W dalekim
Hamburgu, w którym już trzeci dzień trwa „powstanie antyglobalistyczne” z
udziałem 100 tysięcy anarchistów i oddziałów niemieckiej policji uzbrojonej z
armatki wodne i inne pokojowe środki perswazji prezydent Donald Trump zapewne
już ściska dłoń Władymira Władymirowicza a media całego świata wstrzymują
oddech a część z nich, nawet amerykańskich – nie wie, komu naprawdę kibicować.
Tymczasem Polacy dochodzą do siebie po wczorajszych „wypadkach na Placu Krasińskich”, które niewątpliwie zaskoczyły nie tylko Polaków ale i światowych polityków oraz międzynarodowe media.
Tymczasem Polacy dochodzą do siebie po wczorajszych „wypadkach na Placu Krasińskich”, które niewątpliwie zaskoczyły nie tylko Polaków ale i światowych polityków oraz międzynarodowe media.
Podsumowania
wizyty prezydenta Donalda Trumpa i pani Melanii Trump w Warszawie zaczęły się już wczoraj a włączenie
telewizorni dzisiaj pokazuje, że impreza pod hasłem „przeżyjmy to jeszcze raz”
trwa w najlepsze. Trudno się jednak dziwić, bowiem tak sensacyjnej historii
politycznej nie wymyśliłby największy wizjoner polityczny świata.
Tak
symbolicznej i pięknej scenografii, tak pięknych dwóch Pierwszych Dam „komponujących
się” wspaniale z grafitowym Pomnikiem Powstańców Warszawskich i jego
dramatyzmem, po raz pierwszy od odsłonięcia idealnie „grającym” w całej tej
politycznej „sztuce”. Jeśli dodamy do tego spontaniczny okrzyk publiczności
„Cześć i chwała Bohaterom” w trakcie składania wieńców przez obie pary
prezydenckie i trębacz grający „Jak to na wojence ładnie” – to widać, że
takiego scenariusza nie wymyśliłby najbardziej wyrafinowany pijarowiec z
Waszyngtonu i Londynu. Brawo my. To mogło się wydarzyć tylko w Warszawie i
tylko w Polsce i pan prezydent Trump
wiele nam zawdzięcza.
Ale my też zawdzięczamy Mu bardzo wiele. I nie chodzi mi wcale o słynny „art. 5 NATO” czy dostawy gazu skroplonego oraz o te wszystkie komplementy i błogosławieństwa.
Ale my też zawdzięczamy Mu bardzo wiele. I nie chodzi mi wcale o słynny „art. 5 NATO” czy dostawy gazu skroplonego oraz o te wszystkie komplementy i błogosławieństwa.
Chodzi mi o
to, że przyjechał znienawidzony przez amerykańskie lewicowe media prezydent
imperium i w ciągu czterdziestominutowego przemówienia wyrzucił do śmietnika
całą wieloletnią światową antypolską propagandę, tak pracowicie komponowaną
przez naszych niemieckich sąsiadów do spółki z lewactwem Zachodu i naszym
sąsiadem ze Wschodu. Tyle kasy poszło w błoto.
Zdjęcie prezydenta USA na tle nagle wyrosłego spod ziemi gigantycznego jednak pomnika Powstańców Warszawskich i opowieść o barykadzie w Alejach Jerozolimskich oraz o „żywych tarczach” i „sowieckiej Armii Czerwonej” co to „przyszła nad Wisłę, stała i patrzyła” – to najdramatyczniejsza lekcja historii XX w. dla amerykańskich obywateli. Oraz, co już można poczytać w komentarzach amerykańskich internautów pod filmem z przemówieniem Donalda Trumpa na Placu Krasińskich, wielkie dowartościowanie Donalda Trumpa w oczach jego wyborców, którzy go popierali i lubili jako reformatora gospodarki amerykańskiej ale chyba nie bardzo wierzyli, czy może on się pokazać jako człowiek idei, mąż stanu i wizjoner. A teraz są z niego bardzo dumni i dumni z pani Melanii, która też miała swój piękny wkład w ten sukces.
Natomiast my jeszcze może nie zauważamy tego, co zyskaliśmy małym kosztem w zakresie pozytywnego pijaru i pozbycia się tego potwornego oszczerstwa o współudział w Holocauście, co jeszcze dosłownie kilka dni temu mało finezyjnie insynuował nam niemiecki dziennikarz Arno Widmann po wizycie Premier Beaty Szydło w KL Auschwitz.
Zdjęcie prezydenta USA na tle nagle wyrosłego spod ziemi gigantycznego jednak pomnika Powstańców Warszawskich i opowieść o barykadzie w Alejach Jerozolimskich oraz o „żywych tarczach” i „sowieckiej Armii Czerwonej” co to „przyszła nad Wisłę, stała i patrzyła” – to najdramatyczniejsza lekcja historii XX w. dla amerykańskich obywateli. Oraz, co już można poczytać w komentarzach amerykańskich internautów pod filmem z przemówieniem Donalda Trumpa na Placu Krasińskich, wielkie dowartościowanie Donalda Trumpa w oczach jego wyborców, którzy go popierali i lubili jako reformatora gospodarki amerykańskiej ale chyba nie bardzo wierzyli, czy może on się pokazać jako człowiek idei, mąż stanu i wizjoner. A teraz są z niego bardzo dumni i dumni z pani Melanii, która też miała swój piękny wkład w ten sukces.
Natomiast my jeszcze może nie zauważamy tego, co zyskaliśmy małym kosztem w zakresie pozytywnego pijaru i pozbycia się tego potwornego oszczerstwa o współudział w Holocauście, co jeszcze dosłownie kilka dni temu mało finezyjnie insynuował nam niemiecki dziennikarz Arno Widmann po wizycie Premier Beaty Szydło w KL Auschwitz.
Przemówienie
Donalda Trumpa zarysowało też bardzo wyraźnie, iż jesteśmy w samym środku
„wojny cywilizacji” o zupełnie podstawowe wartości i on oraz jego amerykańscy
wyborcy są „po naszej stronie” a takie
na ten przykład Niemcy – nie są.
Zajęci
przygotowaniami do szczytu Trójmorza (które jest oczywiście bardzo ważne) i do
wizyty Donalda Trumpa w Polsce nie zauważyliśmy, że w nieustającej od czasu
wyborów w USA, nagonce lewackich mediów
i pechowej demokratycznej kandydatki Hillary Clinton na Donalda Trumpa – w dosłownie
ostatnich dniach wybiło się na czoło oskarżenie Donalda Trumpa o
„prześladowanie środowiska LGBT”.
Okazuje się,
że Donald Trump dopuścił się zaniedbania wołającego o pomstę do nieba a
polegającego na tym, że nie uczynił czerwca „miesiącem dumy LGBT”, jak to robił
przed nim pan prezydent Obama i pan prezydent Clinton Bill. Środowiska LGBT w
USA a również i na świecie obrały sobie czerwiec jako miesiąc dorocznych imprez
w rodzaju parad LGBT, konferencji, manifestacji etc. na pamiątkę bijatyki, do jakiej
doszło między gejami Nowego Jorku i policją po nalocie na jeden z lokali
gejowskich w Nowym Jorku z podejrzenia o sprzedaż alkoholu bez koncesji. Doszło
do przepychanki i aresztowania kilku krewkich klientów knajpy i szybko
przerodziło się w zamieszki po tym, jak tzw. publiczność LGBT na ulicy
obrzuciła policjantów butelkami na widok swoich kumpli w kajdankach. Rzecz
miała miejsce w roku 1969 a w roku 2000 została upamiętniona jako nowa świecka
tradycja.
Tymczasem w
tym roku nowy prezydent USA Donald Trump
czerwiec 2017 ogłosił jako: Miesiąc „Wielkiego Wychodzenia z Domu” (Great
Outdoors), Miesiąc Dziedzictwa Karaibsko-Amerykańskiego, Miesiącem Uznania
Muzyki Karaibsko-Amerykańskiej , Narodowy Miesiąc Oceanu a nawet Narodowy
Miesiąc Posiadania Domu. A przemilczał „miesiąc dumy LGBT” i to przelało czarę
goryczy, bo przedtem zdążył rozjątrzyć aktywistów LGBT i ich patronów z Partii
Demokratycznej z panią Hillary Clinton na czele – wstępnym projektem budżetu na
2018 r., w którym czujne oczy obrońców praw gejów-i-lesbijek dopatrzyli się
ostrych cięć w kosztach biurokracji centralnej i lokalnej, które mają ostro
uderzyć w komfort życia tych środowisk.
Tak przynajmniej pisze pani Brooke Sopelsa w dniu 28 maja 2017 r. w artykule pt. „LGBTQ Community Would Be „Hard Hit” by Trump’s 2018 Budget” na portalu NBC News. Okazuje się, że służby planistyczne Donalda Trumpa przygotowują projekt budżetu, w którym przewidziane są cięcia budżetów m.in. dla Departamentu Zdrowia, Departamentu Sprawiedliwości i Departamentu Edukacji, co zdaniem jednej z aktywistek LBGT ma strasznie ograniczyć prawa obywatelskie środowisk LGBT, albowiem to te departamenty walczą najbardziej o ich prawa. Do których należą ostatnio m.in. takie żywotne sprawy jak prawo uczniów transseksualnych do swobodnego wyboru toalety w szkole. Co podobno budzi bardzo żywe emocje ze sprawami sądowymi w tle. A te departamenty wydają pieniądze podatnika na to, aby dokonywać kontroli w szkołach publicznych czy te „prawa uczniów LGBT” „zabezpieczają”.
Tak przynajmniej pisze pani Brooke Sopelsa w dniu 28 maja 2017 r. w artykule pt. „LGBTQ Community Would Be „Hard Hit” by Trump’s 2018 Budget” na portalu NBC News. Okazuje się, że służby planistyczne Donalda Trumpa przygotowują projekt budżetu, w którym przewidziane są cięcia budżetów m.in. dla Departamentu Zdrowia, Departamentu Sprawiedliwości i Departamentu Edukacji, co zdaniem jednej z aktywistek LBGT ma strasznie ograniczyć prawa obywatelskie środowisk LGBT, albowiem to te departamenty walczą najbardziej o ich prawa. Do których należą ostatnio m.in. takie żywotne sprawy jak prawo uczniów transseksualnych do swobodnego wyboru toalety w szkole. Co podobno budzi bardzo żywe emocje ze sprawami sądowymi w tle. A te departamenty wydają pieniądze podatnika na to, aby dokonywać kontroli w szkołach publicznych czy te „prawa uczniów LGBT” „zabezpieczają”.
Aktywiści LGBT
leją łzy nad cięciami dotacji dla Planned Parenthood, bo podobno ta świątobliwa
firma obejmuje ich czułą opieką zdrowotną, jak się okazuje, na koszt podatnika.
Również cięte mają być koszty w takich instytucjach jak Center for Desease
Control and Prevention (Centrum dla Kontroli i Prewencji Chorób), co ma się
odbić na prewencji w zakresie HIV, w PEPFAR/Global Fund Fund to Fight AIDS
(Fundusz dla Zwalczania AIDS), co ma oddalić wynalezienie cudownego leku na HIV
a nawet w Refugee Programs (Programy ws.Uchodźców) , co ma mieć potworne skutki
dla świata, bowiem :”… Przy prawie 80 krajach kryminalizujących związki
jednopłciowe – jak również naprawdę potwornych sprawozdaniach o przemocy
przeciwko LGBT w Czeczenii, Bangladeszu czy w Indonezji- rola USA jako „latarni
morskiej” asekuracji i ochrony dla LGBT – jest ważniejsza obecnie bardziej niż
kiedykolwiek wcześniej..”. W
Czeczenii chodzi podobno o aresztowanie dwóch młodych czeczeńskich
homoseksualistów przez lokalne służby bezpieczeństwa, torturowanie ich oraz być
może nawet zabicie. Pewności nie ma, ale jak tu nie wierzyć, skoro sama pani
Hillary Clinton na bankiecie organizacji LGBT wydanym na jej cześć pochyliła
się nad tą (prawdopodobną ale jednak) martyrologią LGBT w Czeczenii.
Znękany
prezydent Donald Trump przyjeżdża potem na Plac Krasińskich w Warszawie –Polska
i narzeka na nadmiar biurokracji, ograniczający swobodę jednostki i trudno mu
nie współczuć, skoro ma pod sobą takie jednostki biurokratyczne jak trzy
departamenty kontrolujące w szkołach publicznych sposób korzystania ze , sorry,
sraczy, przez uczniów „w podziale na orientacje seksualne”.
A u nas po staremu: kółko i trójkącik albo „chłopczyk” lub „dziewczynka”.
A u nas po staremu: kółko i trójkącik albo „chłopczyk” lub „dziewczynka”.
Tymczasem
nasi zachodni sąsiedzi Niemcy, którzy w zakresie postępu, czy to technologicznego,
czy to religijnego, czy obyczajowego są zawsze na czele postępu, więc uczcili
„Czerwiec-Miesiąc Dumy LGBT” uchwaleniem przez Bundestag przepisu
legalizującego małżeństwa jednopłciowe. Dokładnie 30 czerwca. Ten jakże postępowy czyn może mieć rewolucyjny
wpływ na działania słynnej agencji niemieckiej o nazwie Jugendamt w zakresie
odbierania polskim rodzinom ładnych, małych dzieci, albowiem teraz dopiero radykalnie
wzrośnie popyt na adopcje. Pojawią się lawinowo „nowe niemieckie małżeństwa” a
tymczasem niemieckich dzieci tak jakby brak, nie mówiąc o tym, że niemieckie
rodziny są idealne i nie ma powodu aby im odbierać dzieci. Podobnie jak rodziny
tureckie czy generalnie islamskie. Pozostają na placu boju polskie rodziny, jak
wiadomo, zwyczajowo „patologiczne” i w dodatku całkowicie pozbawione ochrony
prawnej i konsularnej naszej nieszczęśliwej Ojczyzny. Więc z tego miejsca
sugerują polskim rodzicom w Niemczech aby czym prędzej odesłały dzieci do
dziadków w Polsce i pal sześć zasiłki.
Przy okazji
rozważań o tym, jak to w przeciwieństwie do nas Niemcy kroczą w zakresie
akceptacji i praw dla LGBT na czele postępu przypomniało mi się, iż ten wątek
jest bardzo popularny w naukach gender i warto może mu poświęcić parę chwil,
bowiem to są takie sprawy, o których podobno uczą się nasi studenci na
wydziałach gender za nasze ciężko zarobione pieniądze. A przy okazji
uświadomimy sobie, co znaczy w ustach
niemieckiego czy skandynawskiego dziennikarza określenie „ultrakonserwatywny” w
odniesieniu do rządu PiS w Polsce.
Literatura w
tym przedmiocie mnoży się niesamowicie, zwłaszcza w USA, podobnie jak filmy
dokumentalne.
Dzięki nim
można dowiedzieć się, że np. pierwszy w historii film „z życia LGBT” pt. „Anders
als die Andern” (Diffrent from the Others, Inaczej niż inni) został nakręcony w Republice Weimarskiej w
roku 1919. Wyprodukował go i wyreżyserował pan Richard Oswald aktor i reżyser z
Wiednia a scenariusz napisał wspólnie z samym profesorem Magnusem Hirschfeldem,
ur. w Kolberg 1868, filozofem, filologiem i lekarzem i pierwszym człowiekiem
określającym się jako „seksuolog”, który nawet zagrał w tym filmie małą rolę.
Film był o
problemie szantażowania biednych homoseksualistów w Niemczech z powodu
obowiązywania paragrafu 175, zakazującego stosunków seksualnych między
dorosłymi mężczyznami. Problem był profesorowi Hirschfeldowi znany od dawna i
to niemal z pierwszej ręki, albowiem jako założyciel organizacji pod nazwą Wissenschaftlich-humanitäres
Komitee (WhK) czyli Komitet Naukowo-Humanitarny w roku 1897 r. w Berlinie i
organizator kampanii na rzecz praw gejów, lesbijek, biseksualistów,
transseksualistów (trzykrotnie zbierał podpisy pod petycją do niemieckiego
parlamentu o zniesienie art. 175, w tym
takich osób jak Albert Einstein, Hermann Hesse, Thomas Mann, Heinrich Mann,
Reiner Maria Rilke oraz tak wielkie autorytety jak Martin Buber , Karol Kautsky
czy August Bebel spec od marksizmu). Profesor Hirschfeld zasłynął jako
specjalista rozróżniający aż 64 rodzaje opcji seksualnych (!!!) i głosił
teorię, że opcja seksualna taka jak homoseksualizm czy biseksualizm jest
wrodzona.
Był bardzo sławny a stał się jeszcze sławniejszy kiedy został powołany przez wysoki sąd w Berlinie w roku 1907 jako ekspert w procesie, jaki generał Kuno von Moltke, adiutant cesarza Wilhelma II i wojskowy komendant Berlina wytoczył sławnemu dziennikarzowi Maksymilianowi Hardenowi proces o zniesławienie, kiedy ten ostatni napisał artykuł, w którym oskarżył generała von Moltke o zakazane przez art. 175 stosunki erotyczne z księciem Phillipem Alexandrem von Eulenburg und Hertefeld, najbliższym przyjacielem cesarza Wilhelma II. Książę von Eulenburg pochodził z rodziny junkrów pruskich, która od wieków służyła rodzinie Hohenzollernów. Jego ojciec był ministrem spraw wewnętrznych Prus. Sam książę Phillipe był od roku 1886 osobistym przyjacielem najpierw następcy tronu Niemiec a następnie cesarza Wilhelma II. Jednym z ciekawszych zainteresowań obu panów był okultyzm i seanse spirytystyczne. Był na tyle wpływowym człowiekiem, że w roku 1897 zdołał wylansować księcia von Bülow, swojego byłego szefa z czasów pracy na posadzie II sekretarza ambasady Niemiec w Paryżu – na szefa Ministerstwa Spraw Zagranicznych. Książę von Bülow w latach 1900-1909 był kanclerzem Niemiec, więc, jak widać, pozycja księcia Eulenburga była najwyższą z możliwych.
Był bardzo sławny a stał się jeszcze sławniejszy kiedy został powołany przez wysoki sąd w Berlinie w roku 1907 jako ekspert w procesie, jaki generał Kuno von Moltke, adiutant cesarza Wilhelma II i wojskowy komendant Berlina wytoczył sławnemu dziennikarzowi Maksymilianowi Hardenowi proces o zniesławienie, kiedy ten ostatni napisał artykuł, w którym oskarżył generała von Moltke o zakazane przez art. 175 stosunki erotyczne z księciem Phillipem Alexandrem von Eulenburg und Hertefeld, najbliższym przyjacielem cesarza Wilhelma II. Książę von Eulenburg pochodził z rodziny junkrów pruskich, która od wieków służyła rodzinie Hohenzollernów. Jego ojciec był ministrem spraw wewnętrznych Prus. Sam książę Phillipe był od roku 1886 osobistym przyjacielem najpierw następcy tronu Niemiec a następnie cesarza Wilhelma II. Jednym z ciekawszych zainteresowań obu panów był okultyzm i seanse spirytystyczne. Był na tyle wpływowym człowiekiem, że w roku 1897 zdołał wylansować księcia von Bülow, swojego byłego szefa z czasów pracy na posadzie II sekretarza ambasady Niemiec w Paryżu – na szefa Ministerstwa Spraw Zagranicznych. Książę von Bülow w latach 1900-1909 był kanclerzem Niemiec, więc, jak widać, pozycja księcia Eulenburga była najwyższą z możliwych.
Sam książę
Eulenburg miał bardzo ciekawe zainteresowania. Okazuje się, że był agresywnie
antykatolickim protestanckim bigotem, który postrzegał Watykan jako siłę zła,
która tylko knuje spiski przeciwko protestanckim Prusom. Jedną z jego
ulubionych teorii spiskowych było przekonanie, że samobójstwo arcyksięcia
Rudolfa Habsburga następcy tronu Austro-Węgier nie było żadnym samobójstwem,
tylko spiskiem Watykanu po to, aby stojący jako następny w kolejce do tronu
wiedeńskiego arcyksiążę Franz Ferdynand (zastrzelony w 1914 w Sarajewie),
którego Eulenburg uważał za marionetkę Watykanu, mógł objąć władzę cesarską w
Wiedniu. Natomiast jako cesarz Franz Ferdynand miał zorganizować spisek
wspólnie z katolicką Bawarią i z błogosławieństwem Watykanu przejąć władzę nad Prusami. Poza tym był
zdeklarowanym luteranem i gorącym okultystą, który wierzył w duchy i urządzał
różne wieczorki spirytystyczne nawet będąc z wizytą u przyjaciół. Zwierzał się
siostrze, że w czasach, gdy cesarz był jeszcze następcą tronu, „wiele
rozmawiali o tych sprawach”.
Ale to i tak było nic wobec pomysłu Eulenburga, aby kanclerz Prus Hollstein dał łapówkę Papieżowi Leonowi XIII aby ten nakazał członkom partii katolickiej, aby pod grozą ex-komuniki głosowali w parlamencie za nowym przepisem dotyczącym armii pruskiej. Poza tym uważał Wilhelma II za człowieka predestynowanego przez Boga do tego, aby uczynić Prusy najsilniejszym i najważniejszym imperium na świecie. Nienawiść do Polaków i zablokowanie propozycji polskich arystokratów z imperium rosyjskiego w 1894 r. aby „wyjąć” spory kawał zaboru rosyjskiego i uczynić z tego niezależne Królestwo Kongresowe pod protektoratem pruskim, to był już tylko detal.
A poza wszystkim książę von Eulenburg, formalnie ożeniony z hrabianką Augustą Sandels, prawnuczkę wysokiej rangi generała szwedzkiego, znanego z czasów wojen napoleońskich, która posiadała spore majątki na Pomorzu, miał sporo związków homoseksualnych, co było tajemnicą poliszynela. To plus skłonności do intryg w duecie z księciem von Bülow wokół cesarza Wilhelma II i kanclerza Holsteina doprowadziło do tego, że kiedy w maju 1906 r. kanclerz Holtein kolejny raz złożył na ręce cesarza rezygnację, które te dotychczas odrzucał – tym razem cesarz ją przyjął. Co bardzo nieprzyjemnie zaskoczyło Holsteina. Kiedy zaczął badać przyczyny, okazało się, że dzień wcześniej cesarz jadł śniadanie z Eulenburgiem i to ten podpuścił cesarza, żeby wreszcie przyjął rezygnację.
Rozżalony Holstein najpierw napisał brutalny list do Eulenburga i wyzwał go na pojedynek, a kiedy ten odmówił, Holstein zwrócił się do swojego starego znajomego z dawnych czasów, wpływowego dziennikarza Hardina, który od lat czekał na okazję, aby dopaść Eulenburga.
Ale to i tak było nic wobec pomysłu Eulenburga, aby kanclerz Prus Hollstein dał łapówkę Papieżowi Leonowi XIII aby ten nakazał członkom partii katolickiej, aby pod grozą ex-komuniki głosowali w parlamencie za nowym przepisem dotyczącym armii pruskiej. Poza tym uważał Wilhelma II za człowieka predestynowanego przez Boga do tego, aby uczynić Prusy najsilniejszym i najważniejszym imperium na świecie. Nienawiść do Polaków i zablokowanie propozycji polskich arystokratów z imperium rosyjskiego w 1894 r. aby „wyjąć” spory kawał zaboru rosyjskiego i uczynić z tego niezależne Królestwo Kongresowe pod protektoratem pruskim, to był już tylko detal.
A poza wszystkim książę von Eulenburg, formalnie ożeniony z hrabianką Augustą Sandels, prawnuczkę wysokiej rangi generała szwedzkiego, znanego z czasów wojen napoleońskich, która posiadała spore majątki na Pomorzu, miał sporo związków homoseksualnych, co było tajemnicą poliszynela. To plus skłonności do intryg w duecie z księciem von Bülow wokół cesarza Wilhelma II i kanclerza Holsteina doprowadziło do tego, że kiedy w maju 1906 r. kanclerz Holtein kolejny raz złożył na ręce cesarza rezygnację, które te dotychczas odrzucał – tym razem cesarz ją przyjął. Co bardzo nieprzyjemnie zaskoczyło Holsteina. Kiedy zaczął badać przyczyny, okazało się, że dzień wcześniej cesarz jadł śniadanie z Eulenburgiem i to ten podpuścił cesarza, żeby wreszcie przyjął rezygnację.
Rozżalony Holstein najpierw napisał brutalny list do Eulenburga i wyzwał go na pojedynek, a kiedy ten odmówił, Holstein zwrócił się do swojego starego znajomego z dawnych czasów, wpływowego dziennikarza Hardina, który od lat czekał na okazję, aby dopaść Eulenburga.
No i dostał
swoją szansę, bowiem Holstein podobno ujawnił niektóre smaczki z tego, co
krążyło po dworze a o czym szeptała ulica – swojemu znajomemu z dawnych czasów
dziennikarzowi Hardinowi. Ten wysmażył serię artykułów na temat tajemniczego
kółka pod nazwą „Liebenberg Round Table", który miał być homoseksualno-okultystyczną
kliką w najwyższych kręgach arystokracji odpowiedzialnej m.in. za niepowodzenia
w polityce zagranicznej (kryzys marokański). Opisane postacie były co prawda
zakodowane pod różnymi pseudonimami, ale artykuły były raczej przejrzyste.
I wtedy książę von Moltke zaskarżył
dziennikarza Hardina o zniesławienie a sprawa przeniosła się do sądu i nabrała
międzynarodowego rozgłosu. Hardin
powołał na świadka Magnusa Hirschfelda jako eksperta od homoseksualizmu a ten z
kolei wcale nie zachowywał się przed sądem jako niezależny ekspert tylko jako
bojownik o sprawę. Wierząc, iż udowodnienie, iż w wyższym korpusie oficerskim
Prus są homoseksualiści ułatwi zniesienie paragrafu 175, stwierdził przed
sądem, że von Moltke jest homoseksualistą. Hirschfeld został powszechnie skrytykowany
jako pseudo-naukowiec przez opinię publiczną. Faktycznymi świadkami był
żołnierz Bollhardt, który miał go widzieć w towarzystwie mężczyzny na
zakrapianej imprezie oraz była żona, która ku uciesze publiczności zeznała, że
ukochany małżonek skonsumował z nią związek małżeński dwa razy. Za co została,
jako kobieta publicznie opowiadająca o szczegółach swojego życia intymnego
określona jako nimfomanka histeryczna. Koło tego wszystkiego kręcił się pan
profesor Hirschfeld, który miał na podstawie obserwacji określić, czy
świadkowie mówią prawdę. 29 października 1907 r. sąd uznał księcia von Moltke
za winnego a Hardina uniewinnił.
Jednakże w
trakcie apelacji 25 grudnia 1907 r. była żona księcia von Molke został
ostatecznie zdyskredytowana jako histeryczka. A profesor Hirschledt z
nieznanych powodów odwołał poprzednie „eksperckie opinie”. Hardin przegrał i
aby się ratować zaproponował ugodę pozasądową. Ale w tym momencie włączył się
do gry kolejny bojownik o prawa gejów, niejaki pan Adolf Brand, wydawca
pierwszego na świecie periodyku o tematyce homoseksualnej pt. Der Eigene. Przyłączając się do „pro-gejowskiej” kampanii
profesora Hirsschfeldta dla obalenia paragrafu 175 napisał pamflet, w którym z
kolei oskarżył o homoseksualizm księcia Bülow, który pozwał go do sądu o
zniesławienie. W procesie tym książę von Eulenburg został wezwany na świadka i
pod przysięgą zeznał, że nie miał żadnych homoseksualnych stosunków z księciem
von Moltke ani z żadnym innym mężczyzną a tak wogle, to uważa homoseksualizm za
rzecz niemoralną wysoce.
No i wtedy
dopadł go prawdziwy spisek dziennikarski, bowiem pan Hardin, uznając, że nie
wygra żadnego procesu w Prusach, zapłacił trochę grosza dziennikarzowi w
Bawarii, panu Antonowi Städele a ten w gazecie Neue Frie Volkszeitung napisał
artykuł, w którym oskarżył Hardina o to, że wziął łapówkę od Eulenburga
(zapewne za tę ugodę pozasądową), bowiem on znalazł dwóch rybaków bawarskich,
którzy pod przysięgą stwierdzili, że mieli zakazane stosunki homoseksualne z
księciem Eulenburgiem w roku 1880 w czasie wakacji nad Starbergersee.
I w tym
momencie wkroczyła policja pruska z departamentu obyczajowego , która 30
kwietnia 1908 r. wybrała się do
Liebenberg aby przesłuchać księcia na okoliczność rewelacji z procesu w
Monachium.
W przeciwieństwie do wysokiego sądu, policyjne wygi z wydziału obyczajowego nie uwierzyły w zeznania księcia Eulenburga i już 8 maja 1908 r. został on aresztowany z paragrafu 175. Jednocześnie policja zrobiła rewizję w posiadłości i spaliła wszystkie papiery prywatne księcia. Jednocześnie policja bawarska zrobiła nalot na posiadłość barona Jana von Wendelstadta, przyjaciela księcia Eulenburga i dokonała rewizji oraz spalenia papierów osobistych.
W przeciwieństwie do wysokiego sądu, policyjne wygi z wydziału obyczajowego nie uwierzyły w zeznania księcia Eulenburga i już 8 maja 1908 r. został on aresztowany z paragrafu 175. Jednocześnie policja zrobiła rewizję w posiadłości i spaliła wszystkie papiery prywatne księcia. Jednocześnie policja bawarska zrobiła nalot na posiadłość barona Jana von Wendelstadta, przyjaciela księcia Eulenburga i dokonała rewizji oraz spalenia papierów osobistych.
W czasie ,
gdy dwóch najbliższych arystokratów z otoczenia cesarza Wilhelma II toczyło
boje przed sądami cywilnymi, sześciu oficerów pruskich popełniło samobójstwa z
powodu szantażu z podejrzenia o homoseksualizm a po roku 1907 około 20 oficerów
stanęło przed sądami wojskowymi z oskarżenia o to samo. Oskarżony został
również o homoseksualizm oficer z osobistej ochrony cesarza (Regiment der Gardes du Corps), której
dowódcą był kuzyn cesarza generał Wilhelm graf von Hohenau. Wszystko wskazywało
na to, że ostatecznie faktycznym celem pamfletów dziennikarskich i procesów sądowych nie był von Eulenburg sam cesarz Wilhelm II. Harden
miał się przyznać Hirschfeldowi, że
afera ta była największym błędem w jego życiu. Niektórzy twierdzą, że daleko idące skutki tej dziwnej afery
pośrednio przyczyniły się do zniszczenia autorytetu pruskiego korpusu
oficerskiego i przegrania I wojny przez
Niemcy.
O ile Hardin poszedł po rozum do głowy, to szlachetny profesor
Hirschfeld już po przegraniu wojny przez Niemcy i po abdykacji cesarza Wilhelma
II miał w świeżej niemieckiej demokratycznej Republice Weimarskiej odegrać
wielką rolę w popularyzowaniu homoseksualizmu.
W 1919 r. wynajął śliczną willę koło Reichstagu i wraz z innym „seksuologiem” panem Arthurem Kronfeldem założył Institut für Sexualwissenschaft, do którego przytargał zbieraną przez lata literaturę erotyczną i liczne „zabawki erotyczne”, z których zrobił „naukową wystawę”.
Instytut posiadał trzy oddziały: medyczny, psychologiczny i etnologiczny oraz udzielał porad w zakresie małżeństwa i seksu. Tak naprawdę zajmował się propagowaniem tzw. edukacji seksualnej, antykoncepcji, leczeniem chorób przenoszonych drogą płciową, prawami kobiet i prawami osób transseksualnych, dla których profesor Hirschfeld żywił prawdziwie ciepłe uczucia, zatrudniając ich w instytucie jako pracowników. Podobno rocznie instytut udzielił 1800 porad a odwiedziło go 20 tysięcy gości i pacjentów.
W 1919 r. wynajął śliczną willę koło Reichstagu i wraz z innym „seksuologiem” panem Arthurem Kronfeldem założył Institut für Sexualwissenschaft, do którego przytargał zbieraną przez lata literaturę erotyczną i liczne „zabawki erotyczne”, z których zrobił „naukową wystawę”.
Instytut posiadał trzy oddziały: medyczny, psychologiczny i etnologiczny oraz udzielał porad w zakresie małżeństwa i seksu. Tak naprawdę zajmował się propagowaniem tzw. edukacji seksualnej, antykoncepcji, leczeniem chorób przenoszonych drogą płciową, prawami kobiet i prawami osób transseksualnych, dla których profesor Hirschfeld żywił prawdziwie ciepłe uczucia, zatrudniając ich w instytucie jako pracowników. Podobno rocznie instytut udzielił 1800 porad a odwiedziło go 20 tysięcy gości i pacjentów.
Ale największym sukcesem było
zorganizowanie przez profesora Hirschfelda w 1921 r. I Kongresu Światowej Ligi
Reform Seksualnych, w której udział wzięli m.in. tacy spece jak Bertrand
Russel, małżonka jego Dora, Bernard Shaw,Charles Drysdale z Ligi Maltuzjańskiej
oraz wielu różnych dobrych ludzi , w tym Albert Einstein jako „obserwator,
który nie zabrał głosu”.
Tymczasem Berlin zajmował się raczej praktyką seksu a nie teorią i to bez
porad profesora Hirschfelda – na skalę wprost niewyobrażalną. Pierwsza Wojna
Światowa zebrała swoje żniwo. Zwycięska Francja straciła na wojnie 1.150.000
żołnierzy zabitych a rannych zostało 4.266.000 mężczyzn. Ilu było zdolnych do
pracy po wojnie, nie wiem.
Przegrane Niemcy zostawiła na polach bitwy 1.800.000 zabitych żołnierzy a rannych zostało 4.215.000 mężczyzn. Zwycięska Wielka Brytania straciła 744.000 mężczyzn a rannych zostało 1.675.000. Teoretycznie zwycięska Rosja straciła odpowiednio 1.700.000 zabitych i odpowiednio 4.950.000 rannych. Dodatkowo w Rosji wybuchła sterowana z zewnątrz rewolucja i walki trwały nadal a z dokonanego masowego rabunku klas wyższych bolszewicy zebraną walutę, złoto, dzieła sztuki i wyroby jubilerskie na szacunkową kwotę ówczesnych 7 mld dolarów – wywieźli via Szwecja do USA.
Przegrane Niemcy zostawiła na polach bitwy 1.800.000 zabitych żołnierzy a rannych zostało 4.215.000 mężczyzn. Zwycięska Wielka Brytania straciła 744.000 mężczyzn a rannych zostało 1.675.000. Teoretycznie zwycięska Rosja straciła odpowiednio 1.700.000 zabitych i odpowiednio 4.950.000 rannych. Dodatkowo w Rosji wybuchła sterowana z zewnątrz rewolucja i walki trwały nadal a z dokonanego masowego rabunku klas wyższych bolszewicy zebraną walutę, złoto, dzieła sztuki i wyroby jubilerskie na szacunkową kwotę ówczesnych 7 mld dolarów – wywieźli via Szwecja do USA.
Dodatkowo Niemcy straciły terytoria na rzecz nowych państw i Francji. Za
to we wszystkich tych państwach pojawiła się klasa świeżo wzbogaconych
spekulantów – dostawców dla wojska, którzy dorobili się milionów.
I się zaczęło. Miliony rodzin i ludzi niezdolnych do pracy zostało
pozbawionych dotychczasowych żywicieli rodziny, a czasem trzeba było jeszcze
utrzymać męża/ojca/brata – kalekę niezdolnego do pracy.
W krótkim czasie Berlin (podobnie jak Paryż) stał się światową stolicą płatnego seksu i występku. Kiedy dr Magnus Hirschfeld wydawał naukowe dzieła takie jak: „Afrodyzjaki”, „Prostytucja”, Seksualne Katastrofy”, „Seksualna patologia”, „Perwersje” codziennie na ulicach Berlina, w restauracjach, pod hotelami, na rogach ulic i w prywatnych mieszkaniach rozpoczynało po godzinie 17 pracę około 100.000 prostytutek: kobiet, mężczyzn, dziewczynek i chłopców.
W krótkim czasie Berlin (podobnie jak Paryż) stał się światową stolicą płatnego seksu i występku. Kiedy dr Magnus Hirschfeld wydawał naukowe dzieła takie jak: „Afrodyzjaki”, „Prostytucja”, Seksualne Katastrofy”, „Seksualna patologia”, „Perwersje” codziennie na ulicach Berlina, w restauracjach, pod hotelami, na rogach ulic i w prywatnych mieszkaniach rozpoczynało po godzinie 17 pracę około 100.000 prostytutek: kobiet, mężczyzn, dziewczynek i chłopców.
Wszystko to zostało opisane w dramatyczny sposób przez Mela Gordona w
książce pod tytułem :”Zmysłowa Panika: Erotyczny Świat Weimarskiego Berlina”.
Dla pracy takiej ilości prostytutek męskich i żeńskich należało stworzyć odpowiednią scenografię oraz przygotować nastrój potencjalnego klienta.
Służyły temu teatry, kabarety, kina: wszystkie wystawiające w większości słabo lub wcale nie zawoalowane odniesienia do seksu. Nagość w tzw. wodewilach i występach kabaretowych czyli wg dzisiejszych standardów – lekkie i ciężkie porno – były wszechobecne. Najsłynniejszą i „najodważniejszą” tancerką i piosenkarką była niejaka Anita Berber, obecnie ikona feministek i wykładowców gender, która występowała nago sama lub w towarzystwie męża, pana Drosde, zdeklarowanego homoseksualisty. Była też narkomanką. Przy niej Marlena Dietrich nosiła się jak uczennica szkoły klasztornej. Obie wyszły z tej samej „szkoły teatru”, bo teatry w Berlinie „trzymał” wówczas głównie pan Max Reinhardt, właściciel co najmniej 11 scen teatralnych i wielu „kontrowersyjnych” kabaretów.
W podziemiach klubów, teatrzyków i restauracji czekały przygotowane „pomieszczenia zamknięte” dla „indywidualnej i zbiorowej konsumpcji”.
Dla pracy takiej ilości prostytutek męskich i żeńskich należało stworzyć odpowiednią scenografię oraz przygotować nastrój potencjalnego klienta.
Służyły temu teatry, kabarety, kina: wszystkie wystawiające w większości słabo lub wcale nie zawoalowane odniesienia do seksu. Nagość w tzw. wodewilach i występach kabaretowych czyli wg dzisiejszych standardów – lekkie i ciężkie porno – były wszechobecne. Najsłynniejszą i „najodważniejszą” tancerką i piosenkarką była niejaka Anita Berber, obecnie ikona feministek i wykładowców gender, która występowała nago sama lub w towarzystwie męża, pana Drosde, zdeklarowanego homoseksualisty. Była też narkomanką. Przy niej Marlena Dietrich nosiła się jak uczennica szkoły klasztornej. Obie wyszły z tej samej „szkoły teatru”, bo teatry w Berlinie „trzymał” wówczas głównie pan Max Reinhardt, właściciel co najmniej 11 scen teatralnych i wielu „kontrowersyjnych” kabaretów.
W podziemiach klubów, teatrzyków i restauracji czekały przygotowane „pomieszczenia zamknięte” dla „indywidualnej i zbiorowej konsumpcji”.
Berlin był światową stolicą kina a
największym producentem była UFA. W tym to gatunku odnalazł się był profesor
Hirschfeld jako scenarzysta i aktor wspólnie z panią Anitą Berber. Wyjątkowo
ubraną, bo film był o dwóch nieszczęśliwych homoseksualistach. W owym czasie
Berlin produkował więcej filmów niż wszystkie kraje razem wzięte, włącznie z
Hollywood. Tematyka była rozrywkowa i
..jeszcze bardziej rozrywkowa.
Kobiety pozbawione mężczyzn z dowolnej klasy społecznej w warunkach
hiperinflacji dokonywały czasem piekielnych wyborców aby zapewnić jedzenie i
ogrzewanie dzieciom czy rodzicom. To samo dotyczyło też młodych mężczyzn i
osieroconych dzieci.
Przy całym tym szaleństwie Niemcy były jednak państwem porządku i w
krótkim czasie zdołano podzielić prostytutki na „segmenty” czy „specjalizacje”.
Wyróżniono ogólnie 17 typów prostytutek, z tego 8 pracujących na ulicy a 9 „pod
dachem”. Charakterystyka typów
prostytutek daje obraz piekła, w jakim nagle znalazło się społeczeństwo
niemieckie.
Oto następujące typy: 1) prostytutki zarejestrowane w urzędzie i poddane kontroli lekarskiej, 2) amatorzy/amatorki na pół etatu posiadające pracę dzienną jako niżsi urzędnicy lub sklepowe lub robotnice dzienne, dorabiające po pracy, 3) spacerujące wolno po ulicach, świadczące usługi w ciemnych alejach lub zaułkach, 4) nastoletnie dziewczęta o chłopięcym wyglądzie „dorabiające” po szkole bez wiedzy rodziców, 5) dziewczęta w wysokich butach (dominy), 6) szykownie ubrane duety „matka-córka” świadczące usługę wspólnie, 7) Münzis- kobiety w różnym stadium ciąży (bardzo drogie), 8) kobiety widocznie oszpecone i kalekie (bez nóg, bez rąk, zdeformowane). Wśród prostytutek pracujących pod dachem wyróżniono m.in. „chantes”- żydowskie prostytutki z niskich klas, głównie z Polski, 2) „Fohses”: eleganckie kobiety ogłaszające się dyskretnie w magazynach jako prywatne masażystki i manikiurzystki,3) „Demi-castors”: młode dziewczęta z wyższych klas , pracujące po południu lub wczesnym wieczorem, 4) „table –ladies”: bardzo piękne kobiety o egzotycznym wyglądzie mające zarezerwowane stoły w ekskluzywnych klubach nocnych.
I tak dalej, i tak dalej.
Oto następujące typy: 1) prostytutki zarejestrowane w urzędzie i poddane kontroli lekarskiej, 2) amatorzy/amatorki na pół etatu posiadające pracę dzienną jako niżsi urzędnicy lub sklepowe lub robotnice dzienne, dorabiające po pracy, 3) spacerujące wolno po ulicach, świadczące usługi w ciemnych alejach lub zaułkach, 4) nastoletnie dziewczęta o chłopięcym wyglądzie „dorabiające” po szkole bez wiedzy rodziców, 5) dziewczęta w wysokich butach (dominy), 6) szykownie ubrane duety „matka-córka” świadczące usługę wspólnie, 7) Münzis- kobiety w różnym stadium ciąży (bardzo drogie), 8) kobiety widocznie oszpecone i kalekie (bez nóg, bez rąk, zdeformowane). Wśród prostytutek pracujących pod dachem wyróżniono m.in. „chantes”- żydowskie prostytutki z niskich klas, głównie z Polski, 2) „Fohses”: eleganckie kobiety ogłaszające się dyskretnie w magazynach jako prywatne masażystki i manikiurzystki,3) „Demi-castors”: młode dziewczęta z wyższych klas , pracujące po południu lub wczesnym wieczorem, 4) „table –ladies”: bardzo piękne kobiety o egzotycznym wyglądzie mające zarezerwowane stoły w ekskluzywnych klubach nocnych.
I tak dalej, i tak dalej.
Była oczywiście pedofilia zorganizowana sprytnie w systemie aptek, do
których zgłaszali się klienci, skarżący się na różne dolegliwości trwające ileś
tam lat. Liczba lat „cierpienia’ oznaczała wiek dziecka, które było „zamawiane” przez
aptekarza przez telefon. Narkotyki były sprzedawane i kupowane publicznie.
I powszechna nagość. I żadnego podziału na płeć. Usługi świadczyli homoseksualiści i lesbijki, transseksualiści i biseksualiści.
Wszystko ustało po krachu na giełdzie, bowiem największa grupa klientów, czyli bogaci turyści seksualni z USA, Wielkiej Brytanii i miejscowi dorobkiewicze – nagle stracili majątki a zaraz potem nastał pan Hitler, który trochę spraw ukrócił a trochę zmodyfikował. Zostawił np. kult nagości czyli nudyzm oraz stosunki pozamałżeńskie –ale tylko w celach prokreacyjnych w ramach poprawiania rasy w systemie Lebensbornu. Jedno diabelstwo zastąpiło drugie.
Coś wisiało w powietrzu Berlina, co powodowało, że ludzie zachowywali się, jakby świat się kończył. Opanowało ich powszechne szaleństwo. Nazywano to czasem określeniem „Berliner Luft”: Berlińskie Powietrze”.
I powszechna nagość. I żadnego podziału na płeć. Usługi świadczyli homoseksualiści i lesbijki, transseksualiści i biseksualiści.
Wszystko ustało po krachu na giełdzie, bowiem największa grupa klientów, czyli bogaci turyści seksualni z USA, Wielkiej Brytanii i miejscowi dorobkiewicze – nagle stracili majątki a zaraz potem nastał pan Hitler, który trochę spraw ukrócił a trochę zmodyfikował. Zostawił np. kult nagości czyli nudyzm oraz stosunki pozamałżeńskie –ale tylko w celach prokreacyjnych w ramach poprawiania rasy w systemie Lebensbornu. Jedno diabelstwo zastąpiło drugie.
Coś wisiało w powietrzu Berlina, co powodowało, że ludzie zachowywali się, jakby świat się kończył. Opanowało ich powszechne szaleństwo. Nazywano to czasem określeniem „Berliner Luft”: Berlińskie Powietrze”.
Pani Anita Barber zmarła w wieku lat 29
z powodu przedawkowania specyficznej mieszanki narkotyków. Marlena Dietrich, która uczyła się śpiewu i
tańca u pierwszej otwarcie zdeklarowanej lesbijki niemieckiej Claire Waldoff, wyemigrowała do
USA z mężem producentem filmowym Siebertem i jego przyjaciółką Tamarą Matul.
A film „Kabaret” oczywiście nie opisuje rzeczywistości, mimo, że opiera
się na wspomnieniach „obserwatora uczestniczącego” brytyjskiego homoseksualisty
Christophera Isherwooda. Przyjechał on do Niemiec kiedy wszystko już wygasało,
a w dodatku odwrotnie obsadził bohaterów dramatu. To nie cudzoziemcy byli
biedni i dorabiali i byli uwodzeni przez bogatych wyrafinowanych Niemców. To
Niemcy z różnych klas społecznych
sprzedawali się za dolara (w przeliczeniu) i papierosa bogatym zepsutym
„turystom seksualnym” wszelkich opcji aby mieć na kawałek chleba, palto i
wiadro węgla w zimie do pieca.
W zwycięskim Paryżu i w dalekim Szanghaju działy się podobne rzeczy i
zawsze była to ludzka tragedia i rozpacz ale lewacka propaganda, która
wykiełkowała w 1968 r. upiększyła i ocenzurowała wiedzę o tamtych strasznych
czasach.
I pomyśleć, że ta epoka grzechu rozpoczęła się zaledwie w 2 lata po
objawieniach w Fatimie i objęła zarówno zwyciężone Niemcy jak i zwycięską
Francję jak i rewolucyjną Rosję.
Podsumowując: stoimy z prezydentem Donaldem Trumpem i jego marzeniem o obronie rodziny oraz
zachodniej cywilizacji po zupełnie innej stronie barykady niż ci, którzy w Bundestagu
przegłosowali ustawę o jednopłciowych małżeństwach i sponsorujących parady równości
w Polsce pod pretekstem lansowania wolności i demokracji.
PS. Do profesora Hirschfelda i jego „Instytutu Badań Seksualnych” w roku 1923 przyjechał w celu wymiany doświadczeń z Rosji Sowieckiej towarzysz Nikołaj Aleksandrowicz Siemaszko, sowiecki komisarz ds. zdrowia. Profesor Hirszfeld zrewizytował go w Moskwie w roku 1926.
PS. Do profesora Hirschfelda i jego „Instytutu Badań Seksualnych” w roku 1923 przyjechał w celu wymiany doświadczeń z Rosji Sowieckiej towarzysz Nikołaj Aleksandrowicz Siemaszko, sowiecki komisarz ds. zdrowia. Profesor Hirszfeld zrewizytował go w Moskwie w roku 1926.
PS2. Klimaty Republiki Weimarskiej i Berliner Luft pokazuje znakomicie film
dokumentalny z serii „Legendary Sin Cities- Berlin Metropolis of Vice” ( Legendarne
Miasta Grzechu- Berlin, Stolica Występku), produkcji CBC Documentary z 2005 r.
http://www.nbcnews.com/feature/nbc-out/lgbtq-community-would-be-hard-hit-trump-s-2018-budget-n765141
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz