niedziela, 3 grudnia 2017

Niemcy w Szczecinie,100 mld Kohla i szubienica Erwina Thun und Hohenstein.



Druga napaść Niemiec na Polskę w XX w. zaczęła się w 1989 r. i podobnie jak ta pierwsza z 1939 r. – NIE została poprzedzona formalnym wypowiedzeniem wojny. Jedyna różnica to ta,  że w ramach Fall Weiss 1.0 – Niemcy 28 sierpnia 1939 r. wprowadzili U SIEBIE kartki żywnościowe. A w Fall Weiss 2.0 – nie.
Wojna trwa do dzisiaj i przekształciła się w męczącą wojnę pozycyjną. W dodatku słynny „sojusznik zza Oceanu” i tym razem „wkroczył” w sam środek wojennego „prawie-już-rozstrzygniętego” bałaganu i po raz kolejny – po właściwej stronie. Czyli przeciwko napastnikowi.  

Dzięki czemu dowiedzieliśmy się, czy te chrześcijańsko demokratyczne protestanckie oczka śp. Kanclerza Niemiec Helmuta Kohla – mogły kłamać. Okazuje się, że niemożliwe jest możliwe i „Niemiec mógł skłamać”. Ała.  W dodatku okłamał samego prezydenta USA i to na całkiem spory kawałek kasy bo na 100 mld dojczmarek z 1989 r.   Czyli jak się doda odsetki , to się uskłada jakieś 200 mld.
W oczekiwaniu na ostateczne dokładne wyszacowanie szkód uczynionych Polsce i Polakom w latach 1939-1945 przez niezdolnych do kłamstwa i rzeczy nieszlachetnych – Niemców, warto obejrzeć sobie obecne pole walk i potyczek między Niemcami a Polską, toczonych w Polsce, w Niemczech, na Bałtyku i na różnych forach międzynarodowych. Ostatnio w Brukseli.
No więc na początek w 1989 r. mimo niezwykle spolegliwej żeby nie powiedzieć – usłużnej postawy premiera III RP niejakiego Mazowieckiego, trzeba było aż „brutalnej siły USA”, żeby dobrego protestanckiego chrześcijanina Kohla przywlec do stołu rokowań i ZMUSIĆ do podpisania traktatu granicznego.
To oczywiście NIE zmieniło tzw. przepisów niemieckich wewnętrznych. Dzięki czemu każdy Bartoszek, Wojtuś, Zbysio czy Jadwisia a nawet Brajanek i Sandra – urodzone w Szczecinie, Gliwicach czy Gdańsku – czyli „na terenach administrowanych przez Polskę” – automatycznie są Niemcami. I jeśli postanawiają się osiedlić na zachód od Odry, to mogą się „zapisać na Niemca” bez wywodzenia jakichkolwiek drzewek genealogicznych „od pradziada Helmuta”.
 
Tak też uczyniła w 1986 czy też 1988 r. rodzina państwa Ziemiaków ze Szczecina, dzięki czemu urodzony w 6 września 1985 r. w Szczecinie Pawełek Ziemiak jest dzisiaj szlachetnym pełnowartościowym Niemcem Paulem Ziemiakiem  i Przewodniczącym potężnej młodzieżówki partii CDU – o nazwie die Junge Union Deutschlands. W ostatnich wyborach wszedł do Bundestagu i można dzisiaj obejrzeć jego zdjęcia, jak pociesza  samą Angelę Merkel po klęsce rozmów koalicyjnych z FDP.

Aby awansować tak wysoko był on młodzieńcem niemieckim wielce pożytecznym. Na przykład kiedy został wybrany w 2015 r. na przewodniczącego ogólnokrajowego Junge Union to PIERWSZE POSIEDZENIE ZARZĄDU  tej  NIEMIECKIEJ organizacji politycznej zorganizował w Urzędzie Miasta Szczecina!!! W Polsce.

Jak informowała na falach Deutsche Welle pani Barbara Cöllen niemiecka dziennikarka 22 lutego 2015 r.  :”… Pierwsze posiedzenie zarządu Junge Union, młodzieżówki CDU/CSU, odbyło się w Szczecinie - miejscu urodzin jej nowego przewodniczącego Paula Ziemiaka. Tam młodzi Niemcy ogłosili „Deklarację Szczecińską”…”.  W której zawarli nie tylko protekcjonalne pochwały dla „rozwiniętej gospodarczo Polski” ale również poparli „wzmocnienie wschodniej flanki NATO”  a konkretnie :”…rozbudowę wielonarodowej kwatery w Szczecinie jako centrum przyszłej współpracy regionalnej i obrony sojuszu”…”. No i na koniec pobytu w Stettin szczęśliwy ponad wszelkie wyobrażenie  zarząd Jungen Union spotkał się podobno  z szefem G-6 czyli Multinationales Korps Nordost w Stettin oberstem Manfredem Kutzem.

Pan Paul Ziemiak wpada zresztą do Stettin częściej.

Ostatnio widziany był w marcu 2017 r. w towarzystwie samego  pana Hansa-Gerta Pötteringa obecnie Prezesa Fundacji Konrada Adenauera a w latach 1979-2014 posła do Parlamentu Europejskiego (2007-2009 przewodniczący) ale także, uwaga, uwaga – inicjatora utworzenia słynnego House of European History czyli Domu Historii Europy, którą to „historię Europy” na nowo napisał gwiazdor nauk historycznych tutejszych prof. Włodzimierz Borodziej, członek „komisji podręcznikowej polsko niemieckie” i  potomek samego Wiktora Borodzieja z I Departamentu MSW i m.in. rezydenta wywiadu PRL w Berlinie Zachodnim i Wiedniu.

Odwiedziny Hansa-Gerta Pötteringa w marcu 2017r. w towarzystwie wiernego Ziemiaka miały na celu m.in. podtrzymanie słabnącej demokracji w Polsce w formie „spotkania Klubu Obywatelskiego” z udziałem posła PO Norberta Obryckiego a także wizytację dowództwa (znowu) Korpusu Nordost z Generalleutnantem Manfredem Hoffmanem na czele. Jak również złożenie wiązanki kwiecia na Soldatenfriedhof (cmentarzu wojennym żołnierzy niemieckich) w Glinnej  przez Hansa-Gerta Pötteringa albowiem są tam prawdopodobnie złożone szczątki jego tatki, którego Armia Czerwona marszałka Koniewa odstrzeliła wiosną 1945 r.  Kolejnego „prostego niemieckiego żołnierza” najprawdopodobniej z orkiestry.

 Towarzystwo pana  Norberta Obryckiego nie było w tym gronie przypadkowe, albowiem był on w swoim czasie „stypendystą niemieckich i wiedeńskich uczelni” i tłumaczem przysięgłym z języka niemieckiego a w wolnych chwilach a to dyrektorem Euroregionu Pomerania, a to marszałkiem Sejmiku Zachodniopomorskiego. Zaś  w strasznych czasach „dyktatury PiS” – jest  „ministrem żeglugi w rządzie cieni Platformy Obywatelskiej”.  „Baron szczeciński PO” poseł Nitras nie bardzo nadawał się do roli cicerone, albowiem ma jakieś chwilowe problemy wizerunkowe.

Zatem pan Paul Ziemiak, zanim zostanie kanclerzem Niemiec, co przepowiada mu tabloid Bild, spotyka się na pizzy w Stettin właśnie z panem Obryckim, aby ustalić „co i jak” na „terenach administrowanych przez Polskę”.   Oraz wizytuje dziadusia Ziemiaka lat 94, który nadal mieszka w Stettin.

Świeżo upieczony poseł do Bundestagu Ziemiak ma do towarzystwa „w wielkiej polityce niemieckiej” dwie inne Niemki z „terenów administrowanych przez Polskę”: panią Katharinę Nocun (Katarzyna Nocuń) z Partii Piratów oraz posłankę do Bundestagu z ramienia  Partii Zielonych panią Agnieszkę Malczak ur. 1985 w. w Legnicy, aktualnie zamężną panią Brugger.

Pani Katharina Nocun studiowała ekonomię i politykę na Uniwersytecie w Münster i Hamburgu.
W Münster mogła spotkać Paula Ziemiaka, bowiem udziela się on w starożytnej organizacji Die Katolische Deutsche Studentenverbindung Winfridia Breslau Münster (KDStV Wibfridia Breslau) ( Katolickie Zrzeszenie Studentów Winfridia Wrocław Münster),  założonej początkowo w 1949 w Breslau przez studenta teologii o słowiańsko brzmiącym nazwisku Augustin Swientek.  

W 1854 r. organizacja dołączyła studentów z Münster i można w było spotkać zarówno katolickich książąt z rodu Wettynów (Friedrich August Georg von Sachsen i Friedrich Christian von Sachsen) jak również księdza Josepha Glowatzkiego ur. 1847 w Leschnitz (Leśnica) absolwenta liceum w Gleiwitz oraz w latach 1898-1918 posła do Deutsches Reichstag. W czasach współczesnych wśród członków odnajdujemy JE arcybiskupa Breslau ks. Mariana Gołębiewskiego.

Tak  lub podobnie niemiecki system państwowy wciągał  przez całe dekady  na listy „Niemców” – Polaków dorosłych.

Obecnie system przyspieszył i „na Niemca” „wyłapywane są” poprzez Jugendamnt na terenie Niemiec  nawet niemowlęta polskie. Pod dowolnie wydumanymi pretekstami. Decyzje są jednostronne i nieodwołalne a jedynym sposobem ratunku jest – ucieczka matki z dzieckiem – do Polski. Gdzie jest „poszukiwana” w charakterze „przestępczyni”. A polskie rodziny są stygmatyzowane jako „socjopatyczne i niewydolne wychowawczo”. Proste.  Ale średnie statystyczne niemieckie  „ajkju” się podwyższa niesamowicie.

Polacy i Polki urodzeni na terenach NIE należących przed II WW do Reichu,  jak Rózia Woźniakowska z Krakowa czy Gorzelik z Przemyśla  mogą  awansować do lepszego  narodu poprzez zamążpójście lub zwykłą kolaborację. Co ja mówię, co ja mówię. Przez walkę o demokrację i autonomię.
Tu robota jest cięższa i „brudniejsza”, chociaż dochody są porównywalne. W końcu dieta euro parlamentarzysty czy wykładowcy akademickiego czy innego „działacza organizacji pozarządowej”  to nie są jakieś grosze.  

Ale na tym odcinku wektory są mocno przesunięte. O ile nad losem „prostego niemieckiego żołnierza” położonego na cmentarzu wojennym pod lasem koło Glinnej –głowy pochylają się z szacunkiem i powagą a nawet z niejakim smutkiem, to już w Krakowie pod Wawelem możemy zaobserwować ekspresję zgoła innych emocji.

Oto już przed pochówkiem samego Prezydenta RP i jego Małżonki – bojówki „młodzieży” zainspirowane z okolic biura euro posłanki z Krakowa  – wrzeszczały, wyły i machały obraźliwymi transparentami. I pojawiają się karnie z wrzaskami, minami, obraźliwymi transparentami celem „zablokowania Wawelu” ilekroć pojawi się tam Szef największego Klubu Poselskiego w Sejmie RP w celu nawiedzenia grobu Brata i Szwagierki.

A w  ostatnich miesiącach euro posłanka  była po prostu „zarobiona” jak ten mechanik samochodowy z filmu reżysera Barei.
 
Trzeba było np. zaprotestować gorąco i udowadniać „logicznie” –niestosowność żądania przez Polskę reparacji od Niemiec za II WW. Bo to było tak dawno temu i w dodatku „widziała na własne oczy transparent z napisem „Reparationen machen frei”, co ją, jako osobę w najwyższym stopniu szlachetną i wrażliwą – przyprawiło niemal o palpitacje serca. I zrodziło w jej nad wszelkie wyobrażenie bystrym rozumie podejrzenie, że „źli Polacy chcą zgotować Niemcom” jakieś potworne prześladowania”.
No i bronić  Pałacu Kultury i Nauki im Józefa Stalina w Warszawie. We właściwy sobie, kulturalny, niemiecki sposób. Kamienic zaujmanych w Warszawie przez gangi nie obroni przed siepaczami „dyktatury PiS” ale dzięki tweetowi z użyciem figury Chrystusa Króla ze Świebodzina wyrwała profesorowi Niesiołowskiemu nie-honorowy tytuł najbardziej agresywnej przedstawicielki PO w mediach polskich.
Czy wejście do rodziny Thun und Hohenstein ma jakieś tajemnicze podteksty?  Tak pytam, bowiem na przykład szanowny małżonek Thun und Hohenstein chowa się w najgłębszym możliwym cieniu.  Żadnego życiorysu, żadnego wywiadu, żadnych kuzynów z jakiejkolwiek linii genealogicznej Thun und Hohenstein.
Aż wzdragam się na myśl, że małżonek może wywodzić się z czeskiej linii Thun und Hohenstein i co gorsza z tej od kuzyna grafa Felixa Leopolda.
Bowiem rodzina Thun und Hohenstein ma w swojej historii wielką  gałąź czesko austriacką. W czasach nie tak odległych pojawił się   w tym drzewku genealogicznym  major Erwein Sigmund von Thun und Hohenstein ur. 1896 r. z ojca  Felixa Leopolda grafa Thun und Hohenstein we Wiedniu.
Pobierał ów Erwin nauki wojskowe w cesarskiej szkole kadetów w Hranicach koło Ołomuńca. W czasie I WW walczył w galicyjskim Regimencie Ułanów księcia Szwarzenberga. A przed II WW „został Niemcem” i szczęśliwie znający język czeski, polski, słowacki, rosyjski i angielski – został wcielony do Abwehry r. i tam „rozwinął skrzydła” głównie z sabotażu i operacjom przeciwko partyzantom. Głównie jako komendant Grupy 218 Abwehry ale także jako szef oddziału 204 Abwehry, w którym zajmował się rekrutowaniem Ukraińców i Kozaków do Batalionu „Nachtigall”, którego jedną z kompanii – dowodził osobiście. Między innymi w po napaści Reichu na CCCP w - 1941 r. w „Stadt Lemberg” czyli we Lwowie – jego sokoły uczestniczyły w masakrze Żydów, słynnej na cały świat.
Pod koniec wojny jako szef 218 oddziału Abwehry „zabezpieczał” już w strukturach SS – południowo wschodni odcinek frontu – wschodniego oczywiście. Już pod nazwą SS-Jagdverband Süd-Ost. Grupa zajmowała się głównie „czyszczeniem zaplecza frontu z partyzantów” na Słowacki. Najsłynniejsza akcja przeszła do historii Słowacji i Czech jako „Masakra w Ostrym Grunie. Słowacy zapamiętali majora Erwina Thun und Hohenstein na długo.

Mógł był tam się zaprzyjaźnić z samym Otto Skorzennym. Jednak te wszystkie „niemieckie zaangażowania” ostatecznie go zgubiły. Dostał się do sowieckiej niewoli  a tam enkawede wydało jedyny możliwy wyrok. I major Erwein Sigismund von Thun und Hohenstein w dniu 12 lutego 1947 r. zawisł na słowackim  sznurze. Ale nie symbolicznie, jak pewien portret w Katowicach, tylko „we własnej osobie”.

To jest szalenie ciekawe, jak dyskretna jest euro posłanka „na tym odcinku”. Mogłaby się odciąć od „kuzyna męża”. Że nie ma związków. A tu nic. Milczenie.  
 
To znaczy nie żadne „milczenie”. Hrabina Róża Thun und Hohenstein wyszła dzisiaj w Katowicach pod pomnik polskiego patrioty Korfantego aby wraz z nędzną grupką „aktywistów PO” – „protestować przeciwko faszyzmowi”.  Że niby „w Katowicach faszyzm nie przejdzie” i „osłoni nas Tajani”.
 Bo niby te 8 portretów  tutejszych infamisów powieszonych na jakichś drążkach to „faszyzm, panie , faszyzm”.
Wg mnie „faszyzm” to był w Katowicach , niewykluczone, że z udziałem kuzyna Erwina von Thun und Hohenstein – od września 1939 r. do stycznia 1945 r. i przejawiał się w prawdziwym mordowaniu tysięcy i tysięcy porządnych Polaków, Żydów, Czechów, Słowaków. A teraz to jest próba odwracania kota ogonem.

W tych okolicznościach przyrody  fakt, iż Gorzelik z Przemyśla, żarliwy wyznawca ‘czegoś innego niż Polska” po raz  kolejny uruchomił „akcję autonomia Śląska” – to po prostu – nudy na pudy.
Jego kumple z Ruchu Autonomii Śląska i Ruchu Górnośląskiego panowie Henryk Mercik i Grzegorz Franki, kolejni „nie-Polacy” złożyli do sądu papiery w celu rejestracji partii politycznej o nazwie Śląskiej Partii Regionalnej.
 
Dzieje się to akurat w czasie, gdy zatapia projekt polityczny „Nowoczesna” pod kierunkiem Petru-Lubnauer.  Taka „trójpolówka” w  „partiach zorientowanych odśrodkowo”. Coś się kończy, coś się zaczyna.  Tylko czasem wyskakuje jakaś „nadliczbowa szubienica”. Zupełnie nieprzewidziana w scenariuszu politycznym „szlachetnej totalnej opozycji na rzecz wielkich Niemiec”.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz