Mamy rok 2018 i obchodzimy setną rocznicę odzyskania
niepodległości. Jutro będzie 74 rocznica wybuchu Powstania Warszawskiego. Chcielibyśmy
uczcić naszą historię i naszą Ojczyznę w godny sposób ale nie było nam to dane
i nie będzie nam to dane.
Patriotyzm, heroizm i katolicyzm naszych przodków tak kogoś
uwiera, jak w XIX w. Sobór Trydencki i Austro -Węgry uwierały sponsorów „niepodległości Italii” i „niepodległości
Czech” i różne „międzynarodówki” rodem z Genewy.
Do wyrażania swojej niechęci owi sponsorzy zatrudniali
licznych poetów, pisarzy, dziennikarzy i w ten sposób powstały takie wstrząsające dzieła jak np. w roku 1863
„Hymn do szatana” (50 sześciozgłoskowych tetrastychów) – poemat a w 1869 r.
proza „Polemiki szatańskie” pana Giosuè Carducci, który doczekał się
literackiej nagrody Nobla w 1906 r.
Tak
się złożyło, że ów hymn jak i „polemiki” poprzedziły rozpoczęcie I Soboru
Watykańskiego (1869-1870- zawieszony, bo wojska pana Garibaldiego zdobyły Rzym).
Na początku XX w. próby swoich sił w literaturze pięknej w
dążeniu do zlikwidowania tak Kościoła Katolickiego jak i Austro - Węgier dokonał
członek Partii Socjalistycznej Italii i dziennikarz gazety Il Popolo (Lud) z
Trydentu , wówczas Austro - Węgry - pan Benito Mussolini.
Ambitny ten
młodzieniec, pozostający wówczas pod opieką intelektualną pani Andżeliki
Balabanow szefowej Włoskiej Partii
Socjalistycznej i intelektualistki rodem
z Czernichowa , w miesiącach styczeń maj 1910 r.
opublikował w odcinkach w owym Il Popolo powieść w odcinkach pod tytułem „L’amante
del Cardinale: Claudia Particella: Grande Romanze dei Tempi del Cardinale
Emanuel Madruzzo” ( Kochanka Kardynała: Claudia Particella: Wielki Romans Czasu
Kardynała
Emanuela Madruzzo).
Nazwał ją „romansem historycznym”, ale
obsadził w roli głównej postać historyczną: Carla Emanuela Madruzzi
(1599-1658) biskupa Trydentu i
ostatniego przedstawiciela rodu Madruzzi, który to ród dał Kościołowi aż 4 kardynałów
w ciągu ponad 100 lat. Ród Madruzzi wygasł na nim, więc nienawidzący Kościoła Mussolini
mógł bezkarnie snuć swoje wymysły o diabolicznych klechach molestujących „prawie
żonę kardynała” a w końcu trujących ją na śmierć.
Nawet najwięksi wielbiciele Mussoliniego byli bardzo
oszczędni w pochwałach dla „utworu” ale to nie przeszkodziło, aby to dzieło
zostało przetłumaczone w 1928 r. na język angielski i niemiecki i było w
masowej dystrybucji w Stanach i np. w Indiach w formie książkowej pt. „Cardinal
Mistress”. Jeszcze w 1942 r. można ją było znaleźć w bibliotece pewnego
angielskiego college’u w brytyjskich Indiach.
Zanim Mussolini odszedł z Partii Socjalistycznej i
„pomaszerował na Rzym” w 1919 r. zdążył jeszcze napisać i wydać w 1913 r. kolejny antykatolicki paszkwil
tym razem w firmie „politycznej biografii” pt. „Giovanni Hus Il Veredico” (Jan
Hus Człowiek Prawdy), w której opisuje dorobek teologiczny i polityczny Jana Husa i
czeskiej reformacji w ogólności a sukcesy taborytów i Żiżki w szczególności.
Oraz bitność Czechów walczących przeciwko opresyjnym katolickim Habsburgom.
Co mu
nie przeszkodziło w 1938 w Monachium zdradzić ich bez zmrużenia oka. Taki styl „uczciwości
antykatolickiej”.
Anglosascy biografowie mogą go nazywać „dyktatorem” ale w
kwestii jego dzieł antykościelnych wyrażają powściągliwy szacunek i nawet nie
czepiają się, że ta jego „literatura” była totalną szmirą.
Tak dziennikarstwo działało w służbie wielkich i
szlachetnych idei oraz prawdy, dobra i piękna w czasach, kiedy poziom
wykształcenia średniego w naukach humanistycznych stało na znacznie wyższym
poziomie niż dzisiejsze.
A są takie zadania, których nie podejmie się profesor uniwersytetu. Na przykład raczej nie podpisze swoim nazwiskiem dzieła przedstawianego jako „historyczne”, zatytułowanego „Bandyci z Armii Krajowej”.
A są takie zadania, których nie podejmie się profesor uniwersytetu. Na przykład raczej nie podpisze swoim nazwiskiem dzieła przedstawianego jako „historyczne”, zatytułowanego „Bandyci z Armii Krajowej”.
Do tego bierze się, jak w dawnych czasach, dziennikarzy. A
dziennikarze współcześni to nie Bolesław Prus czy Henryk Sienkiewicz i stare
klasyczne licea męskie. Nie mówiąc o uniwersytetach. Teraz w tym zawodzie jest „inny
materiał ludzki”, chociaż zawód dalej ogólnie rzecz biorąc mało cnotliwy.
I tak dochodzimy do Grupy Wydawniczej Znak zarejestrowanej jako
Społeczny Instytut Wydawniczy Znak Spółka z ograniczoną odpowiedzialnością w
dniu 6 grudnia 2001 pod numerem KRS 0000064794 na ulicy Kościuszki 37 w
Krakowie, w której jeden udział o wartości 50.000 zł posiada Fundacja na Rzecz
Chrześcijańskiej Kultury Społecznej im. Hanny Malewskiej, zarejestrowana 3
października 2001 r. pod numerem KRS 0000049229.
W obu podmiotach przewijają się dwa nazwiska: Henryka Woźniakowskiego
(braciszka Rózi Gräfin Thun und
Hohenstein) „od zawsze w ZNAK” oraz pana
Tadeusza Syryjczyka byłego ministra Przemysłu w rządzie Tadeusza Mazowieckiego
oraz ministra transportu i gospodarki morskiej w rządzie Jerzego Buzka w latach
1998-2000. Jak państwo może zauważyli, po przemysłu już nie ma, transportu też
właściwie nie, nie mówiąc o gospodarce wodnej.
Czy udział w tych
„zniknięciach” miał pan minister Syryjczyk nie wiem, ale coś chyba jest na
rzeczy, skoro pan Tadeusz Syryjczyk występuje w czymś, co się nazywa „organ
nadzoru” podmiotu o nazwie Tygodnik Powszechny Spółka z ograniczoną
odpowiedzialnością KRS 0000045152 na Wiślnej 12 w Krakowie. A jaka jest
sytuacja Tygodnika Powszechnego, to widzimy.
Wracając do naszych baranów. To znaczy katolików postępowych
z Grupy Wydawniczej „Znak”, obejmującej kilka wydawnictw i portal internetowy,
w tym między innymi Znak Horyzont, Znak Literanowa, Znak Emotikon, Wydawnictwo
Otwarte oraz portal www.ciekawostkihistoryczne.pl.
W stulecie odzyskania niepodległości Ojczyzny naszej Polski wydawnictwo Znak Horyzont wydało książkę o Armii Podziemnej Państwa Polskiego z Rządem RP na Uchodźtwie w Londynie – działającej od 13 listopada 1939 r. do 14 lutego 1942 r. pod nazwą Związek Walki Zbrojnej a na podstawie rozkazu Naczelnego Wodza generała broni Władysława Sikorskiego z dnia 14 lutego 1942 r. pod nazwą Armia Krajowa do rozformowania 19 stycznia 1945 r.
Książka ta nosi tytuł „Bandyci z Armii Krajowej .Ile jest
prawdy w czarnej legendzie polskiego podziemia.” a jej autorem jest niejaki pan
Wojciech Lada. Redaktorem książki jest
pan Kamil Janicki redaktor naczelny portalu www.ciekawostkihistoryczne.pl.
Książka jest opatrzona informacją, iż powstała „przy współpracy z portalem Twoja
Historia pl www.twojahistoria.pl. Ale
jak się naciśnie linka to wyskakuje www.ciekawostkihistoryczne.pl.
Autor książki „Bandyci a Armii Krajowej” jest prezentowany
na portalu „współpracującym z wydaniem książki” w sposób następujący: „…Dziennikarz. Zajmuje się historią, muzyką i
literaturą. Najdłużej związany był z dziennikiem "Życie Warszawy",
ale regularnie pisywał też do tygodników opinii, pism i portali muzycznych. W
2014 roku opublikował „Polskich terrorystów” - poświęconych kontrowersyjnym epizodom z walk o
polską niepodległość…”.
I tyle. Ani daty urodzenia, ani wykształcenia, ani śladu
konkretów o zatrudnieniach Jedyne, co wydawcy o swoim autorze podali, to, że
„zajmuje się historią, muzyką i literaturą”.
„Zajmuje się”. Nie „zna się” albo „specjalista w zakresie”. Czyżby musieli
tak podać z ostrożności procesowej.?
W końcu to człowiek, który odważnie popełnił 7 rozdziałów o „Bandytach z Armii Krajowej” plus wstęp, podziękowania, bibliografia i spis ilustracji, w których to rozdziałach oskarża z imienia i nazwiska konkretnych oficerów i żołnierzy Armii Krajowej lub NSZ o przestępstwa kryminalne takie jak mordy i rabunki a nawet i zbrodnie przeciwko ludzkości. W czasach wojny i po wojnie. I jest to reklamowane jako „nówka”. I że są „twarde dowody”.
A cóż to za jakiś rewelacyjny wynalazek z dziedziny nauk historycznych
Wydawnictwa Znak Horyzont ten pan Wojciech Lada?
Wydawca Znak Horyzont jest bardzo oszczędny w informacjach
na temat drogi zawodowej i naukowej pana Wojciecha Lady ale on sam udzielił
obszernego wywiadu, który pod tytułem :”Wojciech Lada- Heroiczne Dziennikarstwo”
został umieszczony w dniu 12 kwietnia 2013 r.
przez niejakiego areklerch na portalu o nazwie „Violence Magazine. Your
online Source for Extreme Music”.
Wywiad został przeprowadzony przez pana Bartosza Cieślaka.
Wywiad został przeprowadzony przez pana Bartosza Cieślaka.
Znajdujemy w tym wywiadzie m.in. takie pytania i odpowiedzi:
„…Bartosz Cieślak Pyt.: Na kiedy
datujesz, jak to się popularnie mówi, „początek swojej przygody” z
dziennikarstwem muzycznym? I czemu zamiast za gitarę chwyciłeś za pióro?
Wojciech Lada Odp.”… Połowa lat 90., ale
to nie do końca prawda, że chwyciłem za pióro a nie gitarę. To znaczy za gitarę
faktycznie nie chwyciłem – chwyciłem za to za mikrofon. Encyclopaedia Metallum
wskaże ci mnie np. w roli wokalisty tajemniczego projektu Vengence gdzieś pod
koniec lat 80., potem był epizod z Testorem, a później grałem jeszcze kilka
lat jakieś dziwne pokręcone stonerowe bluesy. Fajny czas, niezła zabawa, ale to
dobrze, że nikt tego nie pamięta…”.
Projekt „Vengence” (nie „Vengeance”?) jest rzeczywiście tak
tajemniczy, że nie możemy go znaleźć w owej Encyclopaedia Metallum.
Ale co do zespołu
Testor, to rzeczywiście pan Wojciech Lada pojawia się na liście płac. Z tym, że zespół Testor wydał AŻ DWIE płyty czy też kasety: w roku 1989 „Not on the Label” i w roku 1992 pt. Through
the Back Door” a pan Wojciech Lada jest wymieniony na drugiej płycie jako „Lead
Vocal, Backing Vocal”.
Czyli pan Lada NIE GRAŁ ale za to też ŚPIEWAŁ TYLKO RAZ. I to by było „na tyle
w temacie” kariery muzycznej pana
Wojciecha Lady.
A teraz przechodzimy do działalności dziennikarskiej pana Lady.
A teraz przechodzimy do działalności dziennikarskiej pana Lady.
Pan Urbaś pyta: „…W
jakich okolicznościach trafiłeś do redakcji „Brumu”?...”.
Pan Wojciech Lada odp.: „…Zupełny
przypadek. Ledwo co zrobiłem maturę i generalnie snułem się po mieście
rozglądając się za jakimiś opcjami, ale przede wszystkim rozkosznie bimbając.
No i trafiłem jakoś do biura organizującego Jarocin, kiedy szefem był Kuba Wojewódzki.
Coś tam robił mój brat, znałem też Kubę, bo zanosiłem mu do Trójki jakieś moje
nagrania, więc od słowa do słowa załapałem fuchę. Wkrótce okazało się, że powstaje gazeta w oparciu o „Brum”
radiowy i ostatecznie do Jarocina pojechałem już jako jej korespondent. Chociaż
to trochę za duże słowo jak na ówczesne możliwości….”.
„Kuba” to oczywiście
– Kuba Wojewódzki syn prokuratora i przed 1989 r. autor lub/i prowadzący
audycji BRUM w Trzecim Programie Polskiego Radia.
W ramach „przekształceń” w roku 1993 pan Kuba
Wojewódzki wspólnie z koleżką z audycji BRUM Trójki panem Piotrem Jerzym Klattem
(późniejszy „wielokrotny Dyrektor Krajowego Festiwalu Piosenki Polskiej w
Opolu” oraz dyrektor Krajowych Eliminacji do Konkursu Piosenki Eurowizji”)
założyli przy pomocy przedsiębiorstwa
Ligia S.A – miesięcznik muzyczny o nazwie: „Brum.
Magazyn młodych bandytów”.
Pisał w nim
również pan Jerzy Owsiak syn pracownika Komendy Głównej MO szef festiwali
muzyki równie niezależnej.
W roku 1993 r. pan Kuba Wojewódzki
organizator Festiwalu w Jarocinie i redaktor naczelny miesięcznika
„Brum.Magazyn młodych bandytów” wysłał pana Wojciecha Ladę, co to „był po
maturze i się błąkał” jako „korespondenta” na ten cały festiwal. Pan
Lada miał starszego brata Tomasza Ladona Ladę, który grał lub śpiewał w zespole
CYDHIE GENOCIDE w latach 1989-1990 (2 płyty).
Festiwal padł już w roku 1995 ale „Brum.Magazyn młodych
bandytów” wychodził jako miesięcznik i dwutygodnik jeszcze do czerwca
1999 r. Zajmował się głównie „muzyką
alternatywną” a szczególne jego zainteresowanie budził tzw. metal. M.in. tzw.
trash metal czy black metal. I miał wedle pana Bartosiaka ciepły stosunek do wydawnictwa muzycznego
Pagan Records , które wedle docenta wiki:”… odkrycie i wypromowanie
zespołów takich jak Behemoth, Lux Occulta, Hell-Born, Witchmaster, Profanum..”
A Behemoth toż to sam
Adam „Nergal” Darski. „Nasz” tutejszy środkowoeuropejski „satanista”. Inne też
nie były lepsze ale mniej o nich się dzisiaj pisze.
A w tym „Magazynie młodych bandytów” pan Wojciech Lada pisywał (bo pisać i czytać umiał) pod pseudonimem „Wojtek Wysocki” i przeprowadzał wywiady z tymi dziwnie powstałymi pod koniec lat 80-tych „niezależnymi zespołami” jak np. z owym Lux Occulta odkrytym i wypromowanym przez Pagan Records.
A w tym „Magazynie młodych bandytów” pan Wojciech Lada pisywał (bo pisać i czytać umiał) pod pseudonimem „Wojtek Wysocki” i przeprowadzał wywiady z tymi dziwnie powstałymi pod koniec lat 80-tych „niezależnymi zespołami” jak np. z owym Lux Occulta odkrytym i wypromowanym przez Pagan Records.
Zespół Lux Occulta powstał w 1994 w Dukli a jednym z założycieli był Jarosław
Szubrycht, występujący jako wokalista
Jaro.Slav. Pan Szubrycht w
1998 ukończył filologię polską na Uniwersytecie Jagiellońskim a także w 2000 r.
Podyplomowe Studia Dziennikarskie. I poza śpiewem w Lux Occulta pisywał też do
czasopisma muzycznego założonego w 1986 i poświęconego, a jakże, muzyce
okropnie niezależnej pod nazwą Trash’em All.
Zespół Lux Occulta (black metal) w roku
1998 r. uczestniczył w przedsięwzięciu muzyczno towarzyskim to jest w nagraniu
płyty „Czarne zastępy – W Hołdzie KAT”. A zespół KAT powstał tajemniczo w
Katowicach na przełomie 1979-1980 i był „…niesłusznie oskarżany o propagowaniu
satanizmu…” jak pisze docent wiki. A
zespół Lux Occulta nagrał w hołdzie KAT piosneczkę „Czas zemsty”. Czwartą
pozycją płyty jest utwór „Ostatni tabor” Behemotha. Zaś pozycja 2 pod wielce
wymownym tytułem „Noce szatana”.
Piszę o tym, bowiem kiedy słynny BRUM. Magazyn młodych bandytów” padł w
lipcu 1999 r. to pan Wojciech Łada próbował zarabiać na chleb z masłem m.in. w
magazynie Trash’em All, gdzie udzielał się magister (chyba?) Szubrycht z Lux
Occulta.
Pan Wojciech Lada jest bardzo dyskretny jeśli chodzi o swoje wykształcenie, więc chyba jednak żadnych studiów nie ukończył a nawet nie zaczynał. W każdym razie nie zaczynał i nie kończył z sukcesem studiów historycznych. Ale co tam. Pan Owsiak nie ma studiów a wyszedł na ludzi. Pan Wojewódzki urwał się ze studiów dziennikarskich a proszę, jaki profesjonalista.
Pan Wojciech Lada jest bardzo dyskretny jeśli chodzi o swoje wykształcenie, więc chyba jednak żadnych studiów nie ukończył a nawet nie zaczynał. W każdym razie nie zaczynał i nie kończył z sukcesem studiów historycznych. Ale co tam. Pan Owsiak nie ma studiów a wyszedł na ludzi. Pan Wojewódzki urwał się ze studiów dziennikarskich a proszę, jaki profesjonalista.
Pan Wojciech Łada dostał etat w Życiu Warszawy jako „dziennikarz muzyczny” i wspomina te lata jako słodki czas. Ale w 2011 Życie Warszawy zostało zlikwidowane czy raczej wchłonięte przez gazetę Presspubliki – Rzeczpospolitą i chyba spece od wychwalania zalet zespołów „niezależnych” nie są już niemieckim czy innym sponsorom – potrzebni. Zadanie "wytworzenia Behemothów i Nergalów" zostało wykonane ponad plan.
Był też portal www.nuta.pl
ale chyba zakończył życie. A potem była praca w tygodniku Uważam Rze. W chwili, kiedy pan Łada udzielał wywiadu panu Bartosiowi w 2013 r.
pełnił funkcję redaktora działu kulturalnego W („Sieci”). Od stycznie 2013 r.
widujemy regularnie jego notki na portalu www.wpolityce.pl
aż tak mniej więcej do listopada 2015.
Może to niektórych szokuje, ta ewolucja od „młodych bandytów” do „gorących patriotów” ale chyba to nie jest przypadek jakiegoś „przełomu duchowego”.
Może to niektórych szokuje, ta ewolucja od „młodych bandytów” do „gorących patriotów” ale chyba to nie jest przypadek jakiegoś „przełomu duchowego”.
Obecnie pan Wojciech Łada pisuje artykuły dla portalu www.ciekawostkihistoryczne.pl
i zdołał ich tam zgromadzić już 21.
W
tym takie tytuły jak: z 23 sierpnia 2018 r. „Dlaczego żołnierze Armii Krajowej
zamordowali 50 uciekinierów z niemieckiego obozu pracy?”, z 16 lipca 2018 „
Największe gangi powstania warszawskiego” (serio a Powstanie Warszawskie z
małej litery pisane), z 18 kwietnia 2018 r. „Kto w przedwojennej Polsce
podziwiał Hitlera?” albo z 8 czerwca 2016 r. „Ile zarabiali cyngle Armii
Krajowej”.
W grupie wydawniczej Znak a konkretnie w Wydawnictwie Otwartym odnalazł się też magister Szubert z zespołu Lux Occulta. W roku 2015 w charakterze autora autobiografii niejakiego Czesława Mozila pt. Nie tak łatwo być Czesławem”.
W grupie wydawniczej Znak a konkretnie w Wydawnictwie Otwartym odnalazł się też magister Szubert z zespołu Lux Occulta. W roku 2015 w charakterze autora autobiografii niejakiego Czesława Mozila pt. Nie tak łatwo być Czesławem”.
Czesław jest muzykiem z Kopenhagi ale urodził się w Zabrzu z ojca Ukraińca,
który jakoby w ZSRR był dyrektorem i matki Polki a może Ślązaczki. No i Czesław po ukończeniu Duńskiej
Królewskiej Akademii Muzycznej zaczął
wracać do Polski aż wrócił i nagrał w 2008 r. „debiutancki album” pt. Debiut w wytwórni Mystic Production.
A co to jest wytwórnia Mystic Production? To jest taka
wytwórnia, co również prowadzi dystrybucję innych wytwórni oraz organizuje
festiwale swoich zespołów. Oraz od 1996
r. wydaje magazyn muzyczny Mystic Art.
Jakie albumy wydaje Mystic Art? A na ten przykład Ad Maiorem
Satanas Gloriam (norweska grupa) albo The Satanist – w 2014 r. grupy Behemoth.
Kto występuje na festiwalach? A np. norweski zespół Mayhem (satanizm
teistyczny) i Behemoth. A kto siedzi w redakcji magazynu muzycznego Mystic
Art.? A dajmy na to Adam „Nergal” Darski „lider formacji Behemoth”.
A między tymi dziełami wyrasta na gwiazdę ów Czesław z
albumami „Czesław śpiewa Miłosza” i albumem „Pop” z 2010 r. I któż
współpracował przy tym albumie Czesława syna sowieckiego dyrektora? A wspólnie
i solidarnie albo osobno ale na wspólny efekt Kasia Nosowska i Adam „Nergal”
Darski a przygrywała im chwilami Polska Orkiestra Radiowa.
I tegoż Czesława promowanego w Mystic Production – promuje się
w Grupie Znak. Równolegle. Przy pomocy grajka z Lux Occultica. A inny „weteran dziennikarski
muzyki metalowej” co się podpisać potrafi,
zostaje wykreowany na „autora poważnej książki historycznej”, która topi w szambie
dobre imię Armii Krajowej.
Jako wisienkę na torcie podajemy, że od 29 listopada 2012 r.
do 19 grudnia 2013 r. Czesław z Kubą Wojewódzkim prowadzili jakiś poranną audycję w Radio Esca Rock.
Jaki ten świat mały. A już ten muzyczno-literacki to jak „jedna wielka
rodzina”. Jeśli można powołać się na korzenie w MO albo w „służbach”, czy innych „zespołach
muzyki metalowej” to i „katolickie wydawnictwo” nie da zginąć z głodu. Byle tylko
tańczyć i śpiewać pod ich muzykę i z ich tekstem.
Chodzi tylko o to, żeby dokopać polskim katolom i nacjonalistom.
Wytworzyć odruchy w młodych słuchaczach,
żeby mieli potrzebę szturchnięcia księdza
na ulicy lub rzucenia mięsem w zakonnicę.
Albo udawania motyla w trakcie procesji
Bożego Ciała. I kropla drąży skałę. Teraz będzie można pomazać pomnik zamordowanych
AK-wców bez poczucia winy. A nawet z poczuciem dobrze spełnionego obowiązku.
Już 110 lat temu robił
w tym biznesie aspirujący dziennikarz z niższych
sfer Benito Mussolini, co to w 1944 zawisł na haku do góry nogami. Co niektórym
przypominam. Dla opamiętania się.
https://www.amazon.co.uk/Cardinals-Mistress-Benito-Mussolini/dp/1596545488
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz