – Fundacja Unia & Polska, Jan Piekło – Fundacja …..PAUCI, Adam Eberhardt – Ośrodek Studiów Wschodnich, Sławomir Dębski – Polski Instytut Spraw Międzynarodowych, Stanisław Ciosek – Stowarzyszenie Wspierania Współpracy Gospodarczej ze Wschodem, Marcin Wojciechowski – Gazeta Wyborcza.

W 2009 r. nazwiska obu panów pojawiły się w numerze 2/2009 kwartalnika o nazwie „Nowa Europa Wschodnia” wydawanego przez Fundację Kolegium Europy Wschodniej im. Jana Nowaka Jeziorańskiego , nr KRS 0000013264, z siedzibą we Wrocławiu na Placu Biskupa Nankiera 17. Wg sprawozdania fundacji za rok 2009 zajmowała się ona tak ciekawymi sprawami, jak goszczenie (wielokrotne) pracowników ukraińskich służb granicznych, we współpracy z Fundacją im. Batorego szkolenie samorządowców ukraińskich pt. „samorząd bliżej obywatela” , niezliczone wizyty „profesjonalistów ukraińskich” np. z przemysłu węglowego , wycieczki dla młodzieży etc.
W numerze 2/2009 „Nowej Europy Wschodniej” mamy wypowiedzi na temat  „Od Giedroycia do Partnerstwa Wschodniego. Dwadzieścia lat polskiej polityki wschodniej 1989-2009” takich wybitnych ekspertów jak: Zdzisław Najder, Jan Piekło, Bartłomiej Sienkiewicz, Maria Przełomiec, Aleksander Smolar, Adam Daniel Rotfeld, Adam Eberhardt, Sławomir Dębski czy Marcin Wojciechowski.

Krótka przerwa na rok 2010 a w 2011 r. już mamy 9-11 maja 2011 r. konferencję na temat: „Polska –Rosja w kontekście bezpieczeństwa transatlantyckiego”. Słowo wstępne wygłosił Adam Daniel Rotfeld a wśród panelistów znaleźli się tacy wybitni znawcy tematu jak: prof. Roman Kuźniar, ambasador  Jerzy Bahr, Krzysztof Bobiński, Adam Eberhardt, Janusz Onyszkiewicz a na ostatnim panelu to już było „gęsto”: dr Aleksander Smolar, dr Paweł Świeboda, dr Olaf Osica, prof. Adam Rotfeld.
To się już robi trochę nudne a mamy jeszcze rok 2012. A tutaj na jedną nóżkę wyjazd do Łucka , gdzie odbyło się „wyjazdowe posiedzenie Polsko Ukraińskiego Forum Partnerstwa- już trzecie, bo poprzednie miały miejsce w Kijowie i Warszawie.  W trzydniowym programie wzięli udział m.in. przewodniczący Stowarzyszenia Euro-Atlantyckiego Janusz Onyszkiewicz (politolog podobno, a mnie się wydawało, że –matematyk), wicedyrektor Ośrodka Studiów Wschodnich Adam Eberhardt, dyrektor Fundacji Współpracy Polsko Ukraińskiej PAUCI Jan Piekło i prezes Polskiej Fundacji Solidarności Międzynarodowej Krzysztof Stanowski.
Tutaj zabrakło pana Adama Rotfelda, ale został przypomniany pan prezydent Aleksander Kwaśniewski i jego historyczne wystąpienie w roku 2002 „w temacie operacji Wisła”. Ujęto tę kwestię w sprawozdaniu następująco: „… Dziesięć lat minęło od tej pory, gdy ówczesny Prezydent Polski Aleksander Kwaśniewski wystosował list do Ukraińców-ofiar Akcji „Wisła”. Został on pierwszym polskim politykiem najwyższego szczebla, który potępił publicznie akcję karalną i nazwał ją „symbolem wszystkich niegodziwości wyrządzonych przez ówczesne władze komunistyczne ludności ukraińskiej w Polsce…”.

Natomiast cały rok 2012 poświęcony był comiesięcznym debatom „w najlepszym towarzystwie” na temat „ Przyszłość Europy. Polska perspektywa” pod światłym patronatem pana prezydenta Bronisława Komorowskiego. I na przykład taka „debata czwarta” to dyskusja na temat  „Polityka sąsiedztwa Unii Europejskiej” odbyła się 26 czerwca 2012 r. z udziałem m.in. prowadzenie Roman Kuźniar, głos otwierający: Tadeusz Mazowiecki, dyskusja: Adam Eberhardt, Konstanty Gebert, Jerzy Osiatyński, Jan Piekło, Maria Przełomiec, Marcin Święcicki a podsumowanie: pan Prezydent Bronisław Komorowski.  Debata piąta musiała też być fascynująca: odbyła się 10 października 2012 r. na temat „Perspektywy globalnej roli Unii Europejskiej” a udział w niej wzięli : Roman Kuźniar, Tadeusz Mazowiecki jako otwierający i jako paneliści m.in. Aleksander Smolar, Paweł Świeboda. Natomiast wśród dyskutantów warto zwrócić uwagę na Adama Rotfelda, Bogdana Klicha i Ryszarda Petru. Tak, tak. Rychu Petru już był „brany pod uwagę”.

Jeśli jeszcze do tej pory ktoś nie zrozumiał, dlaczego Ośrodek Studiów Wschodnich był w stanie opublikować dzieło mówiące o Operacji „Wisła” jako o „czystce etnicznej” i „zagrożeniach ze strony neo-endeków”, warto może dorzucić informację, iż jakoś tak  w polityce zatrudnienia OSW zdarzało się , iż np. późniejszy ambasador RP w Rosji (2010-2014) pan Wojciech Zajączkowski kiedy pracował w latach 1991-1997 w OSW to jednocześnie w latach 1993-1998 pełnił funkcję Dyrektora Forum Europy Środkowo Wschodniej w Fundacji im. Batorego w Warszawie. A pan Jacek Cichocki pracownik OSW w latach 1992-2008, w tym w latach 2004-2007 dyrektor OSW – w latach 1995-1997 równolegle z pracą w OSW pracował na stanowisku asystenta programowego w Fundacji im. Batorego w Warszawie. Pan Jacek Cichocki 18 listopada 2011 r. został powołany przez Bronisława Komorowskiego na stanowisko ministra spraw wewnętrznych. I mógł spotykać się z ukraińskimi pogranicznikami i organizacjami pozarządowymi np. z panem Tymą.
Pan dr Olaf Osica , który był dyrektorem OSW w latach 2011-2016 jest nie tylko absolwentem Instytutu Stosunków Międzynarodowych na UW ale też był stypendystą GFPS – Stowarzyszenia Naukowo-Kulturalnego w Europie Środkowej i Wschodniej – finansowanego przez Fundację Współpracy Polsko Niemieckiej pod patronatem Władysława Bartoszewskiego i Gesine Schwann. Wśród „absolwentów” znajdują się też m.in. Róża Gräfin von Thun und Hohenstein de domo Woźniakowska, Adam Krzemiński (Polityka , Die Zeit), Sławomir Sierakowski, Gabrielle Lesser (Tageszeitung).
Z kolei pan Jacek Borkowicz pracownik OSW w latach 1991-1993  i 2005-2007 w okresie 1990-1991 był dziennikarzem i korespondentem w Wilnie Gazety Wyborczej a w latach 1994-1995 w Fundacji Polsko Niemieckie Pojednanie. Współpracuje z miesięcznikiem „Więź”. Jego kolega  z wypraw w góry Wojciech Górecki pracownik OSW od roku 1993 do chwili obecnej ,w latach 1995-1999 współpracował z kwartalnikiem „Nigdy Więcej” zajmującym się programowo „zwalczaniem polskiego antysemityzmu, ksenofobii, rasizmu i nacjonalistycznego pojmowania świata” a „promowaniem wielokulturowości”.
A więc mieliśmy/mamy do czynienia z sytuacją, gdy tzw. analitycy polityczni „pracujący dla rządu” jednocześnie stale  lub dorywczo pozostawali w duchowym oczywiście kontakcie z organizacjami George’a Sorosa lub rządu niemieckiego. Którzy w kwestii Ukrainy i Polski mają własne  interesy polityczne.

A teraz w OSW rządzi do spółki z panem Osicą pan Adam Eberhardt – pupil pana profesora Adama Rotfelda.
A kim jest pan profesor Rotfeld?  Życiorys pana profesora Rotfelda można odtworzyć jako tako od 13 roku jego życia.  Bowiem dopiero w wieku lat 13 został przywieziony do Polski z ZSRR w 1951 r. oficjalnie jako „polski sierota o nazwisku Rotfeld a może Czerwiński”. Mieli go wyszukać w ZSRR i przywieźć do PRL ludzie z ambasady PRL w Moskwie. Brak natomiast danych o tym, kim byli ci ludzie.
Oficjalny życiorys pana profesora Adama Rotfelda opublikowany w wersji polskiej, rosyjskiej i angielskiej u docenta wiki podaje, iż jest on urodzonym w Przemyślanach niedaleko Lwowa dzieckiem adwokata Leona Rothfelda i jego żony Berty, zamordowanych przez Niemców w 1943 r. W 1941 r. miał się ukrywać z matką i siostrą w lasach wokół Przemyślan i został przez nie oddany pod opiekę zakonników grekokatolickich w Ławrze Uniowskiej. Miał wtedy około 3 lat. Rodziców nigdy nie zobaczył, siostra odnalazła się po wojnie. Kiedy weszła Armia Czerwona, klasztor został zlikwidowany a zakonnicy aresztowani przez NKWD i większość wymordowana w śledztwie lub w łagrach.
W 1946 r. Adam Rotfeld miał być przeniesiony do państwowego domu dziecka w pobliskim Złoczowie. Został przywieziony w grupie dzieci, które w Polsce miały krewnych a on takich nie 
miał. Umieszczono go w domu dziecka w Krakowie.

W 1955 r. skończył liceum i dostał się do najbardziej elitarnej szkoły wyższej w stalinowskiej Polsce – Szkoły Głównej Służby Zagranicznej w Warszawie, powołanej w 1947 r. jako Akademia Nauk Politycznych w Warszawie. Jest to uczelnia, na temat której wykładowców i absolwentów informacje są bardziej niż szczątkowe. Więcej danych można znaleźć o Akademii Sztabu Generalnego. Ukończył ją w 1960 r. a w 1961 rozpoczął pracę w Polskim Instytucie Spraw Międzynarodowych. Pracował tam do roku 1989 r.

W 1989 r. otrzymał posadę Dyrektora szwedzkiego Stockholm International Peace Reaserch Institute (SIPRI) . Pracował tam do roku 2002. SIPRI został założony w 1966 r. a jej pierwszym szefem rady nadzorczej była Alva Myrdal, prominentna działaczka szwedzkiej partii Socjaldemokratycznej i bliska współpracownica premiera Tage Erlandera. Instytut zajmował się zagadnieniami kontroli zbrojeń, rozbrojenia i pokoju na świecie.
W 2006 został powołany przez Sekretarza Generalnego ONZ na członka a w 2008 na Dyrektora Kolegium Doradczego Sekretarza Generalnego ONZ ds. Rozbrojenia. Pastuszek z Ławry Uniowskiej zawędrował na szczyty ONZ. Zbyt piękne, aby odbyło się „poza wiedzą i zgodą” tych, co go wyedukowali  a następnie wyekspediowali w 1951 r. do PRL.
Tego rodzaju zatrudnienie obywatela PRL w 1989 r. znaczyło ścisły nadzór służb sowieckich a niewykluczone, że „pracę na zlecenie”.  Adam Rotfeld jako pracownik PISM specjalizował się w zagadnieniach obronności, kontroli zbrojeń, rozbrojenia etc. i w związku z tym uczestniczył w delegacjach KBWE do Belgradu, Wiednia. Czyli „człowiek cienia”. I bezwzględnie musiał to być zaufany człowiek Moskwy.

I dlatego warto może zerknąć na „życiorys alternatywny” jaki został zamieszczony na portalu www.lustracja.net, gdzie jakaś dobra dusza zamieściła życiorys jaki Daniel Rotfeld miał napisać jako uczeń II klasy Liceum w 1955 r. Uczeń Rotfeld pisze w nim co następuje: „…Urodziłem się 4 marca 1938 r. w Przemyślanach. Przebywałem tam do 1941 r. Od tego czasu musiałem ukrywać się z matką i siostrą. Najprawdopodobniej   w roku 1943 zaginął ojciec – jako oficer Armii Radzieckiej. Matka ginie w 1942 r. z rąk Gestapo. Po wyzwoleniu tj.od 1945 r. uczęszczam do Szkoły w Przemyślanach, pozostając na utrzymaniu siostry, która pracuje w charakterze laboranta w f-ce spirytusowej. W 1948 r. zostaję przyjęty do organizacji pionierskiej. Wraz z wyjazdem siostry opuszczam Przemyślany i rozpoczynam naukę we Włodzimierzu okr.Rówieński (1949). Kończę 7 klas. W 1951 r. zostaję przyjęty do organizacji komsomolskiej….”.

Do tego życiorysu dorzucono notatkę operacyjną z 14 X 1957 r. sporządzoną przez mjr Fr.Krawczyka z Wydz. VII Dep. I MSW dot. działań operacyjnych w Londynie wobec niejakiego Romana Rostowskiego pracującego w urzędzie skarbowym. W ostatnim akapicie notatki jest informacja, że :”..od strony kraju ustalono, że w Warszawie przebywa jego dalszy krewny Rotheld Adam Daniel –student II roku Szkoły Głównej Służby Zagranicznej lat 19…”.
Tym sposobem docieramy wg najlepszej spiskowej teorii dziejów do ministra  Jacka Rostowskiego „człowieka bez PESELA” - syna Romana Rostowskiego a wnuka Jakuba Rothfelda ur. 1884 w Bukaczowcach.  Jakub Rothfeld profesor Uniwersytetu Jana Kazimierza i wybitny neurolog zmienił nazwisko na Rostowski w 1940 r. po przybyciu do Anglii. Odległość od Bukaczowców do Przemyślan to ok. 50-60 km. Czyli Adam Rotfeld i Jacek Rostowski - kuzyni? Kto ich tam wie.
 
Ta historia jest tak samo prawdopodobna jak każda inna. Prawdziwego życiorysu Adama Rotfelda już raczej nie poznamy a wobec tej oszałamiającej kariery możliwej tylko dzięki życzliwemu poparciu najwyższych czynników moskiewskich rodzą się raczej fantastyczne przypuszczenia.
Tak czy owak retoryczne pytanie zadane publicznie przez profesora Cenckiewicza o to, jak jest możliwe, aby człowiek z tak niejasnymi powiązaniami z SB (a to jest wersja optymistyczna, bo są jeszcze stare dobre służby sowieckie) mógł w III RP otrzymywać tak wysokie stanowiska  w strukturach władzy i przy źródłach informacji.

No i na koniec pytanie o elementarny profesjonalizm Ośrodka Studiów Wschodnich. Wystarczy posłuchać 20 minut wykładu dr Andrzeja Zapałowskiego z Uniwersytetu Rzeszowskiego pt.: „Operacja Wisła na Podkarpaciu 1947-2017. Fakty i mity” – na podstawie studium przypadku Powiatu Przemyskiego. Z wykładu tego wynikają bezspornie dwie rzeczy: operacja „Wisła” musiała być przeprowadzona zarówno dla ratowania życia ludności polskiej jak i ukraińskiej. Stany sotni działających w polu w roku 1947 – nie zmieniły się w stosunku do  1946 , bowiem OUN UPA zmuszała młodych Ukraińców (otaczano wioski i na siłę brano do UPA, w przypadku ucieczki chłopca do Przemyśla, powieszono jego rodzeństwo) do służby w UPA.  A bezpieka OUN UPA  istniała  w każdej wiosce i terroryzowała ukraińską ludność cywilną. Każda forma sprzeciwu karana była spaleniem domu albo mordem.

Listy imienne Polaków ale i Ukraińców  zarówno cywilów jak i żołnierzy Wojska Polskiego zamordowanych przez OUN UPA w Powiecie Przemyskim można sobie poczytać na stronach internetowych i to są zestawienia przerażające: w 3 miesiące ponad 100 napadów a „dowody” leżą na cmentarzach – po kilka czy kilkadziesiąt bezbronnych ofiar z każdej niemal wsi.
Jest rzeczą zadziwiającą, że  meldunki miejscowej administracji i wojska na temat napadów i mordów UPA na ludność polską i ukraińską za okres 1944 -1948 nie są zupełnie obiektem zainteresowania „ekspertów z OSW”.  I fakt, iż ofiary cywilne ukraińskie w znacznie większym stopniu padły ofiarą OUN UPA niż np. Wojska Polskiego czy UB.
Dr Andrzej Zapałowski nie jest jedynym naukowcem prowadzącym badania na ten temat ale ani on, ani inni historycy z prawdziwego zdarzenia prowadzący obiektywne badania – nie są chyba „dobrej zmianie” do niczego potrzebni, bo wyniki ich prac zakłócają „narrację fundacji Batorego” (czytaj:Sorosa ) , która jak się wydaje, nadal jest „duchowym i intelektualnym cichym ideologiem III RP”.
PS. Może warto wspomnieć, że wymienione wyżej organizacje pozarządowe jak Fundacja im Batorego, Fundacja Współpracy Polsko Ukraińskiej PAUCI pana Piekło czy Kolegium Europy Wschodniej im. Jana Nowaka Jeziorańskiego w Pałacu w Ludwinowie wspierana przez pana Dutkiewicza oraz ponad 55 innych organizacji pozarządowych mają od roku 2004 „związek zrzeszeń” zarejestrowany w KRS nr 0000219201 jako „platforma porozumienia” pod nazwą „Grupa Zagranica”. Od roku 2014 jest ona członkiem sieci „zagranicznej” pod nazwą CONCORD czyli Europejska Konfederacja Organizacji Pozarządowych na rzecz Pomocy i Rozwoju. Do wielkich sponsorów niektórych z tych podmiotów należy np. Fundacja im. Adenauera. O panu Sorosie wspominaliśmy.  Włosi nazwaliby to „ośmiornica” a to jest stary dobry Komintern. 



https://pl.wikipedia.org/wiki/Grupa_Zagranica



63 komentarze:

  1. Niesamowite. Że też tej bandy agentów nie można po prostu zdelegalizować i rozpędzić.

    OdpowiedzUsuń
  2. Przyznam, że ta notka wydała mi się za długa, ale te wszystkie informacje uświadomiły mi, że to rzeczywiście jest "banda agentów", których nikt nie zamierza "zdelegalizować i rozpędzić". O nich trzeba informować.

    OdpowiedzUsuń
  3. Tak. Trzeba przynajmniej informować. Oni są niezwykle elastyczni w kwestii wyboru tego kto im płaci. Stąd ich stabilny byt.Widać też jak bardzo ceniony jest w świecie epizod bezpośredniej pracy dla CCCP, nawet jeśli był krótki.

    OdpowiedzUsuń
  4. To dlatego nikt z "naszych mediów" nie ma serca do ujawniania np. różnych studiów, stypendiów i innych "pobytów" w ZSRR. I stąd ta "tradycja" w biografiach, że "urodził się i ukończył studia na wydziale".

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak Ziemkiewicz.
      Ale ja nie o tym.
      Wspaniałe wtręty do szykowanej przez Coryllusa księgi o socjaliźmie.
      I jakże namacalne i aktualne.
      I ten prawdopodobny Rostowski, sterowany z wyspy.
      Jak by pewnie napisała Paris - magnifique (?)

      Dziękuję.

      Usuń
  5. Bardzo lubię słowo "magnifique" bo to najwyższa forma uznania (wspaniały, wyśmienity):))) Serdeczne dzięki za dobre słowo. Z tym Rostowskim to oczywiście nic nie wiadomo, bo nie umiem ocenić, czy te "wypłynięte do internetu" kwity z IPN z meldunkami z Londynu to prawdziwe są na 100% Ale zbieżność nazwisk, "lokalizacji" etc - zadziwiająca.
    Jak widać ta ośmiornica zaczyna osiągać stan "śnieżnej kuli" wedle hasła "cwaniaki-lewaki wszystkich krajów łączcie się" z dopiskiem "celem eksploatacji kolonialnej polskich frajerów". No i na nowo piszą najnowszą historię za nic mając uczucia ofiar potwornych zbrodni.

    OdpowiedzUsuń
  6. Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.

    OdpowiedzUsuń
  7. Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.

    OdpowiedzUsuń
  8. Tak mi się skojarzyło. Rotfeld - wyszedł ze szkoły janczarów i sam dalej kształci kolejne pokolenia janczarów. Kto jest następny w kolejce i zarząd jakiej instytucji obejmie? Marsz przez instytucje tzw. nadbudowy za nasze pieniądze przeciwko nam trwa w najlepsze i to jest przerażające.Potrzebna byłaby opcja zero - likwidacja żerowisk, czyli tych dziwnych ośrodków, ale ten rząd na pewno na to się nie zdecyduje

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Możliwości jest wiele a jedną z nich jest opowiadana czasem historia o "40 tysiącach Rosjan na polskich paszportach". Tak naprawdę nie wiadomo, kim jest człowiek, który przedstawia się jako Adam Daniel R. Wcale nie jest wykluczone, że jest to zdolne rosyjskie dziecko wyszkolone w pewnej tajnej szkole pod Moskwą i od 1951 r. "prowadzone" tutaj. Nie na darmo szkoła dyplomacji powołana do życia w 1946 ma całkowicie utajnione listy wykładowców i absolwentów. A teraz mamy przedstawienie dla naiwnych. Rok 1989 zakładał pełną kontynuację a nie "opcję zero". "Opcja zero" jakoś tak wyszła w polskim przemyśle, w którym młodzi robotnicy bruździli PZPR i ZSRR.

      Usuń
    2. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      Usuń
    3. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      Usuń
    4. Szanowna Pantero! Dzięki za kolejny wpis. Po raz kolejny włosy dęba stają! Wszystkiego najlepszego i miłego dnia.
      Co to za pierdy ten Chris koń?! Zbanuj frajera.

      Usuń
    5. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      Usuń
  9. Bardzo dziękuję za żmudną pracę. Ani mauryni ani bolandyści nie powstydziliby się tej pracy. Jej rezultaty są porażające. Widać jak bardzo w podstawionej i uwikłanej rzeczywistości żyjemy. Na całe szczęście N.M.P. jest naszą królową!
    Ja wszystkie Pani teksty na tym blogu czytam z zapartym tchem i pozostaję w stuporze, z którego długo nie mogę się otrząsnąć. Pani strzela faktami celnie i bez miłosierdzia. Ale tak trzeba. Inaczej się nie da.
    Wytrwałości życzę i jeszcze więcej, więcej Pani tekstów. Trzymam za Panią przed Panem Bogiem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bóg zapłać za dobre słowo. Nie ma wiele mojej zasługi w tym, że dla własnego zrozumienia otaczającej rzeczywistości wykonuję tzw. biały wywiad a potem "piszę wypracowanie". Skoro "nasze władze" nie rozpieszczają nas informacjami i prawdą , musimy sobie radzić sami:)))
      Pragnę podziękować Ojcu za wsparcie duchowe i za modlitwę bo to zawsze - najważniejsze. PS. Proszę kiedyś napisać coś więcej o maurynach i bolandystach:)))

      Usuń
  10. Tekst bardzo ciekawy. POkazuje Pani gąszcz problemów. Co do UPA od 1945, nie bardzo wierzę w oficjalne wersje, że wojsko komunistyczne nie mogło sobie z nimi poradzić. To była jakaś dziwna gra Sowietów. Otóż wydaje się, że Sowieci używali UKrainców jako równoważnika wobec interesów POlaków. Podobna była ich polityka wobec Armenii i Azerbejdżanu. Nakreslili granice tak, aby konflikty wybuchły w pożądanym momencie, i to generuje permanentne uzależnienie obu stron od Rosji także teraz. Podobnie przemieszano Uzbeków i Tadzyków, co generuje konflikty w ich krajach. W POlsce lat 1945-8 pacyfikację terenów i oczyszczanie z UPA mozna było zrobić bez wysiedalnia ludności. Ale plan był raczej taki, żeby stworzyć centra Ukrainców, zaopiekować się nimi, prowadzić odpowiednio i jak trzeba uzyć tego lobby dla rozbijania POlski i szarpania nas historycznie, i do destrukcji prawdziwej wizji historii Polski. W rezultacie może chodzić wrecz o rozbicie Polski jako państwa.
    Myslę, że Sowieci przejeli częśc ludzi z UPA, także na samej Ukrainie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To jest oczywiście możliwe, że w tamtych latach Stalin sobie kroił lokalne przygraniczne konflikty, ale po roku 1989 nikt żadnemu obywatelowi RP nie KAŻE uczestniczyć w promowaniu zbrodniarzy wojennych i zakłamywaniu historii najnowszej. Jeśli ktoś decyduje się na uczestniczenie w podtrzymywaniu kłamstwa na temat ludobójstwa Polaków, Żydów i terroryzowania znacznej części cywilnej ludności Ukrainy - to winien być rozpoznany i wskazany palcem, bo przepisy prawa zabraniają propagowania nazizmu, komunizmu i kłamstwa na temat Holocaustu. A tu mamy do czynienia z tymi trzema przestępstwami w wykonaniu tzw. ekspertów państwowych. Ja mam co prawda podejrzenie, że to są gorliwi "zwerbowani" ale za to niedokształceni - ale to nie zmienia faktów, że tworzą się jakieś "ośmiornice" etniczne godzące w interesy RP.

      Usuń
    2. Wydaje mi się, że plany Stalina są żywotniejsze niż sądzimy. Chodzi tu o mechanizmy, które nieco mutują, ale mogą być używane do dyscyplinowania narodów. Widzimy jak silne jest lobby antypolskie w Polsce, na siłe sie promuje książki skrybów z tzw. mniejszości, wyglądające jak mutacje jednego tekstu.

      Usuń
  11. W tym kontekscie nie jest zaskakujące, jak w latach 1980. pojawili się jak grzyby po deszczu rzecznicy interesów ukrainskich. Tzw. przełom zaczął się od potepienia akcji Wisła przez Senat. To był element wielkiego planu, mysmy tego nie rozumieli.
    Akcja Wisła to była miała być wielka zbrodnia, wymagająca potepienia natychmiast. O ludobójstwie ukrainskim na Wołyniu i ziemiach sąsiednich nikt "powazny" wtedy nie mówił. I do teraz jest to temat "kontrowersyjny". A jak tworzyło się lobby U.
    Gdzieś w Olsztynie pojawił się Miron Sycz, gdzieś w Legnicy komunisci zalozyli liceum ukrainskie, a w Warszawce dzialali Heniu Wujec, Mirosław Czech itp. dbający o interesy ukrainskie. Opcję proukrainską prezentowała w podziemiu już w latach 1980. Bogumiła Berdychowska w Lublinie, tkże jej brat Zygmunt Berdychowski, działający w podziemiu w Krakowie.
    Tak dla informacji w WIKI:
    Bogumiła Berdychowska-Szostakowska[1] (ur. 10 stycznia 1963) – polska publicystka, specjalizująca się w historii Ukrainy i stosunkach polsko-ukraińskich.
    Ukończyła liceum medyczne w Nowym Sączu, następnie filologię polską na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim[2]. W latach 1989–1994 kierowała Biurem ds. Mniejszości Narodowych w Ministerstwie Kultury i Sztuki. Następnie do 2002 była zastępczynią dyrektora V programu Polskiego Radia[3]. Współpracuje lub współpracowała z Ośrodkiem Myśli Politycznej oraz Fundacją im. Stefana Batorego, a także Kolegium Europy Wschodniej im. Jana Nowaka-Jeziorańskiego. Objęła funkcję sekretarza Forum Polsko-Ukraińskiego, kierownika działu programów stypendialnych w Narodowym Centrum Kultury w Warszawie, przydzielającego stypendia ludziom kultury i nauki z byłego ZSRR. Zajmuje się koordynowaniem polsko-ukraińskiej wymiany młodzieży. Publikuje m.in. w „Tygodniku Powszechnym” i „Więzi”. W 2014 współzałożycielka i członkini Komitetu Obywatelskiego Solidarności z Ukrainą (KOSzU)[4].

    W 2012 prezydent Bronisław Komorowski odznaczył ją Krzyżem Oficerskim Orderu Odrodzenia Polski[1]. W 2007 była nominowana do VII edycji Nagrody im. Jerzego Giedroycia[3].

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Henio Wujec słynny kierowca rajdowy to mój pupil. A pani Berdychowska swoją miłość do Ukrainy przejawia w zadziwiający sposób - żyjąc luksusowo na koszt polskiego podatnika i z daleka omijając prawdziwe problemy Ukraińców za Bugiem. Im trzeba było pomóc w 1989 r. w odtworzeniu gospodarki rolnej, spółdzielczości. A co jeszcze ważniejsze - przywrócić tradycyjną rodzinę, zlikwidować alkoholizm, rozpustę, przemoc w rodzinie. Obecnie Ukraina jest na 18 miejscu na świecie pod względem zgonów na HIV - optymistyczny szacunek to 13.400 zgonów w 2013 i "tylko" 7.900 - w 2015. Ludzi żyjących z HIV jest ok. 220.000. W takich okolicznościach - liczbę ciężko uzależnionych alkoholików należy szacować na jakiś 1 milion. Wg The CIA World Factbook na Ukrainie - liczba urodzeń na 1000 to 10,5 a liczba zgonów na 1000 to 14,4. A biorąc pod uwagę wielopokoleniowe uzależnienia alkoholowe należy liczyć się z tym, że wśród urodzonych dzieci znaczny procent to dzieci z poważnymi defektami. Ten naród umiera a ci co żyją - uciekają, gdzie pieprz rośnie. A na to wszystko mądra pani Berdychowska "zaordynowała" tym nieszczęśnikom - wojnę domową i rozpad państwa. Dochód narodowy Ukrainy na głowę mieszkańca jest najniższy w Europie i wynosi 8.200 USD/głowę w 2016 ( w 2014-8.900 USD/głowę). Tymczasem biedna w zasoby lecz pracowita i spokojna Białoruś ma 17.500 USD/głowę i też ma problemy, bo duży kawał jej gospodarki jest uzależniony od wymiany gospodarczej z Ukrainą.
      W świetle takich faktów, działalność tych "niby patriotów ukraińskich" żyjących wygodnie w Polsce - to żałosny cynizm i bezmyślność.
      Przypadek pani Berdychowskiej pokazuje, że rzeczywiście ktoś w RP diasporę ukraińską "prowadzi" finansowo i organizacyjnie - w kierunku rozwalenia tego biednego państwa. A przy okazji wykorzystuje się ich do bardzo potrzebnej Niemcom - antypolskiej propagandy. Do tego przyda się nawet -dobrze udokumentowana i zapamiętana - operacja "Wisła".

      Usuń
    2. Notka porusza obszary, którymi nie zajmowałem się. Dzięki wielkie za trud.
      Niemniej powyżej padło kilka liczb w temacie, który od dawien dawna ostro zełgany, w głównym ścieku merdialnym ciągle z powagą wałkowany, coby człowiek bombardowany njusami ogon podtulił w 'Lemingowie'. A z początkiem grudnia rozdmuchiwanym tak ostro aby nadal żar trwogi buchał w główkach poddanych medialnej obróbce.

      Skoro Ukraina na chlubnym miejscu 18 to, jak dla mnie, znaczy się jakieś oko pańskie ma pieczę nad tym obszarem i pod znakiem trzech szóstek wartko ten 'ktoś' do zagarnięcia zmierza.
      "Zgonów 13.400 [8] w 2013" a " 'tylko' 7.900 [16=8+8] - w 2015". A "Ludzi żyjących z HIV jest ok. 220.000." No jasne bowiem w słusznym alfabecie jest liter 22 i nic nie jest tak cierpliwe jak zełgana kontrolowana pieczołowicie narracja a ósemki to zgrabnie oddają: Sprawa jest kontynuowa, rozwojowo.

      Stan zdrowotny , każdej populacji, w statystykach nie odzwierciedla stanu faktycznego.

      Czego nie doczytałem u niemieckojęzycznych kontestatorów w temacie HIV to po polsku znalazłem w trakcie lektury poniższego raportu.

      http://www.tomaszgabis.pl/2009/03/04/raport-o-aids/

      Usuń
    3. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      Usuń
  12. Dziękuję Pantero:)
    Wydawałoby się, że będzie zmiana...po Rotfeldzie za PIS nastał Stefan Meller.
    "Syn oficera Informacji - Stefan Meller
    Młody Stefan Meller szybko postawił na komunizm, idąc śladami stalinowskiego ojca. Wstąpił do PZPR już na przedostatnim roku studiów. Awansował na pierwszego sekretarza Komitetu Uczelnianego ZMS na UW, co mogło mu otworzyć drogę do błyskawicznej kariery.
    Ciekawe, że ten niechlubny czas z jego życia - w Komitecie Uczelnianym ZMS - Meller całkowicie przemilczał w swym bardzo obszernym wywiadzie dla T. Torańskiej. W wywiadzie gorliwie wyliczającym przeróżne drobiazgi i ciekawostki milczy jak grób o powyższej tak wstydliwej dla niego sprawie. Przez pewien czas (do 1965 r.) S. Meller utrzymywał związek miłosny z Agnieszką Kliszkówną, córką jednego z najpotężniejszych wówczas prominentów partyjnych, członka Biura Politycznego KC PZPR Zenona Kliszki, prawej ręki Władysława Gomułki. Szanse na błyskawiczną karierę popsuły bardzo bliskie związki S. Mellera z michnikowcami, których bardzo mocno popierał jako pierwszy sekretarz KC PZPR. Ostateczny cios marzeniom S. Mellera o karierze politycznej w owym czasie zadał przebieg wydarzeń marcowych 1968 roku."

    http://www.rodaknet.com/rp_art_3158_czytelnia_nowak_czerwone_dynastie_w_msz.htm

    Czy jakakolwiek zmiana "na odcinku międzynarodowym" i wschodnim (Jan Piekło ) jest możliwa?
    Pozdrawiam z podziwem:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki za dobre słowo. "Na odcinku MSZ" nie widać żadnej zmiany, chyba, że za zmianę uznamy pojawienie się samego pana ministra Waszczykowskiego. Natomiast jego "podwładni" czyli głównie ambasadorowie jeśli są nawet zmieniani, to chyba ze sporym opóźnieniem. A już przykład pana Piekło na Ukrainie pokazuje, że polska racja stanu nie jest jakimś szczególnym priorytetem w polityce zagranicznej. Pan Piekło nie wyjdzie też na zdrowie samym Ukraińcom, ale to jest moje całkowicie mylne przekonanie:)))
      Serdecznie pozdrawiam

      Usuń
  13. "Ten naród umiera a ci co żyją - uciekają, gdzie pieprz rośnie... ktoś w RP diasporę ukraińską "prowadzi" finansowo i organizacyjnie"
    Pieprz rośnie w ... Kanadzie pachnącej żywicą, już coraz mniej z powodu masowej wycinki, ale za to więcej miejsca dla ocaleńców z "selekcji naturalnej", którą niektórzy zwą depopulacją. Darwinizm, czysty socjalny darwinizm.
    Wdechowa notka zasysająca w ekran. Mimo że na wymarciu, a może dlatego, sprawa ukraińska pokazuje jak blue box wiele z naszych spraw, np. ciągłość projektu rozbiorowego i możliwe plany koszernej kolonizacji Ukrainy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki za wspaniały komplement: "wdechowa notka" to najlepsze, co człowiek może usłyszeć/przeczytać po ciężkich przeszukiwaniach internetu:)))
      Wiele wskazuje na to, że mimo gigantycznej porażki, jaką jest w ogólnym rozrachunku dla Ukrainy i Ukraińców tzw. euromajdan, "tutejsi" usiłują robić dobrą minę do złej i być może już właśnie zmontowali "awaryjny scenariusz" skoro tylu młodych Ukraińców wieje stamtąd (głównie przed poborem, kto chciałby umierać za Kołomojskiego i Poroszenkę) - i może zechcą "wynająć chłopaków zastępczo" za tych "islamskich uchodźców" w celu robienia zamętu. Tutaj jednak widzę poważne trudności, albowiem znakomita większość Ukraińców , którzy znaleźli się obecnie w Polsce - usiłuje się zwyczajnie urządzić lub wybiera się dalej - do Niemiec. Tutaj też zapewne nie zechcą "umierać". Natomiast ci wszyscy "stypendyści" z czarno-czerwonymi flagami robią trochę zamieszania, ale to są dzieci tamtejszych eliciarzy, którzy chronią swoją dziatwę przed tym rajem, który sami stworzyli.
      PS. Oczywiście, że "pieprz rośnie w Kanadzie pachnącej żywicą" i to do wojny. Ale tamte dziadki też "idą umierać" a tych bojówkarzy w stylu lwowskim - w skali kraju nie jest tak wielu. No i trzeba zadać pytanie: jakie zdolności organizacyjne ma Henio Wujec czy pani Berdychowska? Sama ubierze się w sorty mundurowe?

      Usuń
  14. Te ukraińskie tematy są prowadzone z dużym rozmachem.
    W Encyklopedii Solidarności mamy informację, ze
    Marcin Dybowski (obecnie Ruch Kontroli Wyborów z p.Targalskim) w 1987 drukował w Polsce emigracyjne ukraińskie pismo „Suczasnist” i szkolił podziemnych drukarzy z Ukrainy.
    Na grzyba było emigrantom ukraińskim w Polsce pismo i co ci wyszkoleni drukarze drukowali potem na Ukrainie? No i co z tego miał p.Dybowski?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bo to pewnie były przygotowania do "wdrożenia idei Giedroycia", która to idea właśnie zawaliła się z hukiem. Przy okazji "nie obronili" Krymu a regularna armia ukraińska nie bardzo ma serce do walki z górnikami Donbasu, którzy podobno są specnazem rosyjskim. Dopóki nie strzelano do ludzi, to wszystko miało hyć "powtórką z 1989 r. w Polsce" - czyli "aksamitnym przewrotem". Ale tutejsi wizjonerzy nie wzięli pod uwagę "czynnika tradycji ukraińskich patriotów" czyli- wdzierania się na komisariaty i wrzucanie urzędników do kubłów z nieczystościami,dobijania ludzi skaczących z okien i innych takich. No i doszło do "wzajemnego nieporozumienia": tutejsi mysleli, że Ukraińcy zechcą "umierać za Krym i demokrację" a to Ukraińcy myśleli, że Polacy chcą "umierać za Krym dla Ukrainy i demokrację ukraińską". Ale jakoś ani nieustraszonego Radka Sikorskiego, ani pani Berdychowskiej - nie zobaczyli Ukraińcy w sortach mundurowych, to teraz mówią: dajcie kasę. I - kasę - dajemy.

      Usuń
    2. Marcin Dybowski to przede wszystkim od lat właściciel słynnego wydawnictwa "Antyk" w Komorowie pod Warszawą.

      Usuń
  15. Ciut informacji na temat Szkoły Głównej Służby Zagranicznej jest w Archiwum Akt Nowych http://szukajwarchiwach.pl/search?q=Szko%C5%82a%20G%C5%82%C3%B3wna%20S%C5%82u%C5%BCby%20Zagranicznej&rpp=15&page=1
    Że też żaden polski historyk nie zrobił żadnej kwerendy w tym temacie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki za informację. To już byłaby robota dla profesjonalisty, a my tu "od przypadku do przypadku".Co ciekawe, można się dowiedzieć trochę o absolwentach ale zupełnie przypadkowo. W niektórych hasłach wiki jest taka info. Absolwentami tej uczelni byli m.in Szczypiorski, Bratny i piosenkarka , która śpiewała "Pamiętsz, była jesień". Obawiam się, że spora ilość absolwentów "poszła do wywiadu" i ich akta są w zupełnie innym miejscu.

      Usuń
    2. Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.

      Usuń
  16. I jeszcze ta, która prowadziła Wielką Grę. Przypuszczam jednak, że tam jedni byli oficjalnie a inni mieli na boku dodatkowy indywidualny tok studiów coś jak potem Mariusz Zacharski.

    OdpowiedzUsuń
  17. Chyba przestanę czytać Pani teksty. Bardzo mi szkodzą na zdrowie - podnoszą mi ciśnienie ... za bardzo mi podnoszą ciśnienie. Czytając o tym Rotfledzie, jakoś tak przypomniało mi się jak mój Ojciec, nie żyjacy juz od ponad 20 lat, reagował na początku lat 90 kiedy zobaczył w TV "opozycjonistę" niejakiego Aleksandra Małachowskiego. Prawie że pluł na telewizor nazywając go wybudzonym agentem śpiochem albo jeszcze gorzej. Wiele razy słyszałem historię którą mi opowiadał, co w skrócie postaram się napisać. Ojciec pochodził ze Lwowa i z rodzicami w 1945 jako repatrianci trafili do Wrocławia. Tam zaczął studia. W 1948 we Wrocławiu zorganizowano tzw. Wystawę Ziem Odzyskanych. Władze, już wtedy "władza ludowa", pewnie za poradą sowietów, albo i na ich polecenie, na czas trwania wystawy profilaktycznie zamknęła wszystkich wrocławskich studentów, zwyczajnie do więzienia ich wsadzili. No prawie wszystkich. Do bardzo nielicznych wyjątków Małachowski, którego po zakończeniu wystawy i wypuszczeniu studentów na wolność nikt już we Wrocławiu nie widział. Zniknął. Objawił się, przynajmniej ja go kojarzę, dopiero w okolicach czasowych przekrętu stulecia nazywanego "transformacją ustrojową". Jako agenturalny bojownik o "wolność i demokrację", jak się wyrażał o nim Ojciec.
    Na moje wątpliwości "Tato no co ty, juz w 1948 sowieci mieliby przygotowywać sobie agenta, żeby go wybudzić dopiero po 40 latach?", słyszałem prostą odpowiedź: "Synu, w 1948 sowieci mieli już 20 lat doświadczenia w tworzeniu agentury plus dziesiątki lat doświadczeń carskiej Ochrany. I zawsze byli w tym dobrzy".

    I już tak na marginesie tematu "tworzenia agentury" przez sowietów, bardzo twórczo, że tak to nazwę, ale i bardzo ciekawie i widowiskowo przedstawiony jest ten "problem" w amerykańskim filmie pd tytułem "Salt" w którym główną rolę gra Angelina Jolie. Kto nie widział to polecam obejrzenie ...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam nadzieję, że jednak te skoki ciśnienia są niegroźne:))) PS. Niewątpliwie ta jedna tradycja carskiej Rosji w polityce zagranicznej ZSRR tzn. agenci najróżniejszego rodzaju (śpiochy, Rosjanie "na lokalnych paszportach", "uwodzicielki" etc) byli wykorzystywani od pierwszej chwili istnienia Rosji Sowieckiej. Nie ma takiej możliwości, aby w PRL nie było instalowania różnych "śpiochów" etc. na polskich papierach, skoro po wywiezieniu do Gułagu całych rodów, całych wsi- mieli tysiące kompletów autentycznych dokumentów. Pod Moskwą istniała specjalna szkoła NKWD, która specjalnie wyselekcjonowane najzdolniejsze dzieci "wyuczała" na : Polaka, Francuza, Niemca, Włocha i co Pan sobie tylko życzy. Wiadomość posiadam od osoby, którą mogę posądzać o rzetelną wiedzę "w tym temacie". Więc czemu nie "Małachowski"?

      Usuń
    2. Tzw. porządne azwisko nie pasowało mi do ciemnych i falujących włosów.:)
      Zaglądam jeszcze do wiki i znowu natrafiam, jak w przypadku Stommy, Brandysa, Mikołajskiej i innych, że pochowany został na Cmentarzu Leśnym w Laskach.

      Usuń
  18. TP nadaje:

    https://www.tygodnikpowszechny.pl/akcja-wisla-70-lat-pozniej-147629

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki za linka. Piszą to, co OSW. To ta sama ekipa. Ale jakoś nie wydaje mi się, aby upadający Tygodnik Powszechny miał szansę wpływać na stan świadomości obywateli. To jest tak ordynarnie skonstruowane jak sowiecka propaganda w 1939 r. w czerwonym Lwowie na temat "polskich panów". Zero kontaktu z rzeczywistością.

      Usuń
    2. moim zdaniem TP jest bardziej niebezpieczny niż OSW...

      Usuń
    3. Jeden wart drugiego. Oddziaływanie bezpośrednie w formie "rycia beretów" jest domeną TP ale "ośmiornica" też ma "zadania do wykonania".

      Usuń
  19. http://www.pch24.pl/prof--osadczy--relacje-polsko-ukrainske-sa-dowodem-na-wielki-upadek-panstwowosci-polskiej,51061,i.html

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niestety świeta racja.
      Notka jak zwykle super.
      Wielkie dzieki za trud w edukacji reszty swiata.

      Usuń
    2. @Ewa Sigma, Dzięki za linka. Cieszy, że coraz więcej osób posiadających wiedzę i autorytet zabiera głos w tej sprawie z punktu widzenia polskiej racji stanu.

      Usuń
    3. @Jaś, Dzięki za miłe słowa. Najpierw edukuję siebie, a jak już coś ciekawego z tej edukacji wyjdzie - to "dzielę się owocami pracy". To nie jest "trud" tylko takie hobby:))

      Usuń
  20. Oto zestaw kolejnych ministrów spraw zagranicznych po 89 roku. Dobór kadr co najmniej problematyczny i to w tak wrażliwym resorcie. Jak nie opcja niemiecka, czy angielska to rosyjska albo kosmopolita, a nawet zdarzali się TW.

    Krzysztof Skubiszewski,
    Andrzej Olechowski,
    Władysław Bartoszewski,
    Dariusz Rosati,
    Bronisław Geremek,
    Władysław Bartoszewski,
    Włodzimierz Cimoszewicz,
    Adam Rotfeld,
    Stefan Meller,
    Anna Fotyga,
    Radosław Sikorski,
    Grzegorz Schetyna,
    Witold Waszczykowski.

    Zapewne ciekawie wygląda obsadzanie ambasadorami naszych placówek w Waszyngtonie, Moskwie i Berlinie, bo pilnowania "naszych" interesów nie można powierzać byle komu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jakby to powiedzieć: jeden lepszy od drugiego. Aż się człowiek zastanawia, jakim cudem to państwo jeszcze istnieje. Niby "teoretycznie" ale jednak. To jest lista: hańby i wstydu Polski. Przyjdzie czas, że Naród dowie się, co to były za figury.

      Usuń
    2. Jako naród jesteśmy prostoduszni i prostolinijni i myślimy, że jeśliby przydarzyło się nam opuścić jakiś kraj to nie prowadzilibyśmy na jego terenie jakiejś własnej polityki, pozwalajacej trzymać kadry, które przydałyby sie na okres pokoju, aby pilnować naszych interesów, przejmować funkcje kierownicze, sterować nastrojami, że nie wspomnę iż na wypadek "W" przydały by się w wielu sprawach, począwszy od wywiadu, udzielania informacji, wsparcia aprowizacyjnego, a na dywersji skończywszy. Że tak jest to wystarczy spojrzeć na Litwę, czy Ukrainę i dlatego nie mieści się nam w głowie, że inne nacje już w trzecim pokoleniu pilnują interesów swojego narodu.
      Dla mnie ogromnym zdumieniem było, że Instytut Geofizyki PAN wykurzył eksploratorów podziemi pod zamkiem Książ, twierdząc, że aparatura sejsmologiczna wyklucza prowadzenie jakiejkolwiek działalności osób postronnych w pobliżu. Może bym i połknął to, ale dowiedziałem się, że procownik naukowy tegoż instytutu, który pełni funkcję cerbera jest autochtonem z najbliższej okolicy i już nie pamiętam, czy jego babka, a może ciotka służyła w zamku i dopóki żyła, długo po wojnie trzymała żywy kontakt z ostatnimi właścicielami.
      Dzięki PINKPANTHERze, że przypominasz jak tzw. poważne państwa pilnują swoich interesów i ciekawe, że ostańce usadowieni są tam gdzie komenderuje sie informacją, a szczególnie w środkach masowego przekazu, w filmie, w literaturze, a często tam gdzie dzielą naszymi pieniędzmi.

      Usuń
    3. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      Usuń
    4. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      Usuń
  21. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      Usuń
    2. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      Usuń
    3. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      Usuń
    4. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      Usuń
    5. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      Usuń
  22. @ Pink Panther
    I jak na potwierdzenie i wzmocnienie twoich argumentów, Gospodarzu podstępny, w Radiu Maryja i w Trwamie wczoraj była niesamowita audycja:
    http://www.radiomaryja.pl/multimedia/rozmowy-niedokonczone-blogoslawiony-grzegorz-chomyszyn-zapomniany-oredownik-pojednania-polsko-ukrainskiego-cz/
    Mówił prof. Włodzimierz Osadczy , kresowianin "kresowiacki", wg klasyfikacji rotfeldowskiej. Czadu dał, dostało się nie tylko politykom ukraińskim i naszym, ale i hierarchii greko-katolickiej i nawet naszemu Episkopatowi, greko-katolickiej za kolaboracje z diabłem na koszernym budżecie, naszemu za "dyplomację". Muszę to przesłuchać dokładniej bo trafiłem w sam środek nocnej audycji.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo mnie to cieszy, bo sprawy zaszły naprawdę za daleko, jeśli administracja państwowa za "ekspertów" w polityce zagranicznej trzyma jakieś podejrzane figury uwikłane w jeszcze dziwniejsze zagraniczne uzależnienia.

      Usuń
    2. Oczywiście dzięki za linka i bardzo mi się podoba określenie "podstępny":)))) Wielkie dzięki. Warto może sobie uświadomić taki fakt, iż Błogosławiony Biskup Chomyszyn - Męczennik terroru sowieckiego - był Obywatelem Polskim i jako taki winien być czczony w Polsce. Tym bardziej, że tzw. patrioci ukraińscy pozostają w stanie lekkiego opętania demonicznego czcząc potwornych zbrodniarzy i kolaborantów hitlerowskich. Ukraina jak się wydaje utraciła swoją szansę na bycie normalnym państwem europejskim a stała się -państwem upadłym. Dobrze, że prof. Osadczy rzucił prawdę na stół.

      Usuń
  23. @ Ewa Sigma
    Nie zauważyłem, że pani wcześniej wkleiła linka do tej audycji. Swoją drogą koincydencja opatrznościowa. Jezus Król jest dla nas łaskawy.

    OdpowiedzUsuń
  24. @Magazynier
    Im więcej osób wklei linka, tym więcej go przeczyta;)
    Prof.Osadczy wykłada w Katedrze Historii Kościoła w Czasach Nowożytnych i Dziejów Teologii w Instytucie Historii Kościoła i Patrologii na Wydziale Teologii Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego. Dobrze to rokuje dla KUL. No i miło, że wreszcie mamy choć jednego prawdziwego historyka w temacie ukraińskim.

    OdpowiedzUsuń
  25. Bardzo dziękuję za Pani pracę; Pani artykuły to jedne z nielicznych, które są pełne rzetelnych informacji. TO niezmiernie cenne dla nas, którzy nie umiemy "przekopywać zasobów", lub po prostu nie mamy na to czasu.
    Czy Pani zna prace Krzysztofa Balińskiego? Wydał parę książek, a od czasu do czasu publikuje w WG. Ja czytam jego artykuły.
    http://warszawskagazeta.pl/kraj/itemlist/user/428-krzysztofbali%C5%84ski

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bobiński? - był w jakiejś Radzie Mędrców czy Zarządzie Ruchu Palikota, czy to Panu nie wystarczy?

      Usuń