sobota, 17 listopada 2018

Droga do niepodległości - artystyczna promocja Polski 1880-1918


Pan minister  Barczyk  z niejakim opóźnieniem podziękował organizatorom Marszu Niepodległości, aktualnie najbardziej rozpoznawalnej  na świecie  polskiej imprezy patriotycznej i kulturalnej, co się chwali. Lepiej późno niż wcale.
Obchody,  jak obchody. W ostatniej chwili wyświetlony został film „Niepodległość”, co też się chwali, a czego bardzo brakowało.

Jednak cała  oficjalna „pamięć historyczna” kreowana przez  sfery rządowe nadal nie  wychodzi poza „Naczelnika” i „Legiony”. Jakiś bukiet kwiecia pod pomnikiem Paderewskiego czy Witosa – i wystarczy.  Do tego natrętna propaganda antypolska w mediach polskojęzycznych i zagranicznych , przelała czarę goryczy i postanowiłam sobie urządzić własne obchody 100-lecia Niepodległości Polski. W ramach moich prywatnych obchodów pragnę przywołać pamięć  polskich artystów, którzy  na prawie 40 lat przed  tym, jak „zaświeciła jutrzenka swobody’, rozsławiali imię Polski, kiedy jej nie było na mapie.

Ich osiągnięcia i poziom sztuki, jaki reprezentowali stoją w  tak rażącej sprzeczności z tym, co pokazuje sztuka „wolnej Polski” po roku 1989 r., że tym bardziej warto przypomnieć tych, którzy  budzili  podziw i szacunek  całego świata w latach 1880-1918.

Artyści ci byli legendami swojej epoki i nie mieli w swojej dziedzinie – równych sobie.  Nie wspierało ich żadne ministerstwo kultury a  nawet ministerstwo dziedzictwa narodowego.
„Polska inwazja artystyczna”  rozpoczęła się  w Europie a następnie w USA i krajach Imperium Brytyjskiego a także w Rosji na wielką skalę około roku 1880 i miała trwać co najmniej do roku 1915.

Warto  sobie uświadomić, że w czasie, gdy nie było radia i telewizji, życie kulturalne  elit ale też tzw. ulicy, skupiało się w teatrach, operach i operetkach i  soliści operowi  oraz wirtuozi skrzypiec i fortepianu  byli  popularni tak samo,  jak dzisiaj gwiazdy filmu i telewizji.  

Ważne były też galerie i pracownie malarskie oraz  „szkoły malarstwa”, które wydały w tym czasie tzw. Szkołę Monachijską, obejmującą kilkadziesiąt polskich nazwisk.  Dwóch z nich malowało na zamówienia cesarzy Austrowęgier i Niemiec: Kossak i Fałat.

Tego w popularnych biografiach się nie dowiemy, natomiast u polskiego docenta wiki znajdziemy wiadomość, że malarz Leon Wyczółkowski „bił żonę” a dokładnie „stosował wobec niej przemoc”.
Więc nie mogę się powstrzymać  i urządzam sobie  indywidualne obchody 100-lecia Odzyskania Niepodległości, przypominając tych, którzy  przypomnieli Polskę światu, nie rzucając bomb, nie organizując powstań ani nie  urządzając zamachów na policmajstrów i furgony pocztowe.

A więc zaczynajmy.

W  roku 1880 Polski nie było na mapach od  85 lat i nic nie wskazywało, aby miała się pojawić na mapach kiedykolwiek.  Za to na mapach  po wygranej wojnie z Francją pojawiło się Cesarstwo Niemieckie z kanclerzem Bismarckiem, który był fanatykiem  „jedności religijno narodowej” państwa i zdążył wdrożyć  całą paczkę ustaw uderzających w Kościół Katolicki, reprezentujący 36% katolików i zarazem największą  mniejszość narodową  czyli Polaków – ok. 5% populacji.
 
W Priwislańskim Kraju powstawały raczej twierdze i więzienia niż opery a język został wyrugowany z przestrzeni publicznej.

I właśnie w tym czasie na scenach operowych Wenecji, Rzymu, Mediolanu, Madrytu, Paryża, Drezna i Londynu a nawet Petersburga  zaczynają się pojawiać gwiazdy opery pierwszej wielkości, których nazwiska były wymieniane jednym tchem z Adeliną Patti i Nellie Melba a wśród mężczyzn nie mieli równych sobie do czasów Carusa.

Przy czym prolog tego „Marszu przez sceny teatralne i operowe” należał do najtwardszej polskiej artystki owej epoki czyli Heleny Modrzejewskiej, która w 1876 porzuciła warszawskie sceny rządowe i rozpoczęła podbój  teatrów anglosaskich „od tyłu” czyli od „Dzikiego Zachodu” a konkretnie od ówczesnej pustyni kulturalnej czyli od Kalifornii.

Helena Modrzejewska jako Helena Modjeska  zagrała 20 sierpnia 1877 r.  w California Theatre w San Francisco w roli  Adrienne  Lecouvreur  w sztuce Ernesta Legouvè. Już trzeciego dnia „teatr wył, ryczał, klaskał, tupał” a  dyrektor teatru płakał ze szczęścia w jej garderobie. Potem było tournee w górniczych osadach Kalifornii a następnie mocny występ w Nowym Jorku, gdzie  bardzo pozytywnie przyjęła ją elita kulturalna np. poeta Longfellow. Ostatecznie zawojowała, zarówno jako artystka  jak i osoba (dyktatorka mody i dobrego smaku) Wschodnie Wybrzeże USA.  Jej kariera sceniczna w USA miała trwać z przerwą na wyjazd do Wielkiej Brytanii aż do końca XIX w.

Na jej przedstawienia miało przychodzić aż trzech prezydentów USA wraz z rodzinami: Chester Arthur, S. Grover Cleveland i Benjamin Harrison oraz przedstawiciele świata sztuki i wielkiego pieniądza.

Dość szybko zaczęto  punktować jej polskie pochodzenie: w  jej salonie grało się Chopina a pani Celia Thaxter, znana pisarka i poeta amerykańska owej doby  napisała dla niej sonet, w którym znalazła się taka linijka: „…Słuchała głosu swej Polski (…) Muzyki jej ziemi najpiękniejszy wzlot..”.

 Zanim Helena Modrzejewska przeniosła się z Warszawy do San Francisco,  troje dzieci urzędnika kolejowego i budowniczego hotelu Saskiego w Warszawie Jana Reszke i jego bardzo muzykalnej małżonki  - panna Józefina – mezzosopran dramatyczny, jej brat Jan baryton (a później tenor) oraz brat Edward – bas – rozpoczęli już triumfalny pochód  przez europejskie  sceny operowe.
Józefina zadebiutowała w roku 1872 r. w weneckiej Teatro Fenice w wieku lat 17. Następnie na zaproszenie dyrektora Opery Paryskiej – zadebiutowała w dniu 21 czerwca 1874 r. w roli Ofelii w „Hamlecie” operze  francuskiego kompozytora Thomasa. 

W tym samym 1874 roku w weneckiej operze debiutował brat Jan Reszke w partii Alfonsa w „Faworycie” Donizettiego a w paryskiej operze debiutuje inny wielki polski tenor – Władysław Mierzwiński.

W roku 1876 pozycja  artystyczna  Józefiny Reszke   lat 21 jest bardzo mocna i na  paryską  premierę Verdiego „Aidy”  pod jego dyrekcją -  rekomenduje ona do roli Faraona swojego brata Edwarda Reszke, który w ten sposób, po krótkich przesłuchaniach, debiutuje   22 kwietnia 1976 r. w Theatre des Italiens  w „Aidzie” pod dyrekcją samego kompozytora. Występ jest wielkim sukcesem.

W roku 1878 r. w Drezdeńskiej Operze Królewskiej odbywa się debiut wszechstronnie wykształconej muzycznie 20-letniej sopranistki koloraturowej Praksedy Marceliny Kochańskiej, znanej później jako Marcelina Sembrich Kochańska a w USA jako Marcella Sembrich.

Kiedy więc opromieniona świeżą sławą amerykańską  w 1880 r. Helena Modrzejewska przybywa do Londynu,  Edward Reszke właśnie jest po kwietniowym debiucie   w Covent Garden w roku boga Indry w operze Masseneta . Miał  w latach 1880 -1900 występować  w Covent Garden 17 sezonów i dać   łącznie 450 koncertów.  Oraz zaprzyjaźnić się z księciem Walii, który zapraszał go „na pokoje” do Zamku Windsor.

 Marcelina Kochańska w czerwcu  tego roku zadebiutuje Covent Garden  Donizettiego „Łucji z Lammermoor”, który to debiut został okrzyknięty jako „sensacyjny”.
Helena Modrzejewska , mimo akcentu , zostaje znakomicie przyjęta przez publiczność w rolach szekspirowskich i występuje przez 4 sezony w  Londynie i w teatrach prowincjonalnych Anglii i Szkocji.  Poeta Oscar Wilde prosi ją o rekomendacje przed swoim wyjazdem do Ameryki  a salony arystokratyczne są przed nią otwarte.

W roku 1881 r. ma miejsca prawdziwa artystyczna „polska okupacja Londynu”: Józefina Reszke śpiewa w „Aidzie” Verdiego wraz z  bratem Edwardem a w Teatrze Włoskim i na koncertach występuje Marcelina Sembrich Kochańska  a na scenach londyńskich występowała Helena Modrzejewska.
 
To ona stworzyła wtedy ekskluzywny artystyczny salon, w którym  występowali  solo i wspólnie: Józefina Reszke oraz Edward i Jan, śpiewała Marcelina Sembrich Kochańska oraz Mierzwiński a gra na skrzypeczkach Henryk Wieniawski.   Budziło to zrozumiałe poruszenie sąsiadów a nawet policji i przechodniów, którzy przystawali  na ulicy, aby uczestniczyć w tych „wieczorkach” a raczej „nockach artystycznych”.

W  1883 r. Helena Modrzejewska  powróciła do Stanów Zjednoczonych, otrzymała amerykańskie obywatelstwo i rozpoczęła   kolejny triumfalny etap swojej  teatralnej kariery w USA. 

  Nie tylko gra w sztukach ale też pisze prace teoretyczne na temat teatru, występuje na zjazdach kobiecych i w 1888 buduje w  górskiej dziczy ok. 80 km na południowy zachód od Los Angeles  - dom i ogród przeznaczone na letni wypoczynek.  Nadała mu nazwę „Arden”  Dom  był, jak na tamte czasy  bardzo luksusowo wyposażony, miał bieżącą wodę i obok domu – basen.  Był jej przystanią do śmierci  w 1906 roku a dzisiaj jest tam urządzone muzeum Heleny Modrzejewskiej ( Helena Modjeska Historic  House and Garden) wpisane na Narodową  Listę Pamięci w 1990.

Również w 1883 r. wyjechała do USA Marcelina Sembrich  Kochańska, aby po debiucie 24 października  w „Łucji z Lammermoor’,  rozpocząć  zupełnie bajeczną karierę w Metropolitan Opera z przerwą w latach 1890-1897, kiedy występowała w Petersburgu.  W 1898 r. wróciła do Metropolitan Opera i śpiewała  jako niekwestionowana największa gwiazda tej sceny przez 11 sezonów (łącznie 450 spektakli) do roku 1907, kiedy zorganizowano jej galę. Odeszła  u szczytu sławy i w Bolton nad pięknym jeziorem urządziła luksusowy dom, w którym prowadziła szkołę śpiewu dla uzdolnionych dziewcząt.  
Następną równie wyrazistą i despotyczną (choć w mniej miły sposób)  solistką MET miała być dopiero Maria Callas.

Kiedy Marcelina Sembrich Kochańska   występująca w USA jako Marcella Sembrich porzuciła na kilka lat  Nowy Jork dla Petersburga, w Metropolitan Opera zaczął pojawiać się Jan Reszke, który jako Jean de Reszke, w latach 1893-1899  był tam traktowany jako coś w rodzaju dobra narodowego: jego wynagrodzenie w MET sięgało połowy rocznego budżetu opery. Śpiewał często z  - Nelli Melba, znaną mu już z Londynu, która zastąpiła  wówczas w Metropolitan Opera –  legendarną Adelinę Patti.   

Jan Reszke był już wówczas uznawany za największego tenora epoki  z wielkimi sukcesami w  Paryżu i Londynie i na innych scenach europejskich.
 
W  roku 1884  kompozytor Jules Massenet wybrał go do roli Jana Chrzciciela w operze „Herodiada”, którą miał wystawiać w Operze Paryskiej. Partia została wykonana w takim stylu, że kompozytor w nowej operze „Cyd” partię tenorową specjalnie pisał dla Jana Reszke.  Przez długie lata był wraz z bratem Edwardem uważany za  najlepszego  odtwórcą ról wagnerowskich. Ale nie zaśpiewał w Bayreuth mimo zaproszeń Cosimy Wagner.

Absolutną supergwiazdą  stał się dzięki występowi  w operze Gounoda „Romeo i Julia” w roku 1888. Wtedy to    paryska Grand Opera postanowiła wznowić  to dzieło, grane wcześniej w Operze Komicznej. Sam kompozytor czuwał nad obsadą a supergwiazdą   miała być legendarna Adelina Patti  w roli Julii.

 W Paryżu zapanowała histeria i bilety stały się osiągalne wyłącznie dla Prezydenta, rodowej arystokracji i dla tzw. plutokracji z Rotszyldami na czele.  Australijska gwiazda Nelli Melba  przyjechała aż  z Brukseli aby być świadkiem  triumfu lub upadku słynniejszej konkurentki.
Gounod obsadził obok Adeliny Patti  obu braci Reszke: Jana w roli Romea  a Edwarda w roli Ojca Laurentego i dyrygował.   Przedstawienie zostało ocenione jako fenomenalne i  było wilekim sukcesem Adeliny Patti ale jeszcze większym -  Jana Reszke i jego brata Edwarda.

Zaraz potem otrzymał  on zaproszenie  do Londynu,  gdzie zadebiutował w roli Radamesa w „Aidzie” 23 czerwca w Drury Lane.
W roku 1889  dyrektor  Carl Rosa Opera Company zaprosił Jana i Edwarda Reszków  do udziału w „Afrykance”, „Romeo i Julii”, „Fauście” (Edward śpiewał najsłynniejszego Mefista) i w „Śpiewakach norymberskich” Wagnera .
 
Ukoronowaniem  tych występów było zaproszenie od Królowej Wiktorii  dla obu braci, którzy wraz ze śpiewaczką Emmą Albani dadzą zaimprowizowany podobno koncert  arii z oper „Faust”, Gwiazda północy” Meyerbeera oraz duety z „Traviaty” i „Carmen”.

Królowa musiała być zachwycona, skoro  Jan i Edward Reszke   w latach 1889 – 1900 aż  7 razy śpiewali  na galach w Covent Garden i w Zamku Windsor  a następca tronu  zaprzyjaźnił się z nimi i zapraszał regularnie do Windsoru.

Najbardziej prestiżowe występy Braci Reszke  przed królewską  publicznością  miały miejsce  siedmiokrotnie w okresie 1889 -1900 m.in. z  takich okazji  jak:  wizyta szacha Persji  (2 lipca 1889), odwiedziny cesarza Niemiec Wilhelma II wraz z małżonką (8 lipca 1891 r.), ślub księcia Yorku (późniejszego króla Jerzego V) z księżniczką Marią von Teck ( 4 lipca 1893 r.) , jubileusz diamentowy wstąpienia na tron brytyjski Królowej Wiktorii ( 23 czerwca 1897 r.) oraz 3 występy przed Królową Wiktorią na Zamku Windsor – 27 czerwca 1898 r., 24 maja 1899 r. i 16 lipca 1900 r.

Kiedy Bracia Reszke występowali przed cesarzem niemieckim Wilhelmem II , Cesarstwo Niemieckie znajdowało się już co najmniej od 17 lat od wdrożenia ustaw tzw. antykatolickich, bezpośrednio skierowanych również przeciwko Polakom  i  w apogeum tzw. Kulturkampfu, antypolskiej polityki kulturalnej  obliczonej na zduszenie tzw. żywiołu polskiego.
 
Dlatego, kiedy małżonka księcia Yorku   wymogła na nich aby przysięgli, że nigdy nie zaśpiewają w Niemczech -  takie przyrzeczenie złożyli i  nawet zaproszenia Cosimy Wagner nie zdołały ich skusić.

I tu dochodzimy do  największego pianisty swoich czasów, mega gwiazdy  w skali światowej – Ignacego Jana Paderewskiego.  
 
Paderewski rozpoczął wielką karierę pianistyczną  w dużej mierze dzięki pomocy Heleny Modrzejewskiej, która  wystąpiła z nim wspólnie w Krakowie w 1884 r.  Po lekcjach u Leszetyckiego w Wiedniu i  rocznej pracy pedagogicznej w Strassburgu, wystąpił z wielkim sukcesem w Paryżu zarówno w salonach arystokratycznych jak i w Sali Erard  w roku 1888 i od tej pory jego gwiazda nie przestawała świecić.  Koncertował  niemal  50 lat z przerwą na sprawowanie funkcji Premiera Rządu Polskiego w 1919 r.

Był pierwszym artystą  otoczonym  uwielbieniem  w Europie, USA, Kanadzie, Ameryce Południowej a nawet w Australii i Nowej Zelandii i RPA,  nie mówiąc o Ojczyźnie w trzech zaborach.

Poeci pisali  na jego cześć wiersze , gazety  na całym świecie zamieszczały jego zdjęcia  i  karykatury,  jego portrety malowali malarze sławni w świecie anglosaskim: Lawrence Alma Thadema  i sir  Edward Burne- Jones. Plotka głosi, że miał go zobaczyć na ulicy i powiedzieć    znajomym „zobaczyłem Archanioła”. Po czym zaczął go szkicować.  Bo rzeczywiście miał idealny profil.

Paderewski  został  gwiazdą brytyjskiego  filmu fabularnego „Księżycowa Sonata”  z roku 1937 (zagrał samego siebie)  a   amerykański  duet wodewilowy „Bob & Bob”  w roku 1916 nagrał  o nim ragtime  „When Paderewski plays” (Kiedy gra Paderewski).  Pojawił się nawet w  powieściach  bardzo popularnej wówczas  w USA pisarki  dla dziewcząt chrześcijańskich  Grace Livingston Hill.
Francuski  kompozytor Camille  Saint- Saens dedykował mu „Polonaise” na dwa fortepiany a brytyjski kompozytor Sir Edward Elgar wykorzystał motywy z utworów Paderewskiego do swojej symfonii „Prelude Polonia”.

Dwukrotnie występował na Zamku Windsor przed Królową Wiktorią: 2 lipca 1891 r.  i 29 czerwca 1900 r. W maju 1924 r. Król i Królowa Belgów złamali protokół wstając z miejsc  wraz z całą publicznością, kiedy Mistrz wchodził na scenę.

W roku 1904 był w stanie, jak określiła to amerykańska gazeta „konkurować sam ze sobą”, bowiem kiedy  dawał koncert w Carnegie Hall, w Metropolitan Opera była wykonywana jego opera „Manru”. Zapełniał  salę koncertową na 16.000 osób mimo wysokich cen biletów, przeznaczonych na cele charytatywne.

W  latach 20-tych i 30-tych XX w.  wszystkie matki przyszłych mistrzów fortepianu marzyły, aby ich dzieci mogły publicznie wykonać Paderewskiego Minuet in G.
Cała ta niewiarygodna popularność przekładała się na bardzo konkretne przychody. W krótkim czasie stał się bardzo bogatym człowiekiem, którego dochody roczne z koncertów sięgały 500 tysięcy USA. W ówczesnych dolarach.

Miał duży wkład finansowy w budowie  Luku Triumfalnego na Placu Waszyngtona w Nowym Jorku w 1892 r. i w całości sfinansował  Pomnik Grunwaldzki w Krakowie 1910 r. oraz Pomnik Chopina w Żelazowej Woli. Sponsorował  największy obraz chrześcijański  „Golgota’ – praca zbiorowa pod kierunkiem Jana Styki (60m x 15 m) i zbudował specjalną rotundę na Karowej 18 dla na miejsce stałej wystawy.  

O jego  działalności charytatywnej, na którą wydał większość zarobionej przez siebie wielkiej wielomilionowej fortuny, można mówić godzinami.
Przy czym największy wkład miał w pomoc ofiarom wojny w Polsce w latach 1915-1917, kiedy całe dochody ze wszystkich koncertów i zbiórek (ponad 300) sięgających jednorazowo 30 tysięcy dolarów, przeznaczał na Komitet Pomocy Ofiarom Wojny w Polsce – Henryka Sienkiewicza.  

 Łącznie Komitet ten zebrał ok. 4 mln USD, z tego ok. 2,5 mln w USA, gdzie działał wówczas Paderewski.  Pomagał mu w tym jego „dłużnik” z czasów pierwszej trasy koncertowej w USA – Herbert Hoover,  biedny student I roku geologii w Princeton, który był  organizatorem koncertu Paderewskiego  mającym problemy z zebraniem kasy na zapłacenie artyście. Paderewski po zapoznaniu się z wyjaśnieniami studenta -  kazał mu zapłacić za wynajem sali a nadwyżkę przeznaczyć na opłacenie studiów. Zagrał za darmo.   

Herbert Hoover pojechał do Australii, znalazł żyłę złota, został multimilionerem i  dostarczył w czasie I WW  do Polski ok. 20% całej rządowej pomocy żywnościowej i lekarskiej przeznaczonej przez USA  dla Europy. A kiedy Naczelnik Piłsudski na jego cześć zorganizował „Wielką Paradę Dzieci” w czasie jego wizyty w Polsce w 1919 r., tak się rozczulił widząc tysiące  bosych , że zatelegrafował i kazał przysłać do Polski 800 tysięcy par butów.  

Paderewski poza działalnością charytatywną  założył w Szwajcarii  w 1915 r. Polską Agencję Informacyjną i wydał  specjalną „Encyklopedię Polską” przeznaczoną dla dyplomatów i polityków Ententy, którzy o Polsce nie wiedzieli lub nie chcieli wiedzieć.
 
Pozostawał w stałym kontakcie z takimi ludźmi jak Herbert Hoover, wówczas odpowiedzialny za pomoc humanitarną na terenie Europy, pułkownikiem House, szarą eminencją Białego Domu oraz samym prezydentem USA Woodrow Wilsonem, który zanim USA przystąpiły do wojny – postawił sprawę niepodległej Polski – w agendzie politycznej.
 
Jego starszym „współpracownikiem” w sprawie polskiej był Henryk Sienkiewicz, laureat  literackiej Nagrody Nobla z 1905 r. . Jego powieść  Quo Vadis” już w roku 1897 przetłumaczył  na język angielski  Jeremiah Curtin, przyjaciel prezydenta USA Theodore Roosevelta, etnograf i podróżnik. Książka była bestsellerem. Wcześniej bo w roku 1888 przetłumaczył na angielski „Ogniem i mieczem” a w 1900 r. – „Krzyżaków”.
 
Powieści cieszyły się wielkim wzięciem i już w 1900 r. niejaki Stanislaus Stange zaadaptował „Quo Vadis” na sztukę dramatyczną i była ona  grana z wielkim sukcesem w USA.  Następnie na podstawie tej powieści powstały filmy nieme: w roku 1901, 1912 i 1924 a w roku 1951 film fabularny w reżyserii  Mervyna LeRoya, nominowany w ośmiu kategoriach do Oscara.

I już naprawdę nie mam siły pisać o polskich malarzach ze Szkoły Monachijskiej,  których  dzieła szły na rynku europejskim jak świeże bułeczki: konie, krajobrazy wiejskie, krajobrazy zimowe, sceny rodzajowe .  Jeszcze niedawno obraz Juliana Fałata „Powrót z niedźwiedziem” został wybrany na wystawę pt. „Skarby z kraju Chopina” do Muzeum Narodowego w Pekinie.
Julian Fałat  był „nadwornym malarzem” w latach 1886-1895 na dworze pruskim w Berlinie a w latach 1895-1902 był takim nadwornym malarzem Wojciech Kossak.

I pomyśleć, że cała ta wielka promocja Polski  i Polaków odbywała się zupełnie bez państwowego budżetu, bez Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego i bez urzędników i urzędów. Oraz bez „polityki historycznej”.

Ciekawe też, że ci wszyscy niebywale uzdolnieni  i niejednokrotnie bardzo bogaci ludzie, mówiący wieloma językami,  kokietowani przez carów i cesarzy ,  nigdy nie wstydzili się przyznawać do Polski, nigdy jej publicznie nie krytykowali, często uczestniczyli w zbiórkach na cele patriotyczne i nigdy nie żądali orderów i posad rządowych, kiedy Polska już się odrodziła.

To jest tak wstrząsający kontrast w stosunku do tego, kim są dzisiejsi wylansowani za państwowe pieniądze malarze i pisarze, kim są tzw. twórcy filmowi i teatralni, że aż bolesne jest pisanie o tym.  Śpiewacy operowi uciekają z „ukochanej Ojczyzny” tak szybko jak się da, a jedyne nazwiska, które się przebijają, to są piewcy tzw. antykultury.
 
W dodatku, w przeciwieństwie do np. polityki kulturalnej Wielkiej Brytanii, która przy każdej okazji i bez okazji przypomina „legendarną Melbę” a nawet Braci Reszke, którzy z nią śpiewali, to w Polsce  coś takiego jak pamięć o wielkich artystach polskich – w polityce państwowej – nie istnieje.  

 Ciekawe, czy to celowe, czy po prostu  urzędnicy państwowi  obecnej „odrodzonej Polski” mają jakieś „wytyczne”, żeby  uprawiać „politykę niemożności” na polu upamiętniania  polskich twórców kultury światowej, bo by się nam jeszcze w głowach poprzewracało.
 
PS. Muzeum Marcelli Sembrich (Marceliny Sembrich Kochańskiej)  istnieje w Bolton Landing w Hrabstwie Warren Nowy Jork, od 2002 r. jest wpisane w Narodowym Rejestrze Miejsc Historycznych. W USA. Również upamiętniany jest Ignacy  Jan Paderewski, zarówno przez winiarzy z Napa Valley jako producent znakomitego zinfandela jak też przez wielbicieli muzyki, którzy organizują  w Paso Robles, gdzie miał dom i ok. 2000 ha winnicy i sadów - festiwal muzyczny połączony z degustacją miejscowych win.

http://maestro.net.pl/document/ksiazki/Panek_Reszke.pdf
https://en.wikipedia.org/wiki/Helena_Modjeska

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz