czwartek, 2 lutego 2017

Donieck i Ługańsk: europejskie prezenty dla Rosji i Wyszegrad.



Okazuje się, że  stara dobra maniera polityczna kładzenia się na jezdni lub chodniku celem powstrzymania imperialistów żądnych wojny stała się znowu modna. W Warszawie w wykonaniu niejakiego Diduszki wzbudziła śmiech perlisty a w Niemczech w wykonaniu aktywistów partii Zieloni , którzy usiłowali powstrzymać amerykański batalion zmierzający do Żagania wzbudziła zapewne niejakie nadzieje na jakiś skandal. 
Skończyło się  na ujawnieniu Polakom pewnych detali niemieckiej polityki zagranicznej polegających na tym, że jedni politycy niemieccy robią sobie zdjęcia z panem prezydentem Poroszenko i poklepują go po pleckach, gdy inni, w tym wypadku Zieloni, jeżdżą na tereny odrywające się już trzeci rok od Ukrainy i robią sobie zdjęcia z tamtejszymi przywódcami rebeliantów czy, jak chcą sami zainteresowani, władzami Demokratycznej Republiki Doniecka. A są to panowie: Wolfgang Gehrcke i pan  Andrej Hunko (a może Hunko Andre?).
To jest ta finezyjna polityka niemiecka, elastyczna ponad wszelkie wyobrażenie, zawsze słuszna i zawsze legalna. No i oczywiście nie byli to pierwsi emisariusze w Doniecku.
Już w lipcu 2015 r. Kiyv Post poinformował, że niemiecka delegacja  przybyła do Kijowa aby podpisać dokument o przekazaniu przez Niemcy kwoty około 300-500 mln Euro „na odbudowę Doniecka”.
A już 23 lipca 2016 r. nikt nie zajeżdżał do Kijowa, tylko delegacja niemiecka ( Dyrektor Niemieckiego Centrum Badań nad Eurazją i wydawca „Zuerst” pan Manuel Ochsenreiter, członek parlamentu Badenii Wirtenbergii z ramienia partii „Alternative for Germany” pan Udo Stein oraz z ramienia tej samej partii członek parlamentu Thuringii pan Thomas Rudy)  wraz z przedstawicielem Serbii panem Miodragiem Zarkowicem, pojechali prosto do Gorłowski, gdzie przyjęła ich pani  Minister Spraw Zagranicznych Republiki Donieckiej – Natalia Nikonorova.
A i tak nikt nie prześcignął Francuzów, którzy pod przykrywką obrony praw człowieka wysłali delegację 12 stycznia 2016 r. „obrońców praw człowieka”  na lotnisko do Doniecka w składzie: Josy-Jean Bousquet, prawnik, Jacques Clostermann szef organizacji o nazwie „My Country France” oraz pan Hanen Maksud. A czekał na nich na lotnisku przedstawiciel ministerstwa spraw wewnętrznych Republiki Donieckiej (która nie istnieje) pan Eduard Basurin.
Jakby tego było mało,  że Donieck jest odwiedzany przez liczne delegacje międzynarodowe, których nikt potem nie sadza po powrocie do ciupy, to tzw. Doniecka Republika Ludowa zdążyła otworzyć dwa zagraniczne centra informacyjne czyli coś na kształt konsulatów. Jeden otworzony został w Turynie na ul. Conte Rosso 3 i zarządzają nim dwaj panowie: Maurizio Marrone i Eliseo Bertolaso.  W uroczystości otwarcia biura w dniu 15 grudnia 2016 r. uczestniczyli ze strony włoskiej przedstawiciele m.in. takich partii jak Forza Italia, Liga Północna i Fratelli d’Italia.
Drugi punkt informacyjny został otworzony u solidnych, pragmatycznych Czechów, konkretnie w Ostrawie na ul. Sokolovská třída 244/27, Morawy. Biurem kieruje pani Nela Liskova.
Na stronie internetowej wymienione jest też trzecie biuro, zlokalizowane w Symferopolu na ul. Dołgorukowskiej 11/2 , którym kieruje pan Andrew Kozenko. Formalnie Symferopol to jeszcze Ukraina, ale władze Republiki Donieckiej uznają, iż Symferopol leży już w Federacji Rosyjskiej.
Jak więc widać, sytuacja na Siczy Zaporoskiej  jest jak zwykle więcej niż dynamiczna i jakkolwiek „wszyscy kochają Ukrainę”, to  straszne słowa Henry’ego Kissingera po wyborze Donalda Trumpa na prezydenta USA,  że „trzeba uznać, iż Krym należy do Rosji a resztę może da się wynegocjować” – już się spełniają.  Te słowa zapewne szczególnie wziął sobie do serca pan Victor Orban i już prowadzi rozmowy konsultacyjne na temat „południowej nitki gazowej z pominięciem Ukrainy”.
Niewątpliwie Donieck i Ługańsk (który nie dorobił się jeszcze swoich „centrów informacyjnych” ale ma już herb i flagę) to łakome kąski i to powszechnie znana wiedza. Więc niby jest tam wymiana ognia i giną Bogu ducha winni ludzie, ale „dotacje UNESCO” płyną jak najbardziej.
Czekam tylko, kiedy prezydentem Francji zostanie pani Marine Le Pen. Przed objawami jej miłości Władymir Władymirowicz będzie musiał wiać do Władywostoku. Ona się nawet grać na akordeonie nauczyła.
Co do przyczyn tej powszechnej miłości, zupełnie niedostrzeganej w naszej nieszczęsnej Ojczyźnie, to zapewne winni są Brytyjczycy a konkretnie jeden Walijski przedsiębiorca spec od budowy odlewni żeliwa i produkcji lawet pod armaty (gun carriage)– skromny pan John James Hughes, który po prostu ten Donieck założył i jeden przemysłowiec z Szetlandów pan Gascoigne.
Kiedy akurat pod koniec 1864 r. dogasało Powstanie Styczniowe i Polki opłakiwały Synów, Mężów oraz majątki (konfiskowane masowo) a 40.000  zakutych w kajdany Polaków ruszyło na Sybir, ten praktyczny walijski połanalfabeta właście robił biznes swego życia w Londynie, przedstawiając projekt  lawet żeliwnych pod ciężkie armaty w królewskiej marynarce. 
Pan Hudhes urodził się w Merthyr Tydfil w Walii w 1814 r. i w wieku lat 28 miał już stocznię a w wieku lat 36 – odlewnię oraz całkiem sporo patentów.

W 1869 r. przedstawiciel wybitnego rosyjskiego rodu Koczubejów, Siergiej Wiktorowicz Koczubej m.in. odpowiedzialny w imieniu imperium za przygotowanie programu budowy kolei żelaznych a konkretnie dostarczenia szyn – za kwotę 24 tysiące funtów odsprzedał parę tysięcy hektarów gruntów na południu Rosji na północ od Morza Azowskiego – pod  budowę odlewni żeliwa skromnemu panu Hudgesowi. Który w wolnej chwili w 1870 r. coś tam poumacniał w twierdzy Kronsztadt.
Pod gruntami był węgiel i rudy żelaza  a same grunta były nad wyraz żyzne. I płynęła rzeczka. Na tym terenie pan Hudges pojawił się wraz z rodziną (6 synów, 2 córki i małżonka), angielskimi specjalistami w liczbie około 200, pastorem anglikańskim, nauczycielami i lekarzami.  Przypłynął w 6 statków, które wiozły również urządzenia do wyposażenia odlewni, kopalń i czego tam jeszcze. W 1872 r. wyprodukował pierwszą surówkę hutniczą (pig iron). W wolnej chwili wybudował: szpital, szkołę, kościół anglikański św. George’a i św. Davida. Miejscowość nazywała się początkowo Hugdesówka (Youzówka).  Pan Hugdes zasadniczo był półanalfabetą i podpisywał się drukowanymi literami. Zmarł w 1879 r. ale interes przejęło 4 spośród jego 6 synów i pod koniec 1913 r. kompleks produkował 74% całej rosyjskiej produkcji żeliwa.
Kiedy tak myślimy o tym roku 1869 i przybyciu Johna Hudgesa na Sicz Zaporoską, warto sobie uświadomić, że właśnie wtedy w wyniku klęski Powstania Styczniowego – władze rosyjskie skonfiskowały ok. 1600 polskich majątków ziemskich, które „poszły w dobre ręce”, skasowane zostały wszystkie klasztory w Królestwie a na zesłanie poszło w żelaznych łańcuchach na nogach i rękach 40.000 dobrych Polaków.  No a Kronenberg dostał carski medal czy co tam.
No i zostało zlikwidowane Królestwo Kongresowe a na to miejsce pojawił się Priwislanskij Kraj z językiem rosyjskim jako urzędowym i wiele miast utraciło prawa.
Ciekawe, ilu polskich szlacheckich synów już szczęśliwie wyzutych z majątków załapało się do zakładów Hudgesa na robotników w Doniecku.  
Kiedy nadeszła rewolucja październikowa, rodzina Hudgesów uciekła do Wielkiej Brytanii. Najprawdopodobniej została w pełni spłacona przez bolszewików. W 1924 r. Hudgesówka została nazwana Stalino a w 1961 – Donieck.

Okazuje się, że nie tylko Donieck jest związany z brytyjskimi przemysłowcami. Również Ługańsk ma zagranicznego założyciela: brytyjskiego przemysłowca z pochodzenia Francuza Charlesa Gascoigne’a , ur. 1739 r. W 1760 r. przystąpił do firmy pod nazwą Carron Company w Edynburgu a w 1765 był już jej dyrektorem i wspólnikiem. Firma dostarczała m.in. jakieś straszne armaty dla marynarki królewskiej a Gascoigne miał takie szczęście, że brytyjski admirał Samuel Greig, który doradzał carycy Katarzynie II w zakresie modernizacji floty  w Krondsztadcie, którego gubernatorem był od roku 1775. Greig przekonał ją o konieczności posiadania własnej produkcji dział na wyposażenie okrętów wojennych i zaprotegował  Gascoigne’a.  Gascoigne przyjechał w 1786 i początkowo modernizował zakłady metalurgiczne w Karelii oraz rozwinął produkcję armat.  W latach 1788-1789 dostarczył carycy 386 armat, za co został nagrodzony orderem św. Włodzimierza 4 stopnia plus wynagrodzenie w walucie lokalnej  w przeliczeniu na funty ok. 2.500.  W 1790 r. został wysłany na południe w celu zbadania kopalin w rodzaju rud żelaza i węgla.
W tej sprawie też się wykazał i do 1795 r. zdołał skompletować urządzenia dla zakładów metalurgicznych i kopalń a w czasie wojny z Napoleonem Ługańsk był jednym z najważniejszym z dostawców broni dla armii rosyjskiej.  Gascoigne zmarł w 1806 r. W XIX i XX w. Ługańsk stał się centrum przemysłu ciężkiego, ze szczególnym uwzględnieniem szyn kolejowych i lokomotyw.
Obaj założyciele Doniecka i Ługańska zostali stosownie uhonorowani pomnikami w marmurze  i złocie.  Oba miasta są pod pewnymi względami całkowicie samowystarczalne i w jakiś tajemniczy sposób nie widać determinacji Kijowa aby odzyskać te ważne dla gospodarki ośrodki.  Powstały tam „republiki”, które niby nie są uznawane, ale jednak jakoś SĄ uznawane.

Nie muszę chyba wspominać, że pomniki obu Anglików pozostają w poszanowaniu, w przeciwieństwie do grobów naszych Rodaków na zachodniej Ukrainie, gdzie napis „SS Hałyczyna” pozostaje nietknięty na pomniku Pomordowanych.  Naszemu burmistrzowi byle policaj ukrainski może jednostronnie cofnąć wizę wjazdową a pamiątki po wielkich Bohaterach jak Hetman Stanisław Żółkiewski są z premedytacją niszczone.
A tyle razy powtarzano mi, że powinniśmy brać przykład z pragmatycznych Czechów i że sojusz z W Węgrami jest wręcz koniecznością.
Narody mają wybór. Jedni się bogacą i inwestują w bogactwo a inni zaczadzają się rewolucyjnymi ideami. Ciekawe, że zarówno kapitał jak i rewolucyjne idee pochodzą z tego samego kraju tylko kierowane są na inne adresy. 

Okazuje się, że wreszcie po raz pierwszy delegacja PiS nie skorzystała z okazji przelewania pustego w próżne z ukraińskimi „partnerami”, nad czym łzy leje Der Onet w rozmowie z wielce szanownym ambasadorem Ukrainy w Polsce – Deszczycą.

PS.  W roku 2008 w angielskim wydawnictwie  Lulu.com wydana została książka autorstwa pana Michaela Skinnera pt. „What we did for the Russians, and what the Russians did for some of us”. (Co zrobiliśmy dla Rosjan i co Rosjanie uczynili dla niektórych z nas). Książka liczy sobie około 200 stron i prezentuje 92  Anglików, którzy poczynając od roku 1555 podróżowali do państwa moskiewskiego a później do Imperium Rosyjskiego aby doradzać, budować, badać, analizować, pomagać, wychowywać i zarabiać.  Szczególna uwaga poświęcona jest relacjom poszczególnym postaciom z władcami Rosji. Książka jest raczej szczegółowa i relacjonuje doświadczenia Anglików na rosyjskiej ziemi w pierwszej osobie.  Polacy mają z nią jeden mały problem:  pomija ona raczej dokładnie okres 1610-1612, kiedy po zwycięskiej bitwie pod Kłuszynem wjechał do Moskwy i zarządzał Kremlem. 
Trudno mi ocenić, czy informacje o tym okresie znajdują się w wersji książkowej a nie zostały udostępnione w Internecie, czy pan Skinner ocenzurował kawałek historii. I co robili wtedy słynni „angielscy podróżnicy”. W sumie można powiedzieć, że aż się kłębiło od tych „angielskich doradców, badaczy i podróżników” do samej rewolucji październikowej.



43 komentarze:

  1. Walki toczyly się też w pobliżu takich miejscowości jak Korsuń,Żółte Wody . Jak słabym jesteśmy państwem skoro tych delegatów z wymienionych państw nie spotkały tam żadne przygody. To jak przeświadczenie wielu zbyt spokojnych i grzecznych ludzi ,że skoro nic nie robią złego to nie zostaną zaatakowani a potem jak dobrze pójdzie trafiają na sale sądową w roli ofiary.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przyznam, że najbardziej zafascynowała mnie skala brytyjskiej penetracji Rosji. Ciągle gadało się o "niemieckich urzędnikach" i "niemieckich rządach w Rosji" a tymczasem od połowy XVI w. herezja angielska pod pretekstem handlu cały czas pilnowała, aby między Rosją a I RP nie doszło do jakichś porozumień wzajemnie korzystnych. A na koniec pojawił się "płk. House", który im przywiózł z portu Halifax - siostrzeńca bankiera Żywotowskiego ( Trocki) i...zaczęła się taka juma, jakiej świat nie widział.

      Usuń
    2. Płk.House, który ani nie był pułkownikiem, ani nie nazywał się House, ani na imię nie miał Edward - to postać godna reserczu. Dopiero przechodząc przez Park Skaryszewski dowiedziałam się, że "wdzięczni Polacy"w 1991 odbudowali jego pomnik, który zniszczono w 1951.
      Wygląda też na to, ze zaistnienie Polski po I WŚ zawdzięczamy własnie temu panu, z tym, ze on zaplanował nasze istnienie tak do 1920. Niestety, nie wszytskie plany wielkich ludzi ziszczają się.

      Usuń
    3. Ten pomnik ufundował z własnych funduszy Paderewski do czego miał prawo w swojej naiwności.

      Usuń
  2. PP po "przejściach", ale nadal w formie. Podoba mi się zestawienie faktów, które pozwoli ciekawskim trochę zamyślić się, a tym bardziej zaciekawionym rozpocząć drążenie tematu. Będzie łatwo bo PP zostawił linki.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Te "przejścia" jeszcze nie całkiem "przeszły" ale kiedy okazuje się, że my się zamartwiamy o "całokształt Ukrainy" a nasi mądrzejsi sąsiedzi Czesi zwyczajnie zezwalają na otworzenie biura informacyjnego Republiki Donieckiej - to mnie lekko obudziło. Nie było czasu żeby zestawić daty założenia tych fabryk zbrojeniowych i daty kolejnych wojen, jakie toczyła Rosja na Bałkanach w XIX ale widać, że sojusz wojskowo-zbrojeniowy brytyjsko rosyjski był bardzo mocny, chociaż raczej dyskretny. A przynajmniej "nasi historycy" mają jakieś fundamentalne trudności, żeby ten fenomen opisać. No to powstała ta notka. Tym bardziej, że skoro było Kosowo, to zaakceptowanie istnienia tych dwóch "republik" jest kwestią czasu. Wczoraj Henio Wujec w telewizji wyglądał jak przeciągnięty przez wyżymaczkę. Podobno PiS nie wysłał delegacji na jakąś konferencję polsko-ukraińską.

      Usuń
    2. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      Usuń
  3. Tekst, jak zwykle ciekawy i zachęcający czytelnika do samodzielnego zapoznania się z tekstami źródłowymi.

    Niemniej - najwięcej radości sprawiły nam komentarze oserwatorów na s24.
    Pewien pan Obłok skoncentrował się na wszelki wypadek na krytyce szczegółów mniej istotnych coby, jak sam pisze, "nie dostać kręćka".
    Gość na zdjęciu wygląda na kawał chłopa, a tu proszę: i nerwy zszarpane, i ścieżki tematu zbyt wyboiste, by się w nie - bez szkody dla zdrowia- zagłębiać.

    Inny znów pan, pan Julian Arden, narzeka na niejasności i skarży się, że tekst jest zbyt zniuansowany. Występujący w nim akorzy nie są wyraźnie podzieleni na "dobrych" i na "złych".
    Na dodatek nic nie słuchają reżysera filmu, tylko wciąż zamieniają się białymi i czarnymi kapeluszami. A może to nie kapelusze tylko jakieś bardziej egzotyczne nakrycia głowy.
    Miejmy nadzieję, że do wiosny sytuacja na kurhanach się wyklaruje i służby podadzą do prasy who was hu, którzy to byli ci 'źli', a którzy byli ci 'nasi'.
    Tak, tak Pantero. Dawniej komentatorzy mieli łatwiej.
    Wszystko było bardziej czarno-białe i nie mieszało tak w głowach biednym ofiarom publicystyki, jak te salony i salonki.

    Pozdrawiam :))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak się składa, że wymienieni panowie z S24 to wielbiciele Niemiec i zapewne nie było im przyjemnie czytać, że Niemcy prowadzą wobec Ukrainy podwójną grę albo już tę Ukrainę przehandlowali Władymirowi Władymirowiczowi.Jemu to oni by nieba przychylili. Ale głupio, kiedy ludzie o tym gadają:)))
      Nie jest wykluczone, że nowy prezydent USA postąpi wedle sugestii Henry'ego Kissingera i wtedy tutejsza "opcja ukraińska" będzie miała problem. Trzydzieści pomników Bandery do rozbiórki.

      Usuń
    2. Jakieś jaja mi robi gugiel i zmienił nick na nazwisko. Nie potrafię tego usunąć, jasssny gwint. Może wywal ten mój koment z fotką, co?

      Usuń
    3. Dzisiaj w PR 24 znawca tematu twierdził, że nasz leciwy ponad miarę Henry Kissinger jest płacony przez Rosję.

      Usuń
  4. Bez kropki nie może się zalogować i przez posłańca przesyła coś takiego.

    Póki co, jako wyjaśnienie problemów ukraińskich (tj. nie dlaczego jest problem z Ukrainą, tylko dlaczego zawsze będzie problem z Ukrainą i podobnymi) zapodajcie Pantherowi dwa obrazki:
    https://en.wikipedia.org/wiki/Natural_gas_transmission_system_of_Ukraine
    (ten zdaje się pomija ważną stację przesyłowo-zaworowo-pomiarową koło Odessy)

    A tu szersza panorama:
    http://www.marketoracle.co.uk/Article18073.html
    Obejmuje i Kaukaz i jego pobliże i resztę świata.


    bez kropki 03.02.2017 08:35:41

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki za linki. Wiadomo, że zawsze chodziło o gaz i czarnoziem, ale skąd Amerykanom przyszło do głowy, że banda oligarchów, którzy zdążyli rozkraść niemal wszystko, co powstało w czasach komunizmu, będzie uczciwie zarządzać krajem. Te wszystkie Monsanta i Cargille to już chyba tam siedzą a na dodatek nasza duszeńka tow. Balcerowicz. Tyle, że to już nie jest państwo a czarna dziura. Myślę, że warto obserwować przebieg wypadków, bo w tym roku zaczną się dziać naprawdę interesujące rzeczy. PS. A Czesi jak zwykle -najmądrzejsi.

      Usuń
    2. Czesi to niby taki salonowy mopsik, mały, milusi, ale jak się nadarzy okazja to i kły pokaże złamanie konwencji genewskie w stosunku do wziętych do niewoli naszych żołnierzy, blokada przewozu broni przez swoje terytorium, albo rajd na Kłodzko już po II WŚ. Regulacja granicy koło Głubczyc nastąpiła dopiero tyle lat po wojnie.
      Wynika z tego, że nasze kochane państwo nie jest z tych poważnych (nomenklatura Michalkiewicza) i nie chce nim nadal być. :(

      Usuń
  5. Niestety,nasze państwo rzeczywiście nie należy do państw poważnych. Nie wiem nawet, czy należy do "państw" czy to jakaś kolonia. Co do Czechów, to zrobili sobie dekomunizację jak się patrzy, zwrócili własność bezproblemowo obywatelom i teraz każdy ich szanuje a oni pilnują interesów swoich obywateli. Gdyby tzw. polski rząd zaczął "pilnować interesu polskich obywateli" to by się chyba zaczął koniec świata. To są rzeczy absolutnie skandaliczne. Ale zapewne to jest efekt osławionej Magdalenki i tak dalej.

    OdpowiedzUsuń
  6. Chyba w celu zaciemnienia i większego zagmatwania problemu "ukraińskiego" nowa ambasador USA przy ONZ, pani Nikki Haley była łaskawa powiedzieć na forum tej organizacji: " - Stany Zjednoczone potępiają działania Rosji i wzywają do natychmiastowego zakończenia okupacji Krymu - Krym jest częścią Ukrainy. Nasze sankcje z tym związane nie zostaną zniesione, dopóki Rosja nie zwróci Ukrainie kontroli nad półwyspem ..." No, poważna sprawa takie oświadczenie ... Inna rzecz, czy ktoś jeszcze przejmuje się tym co w tej strupieszałej i zlewaczonej ONZ powie taki czy inny ambasador? ...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sprawa Krymu już jest pozamiatana ale USA trzymają fason. Jak powiedział pan Zbigniew Brzeziński polskiej dziennikarce: jeśli na Krymie stacjonowało 16 tysięcy uzbrojonej po zęby armii ukraińskiej i wystarczyło kilkuset facetów w jakichś sortach, żeby bez jednego wystrzału wyrwać cały półwysep Ukrainie - to co tam mają robić Amerykanie? Nie było woli obrony. Ukraińcy tak naprawdę od roku 1990 wcale nie wytworzyli jedności narodowej. Przyczyną najprawdopodobniej byli komuniści=-oligarchowie, którzy zrabowali państwo bez miłosierdzia. Plus pamięć Wielkiego Głodu. Komuniści w ZSRR to była oddzielna kasta, która nie poczuwała się do żadnego obowiązku narodowego. A z kolei jedyny naturalny port dla łodzi podwodnych w Sewastopolu - w oczach rosyjskich wojskowych NIE jest do negocjacji. Ma być rosyjski i już. Więc wypowiedź Henry Kissingera to uznanie stanu faktycznego. "Ukraińscy patrioci" mogą się ścigać na złośliwości wobec Polaków w kwestii zwrotu kościołów czy dzieł sztuki - ale za Ukrainę ginąć nie będą. Dlatego tylu ich w Polsce. To nie tylko do pracy przyjechali. Uciekli przed poborem.

      Usuń
    2. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      Usuń
    3. Ukraina "wschodnia" to już problem rozwiązany, troszkę martwi mnie zachodnia - co tam wymyślą.

      Usuń
  7. Mam wrażenie, że Ukraińcom jest wyznaczony los stójkowego czy "krawężnika". Ma pilnować genetycznie modyfikowane zboże na stepach i Polaków nad Wisłą. Aby nie pomylili swojej roli to z jednej strony Banderę się im wciska a z drugiej zabiera się im całe przemysłowe zaplecze na wschodzie. W ten sposób wszyscy będą "szczęśliwi". Polacy będą mieli swoje ukochane Międzymorze a Ukraińcy Wielką Sicz, która się będzie sięgała aż pod Gdański, eh!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rzeczywiście ktoś się poświęcił, żeby aż z dalekiej Kanady przywieźć tych "wiarusów z SS Hałyczyna" a nawet francuska telewizja z nimi wywiady przeprowadzała. Nie wiem czym się skończy zabranie zaplecza przemysłowego, bo północny Zachód po prostu pustoszeje. Myślę jednak, że poza wąską grupą opłacanych cwaniaków reszta Ukraińców jest zwyczajnie śmiertelnie zmęczona i przerażona wojną domową, lokalnym terrorem i brakiem perspektyw. W tych warunkach szczucie ich na Polaków włącznie z tą "Siczą aż po Gdańsk" to chyba czyjś ekstremalny optymizm. Już nawet Henio Wujec siedzi smutny w studio telewizyjnym i mówi, że "Ukraina jest osamotniona". Poza tym podobno zaczęły się jakieś "wojny na górze". Rzeczywiście robi się ciekawie. Nie życzę im źle, ale pewnych rzeczy nie przemyśleli.

      Usuń
    2. Mnie ten masowy exodus za pracą z Ukrainy do Polski niepokoi. Nie wiem na ile on jest "spontaniczny", "naturalny" a na ile stymulowany. To wystąpienie w jednym czasie neobanderyzmu i emigracja do Polski nie daje mi spokoju ...

      Usuń
  8. A ja tak coś kojarzę że zaczęło się to wszystko na Ukrainie gdy Chińczycy podpisali z nimi umowę na dzierżawę ogromnych połaci czarnoziemu na wiele lat. Taka wiadomość kilka lat temu mignęła i znikła. Nie wiem oczywiście jak jest teraz, bo to i rządy na Ukrainie się wielokrotnie zmieniły i zaangażowanie nieznanych snajperów podczas majdanu sporo zmieniło. Strzelali sprawiedliwie, raz do jednej a raz do drugiej strony, podkręcając temperaturę zabawy. Aż ówczesny premier czy też prezydent Estonii zaniepokojony wezwał na rozmowę jakąś szefową Unii. Niestety jestem nieuważny i nie zapisuję takich znaków, może się nauczę?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To się zaczęło, kiedy prezydent Janukowycz podpisał wieloletnią umowę na wydobycie gazu łupkowego pod Lwowem z amerykańską firmą Chevron. Nagle zerwali się do boju "patrioci ukraińscy"czyli wielbiciele Bandery z Rady Miasta Lwowa i zaczęli bić na alarm,, że "zdrada". I wtedy nagle się okazało, że Janukowycz to: zdrajca, bandyta, kryminalista. Co do umów z Chińczykami to chyba chodziło o projekt budowy wielkiego terminalu przeładunkowego kilka kilometrów na wschód od Odessy na zasadzie pogłębienia jakiegoś zapiaszczonej zatoki. Jeden Chińczyk podobno przywiózł 10 mld USD w teczce i zaproponował budowę i wieloletni kontrakt na zakup paru milionów ton rocznie zboża do Chin. Problemy finansowe Ukrainy by się rozwiązały. Być może była mowa o ziemi, ale tego nie wiem. Natomiast teraz rzeczywiście, jak pisze @Mniszysko, tam już parę milionów hektarów czarnoziemu jest w brytyjskich i chyba francuskich rękach. Tak się wykierowali.

      Usuń
  9. Przepraszam najmocniej ale w tekście występują panowie:
    HUGHES
    HUDHES
    HUDGES
    HUGDES
    czy to jeden i ten sam?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie jestem tak zupełnie tego pewien, ale po krotkim śledztwie uznałem iż wszystko wskazuje na to, że tak.
      Jak podają dobrze poinformowane źródła, pan John James Hughes (1814 – June 1889)był zasadniczo półanalfabetą, i jak wielu należacych do tej kategori, dobrze prosperujących dźentelmenów, brylował dość często na różnych salonach, gdzie dla zadośuczynieniu wymaganiom salonowej etykiety przebierał się w cudze ciuszki i przedstawiał się drukowanymi literami, zmieniając dla niepoznaki ich kolejność, tak, aby zyski z jego działalności rozkładane były równomiernie na różne konta.

      Być może było też i troszeczkę inaczej, ale ja się tak dobrze nie znam na wytwornej etykiecie, bo ja po salonach tylko sprzątam :(

      Usuń
    2. John Hughes :)))) Sorry, ale pisane bardzo szybko było a poza tym jeszcze dochodzę do siebie po wirusie i ogólnie jestem ociężała umysłowo.

      Usuń
    3. Zdarowia żełajem Wasze Priewaschaditelstwo

      Usuń
  10. Kapitał angielski był też mocno zaangażowany w rosyjskie kopalnie węgla i ich eksploatację, byli tu praktycznie monopolistami. Z drugiej strony piana im się z pysków potoczyła, gdy Sergiusz de Witt odrzucił ich propozycję nazwijmy to współuczestnictwa w budowie kolei transsyberyjskiej.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Teraz na kanale youtube można obejrzeć całkiem sporo filmów dokumentalnych o korzeniach rewolucji październikowej i roli niejakiego "pułkownika House'a", który kolegował się podobno z Feliksem Jusupowem. "Pułkownik House' to przede wszystkim przywiezienie z Nowego Jorku przez kanadyjski port Halifax syna pewnego dzierżawcy spod Odessy i siostrzeńca bankiera Abrama Żywotowskiego, udziałowca Banku Rosyjsko Azjatyckiego. Ksywa Trocki.
      Generalnie na początku XX w. Rosja stała się czwartą gospodarką świata a dynamika wzrostu przemysłu była najwyższa. Przy ich zasobach - zagrażali wszystkim. Stąd zapewne ta anglosaska troska o "prawa człowieka", "wolności gospodarcze" i takie tam. I pomyśleć, że tragedia rozegrała się w kręgu rodzinnym.

      Usuń
  11. Co do Angoli w Rosji - bardzo ciekawe informacje można znaleźć we wspomnieniach Jałowieckiego. "Na skraju imperium".

    OdpowiedzUsuń
  12. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  13. Dzięki za przypomnienie. Mam album z pięknymi zdjęciami o Rosji w XX w. Pięknie się ten XX w. zaczął a koniec był straszny. Rosja zaczęła się bogacić na potęgę pod koniec XIX w. ale elity nie rozumiały, że bogactwo wymaga ochrony. Dekadencja i moda na niezadowolenie z życia plus "rewolucjoniści". Szybko poszło.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. tym bardziej, że i dekadencja i niezadowolenie z życia były produktami importowanymi można rzec dopasowanymi do targetu.

      Usuń
    2. Jeszcze by tu trzeba było dodać, że na nieszczęście na końcówkę Rosji został carem człowiek kompletnie się do tego nie nadający, który zupełnie nie rozumiał co się wokół niego dzieje a przy tym miał fatalną rękę do tzw. kadr.

      Usuń
  14. No pacz Pani, to ci sami Anglicy tak zdradzają Ukrainę którzy w tym samym czasie przyjmowali u siebie wojsko ukraińskie na szkoleniu w połowie zeszłego roku. A polityka Brytyjska jest trzeba przyznać finezyjna i wyciągają kartofle obcymi( czeskimi ) rękami. nie widać ich a są. Polska powinna się uczyć w tym względzie od angoli i braci Czechów. A ukraińcy to im kością stanie ta niepodległość... Pozdrawiam. Arystoteles

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki za info. Brytyjczycy mieszają na Ukrainie już parę wieków. Mieszali też w Rosji. Ciekawe, jak Czesi przyjęli to, co im przyjaciele brytyjscy zafundowali w Monachium. W sumie Imperium już nie istnieje. Jedno jest pewne: nigdy nie zrobią nic korzystnego dla Polski. Nie wiem czy z powodu antypapizmu, czy to jakieś inne powody, ale "brytyjskie noże w plecy" mamy zawsze jak w banku. Właśnie mija rocznica Jałty. To był "numer sojuszniczy".

      Usuń
  15. Kilka linków do poczytania jako suplement do postu PP.

    ---------------------
    http://www.tvn24.pl/wiadomosci-ze-swiata,2/chiny-wydzierzawia-5-proc-ukrainy-neokolonializm-xxi-wieku,357546.html

    Dzierżawa miałaby obowiązywać przez 50 lat. Chińczycy przejęliby łącznie kontrolę nad 3 mln hektarów, obszarem równym powierzchni Belgii. To 9 proc. powierzchni uprawnej Ukrainy i pięć procent całego terytorium - pisze "Daily Telegraph".
    ---------------------
    Neokolonializm! ale tylko w wydaniu chińskim. hohoho taktak co za groza! Dlatego nic z tego neokolonializmu nie wyszło.

    ---------------------
    Wielka walka o ukraińską ziemię. Czy Kijów pozwoli na sprzedaż czarnoziemów?

    http://forsal.pl/artykuly/916736,sprzedaz-czarnoziemow-na-ukraine-odroczona-o-rok.html
    ---------------------
    Walka trwa o 11 mln hektarów czarnoziemów. Dla porównania wszystkie polskie grunty uprawne (pola, łąki, sady, część lasów) to ok. 16 mln hektarów.

    pzdr
    glicek

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki za linki. O ile dobrze pamiętam jeszcze z końcówki rządów Janukowycza, to miało chodzić o długoletnią umowę na dostawy zboża do Chin - po parę milionów ton rocznie. Natomiast dzierżawa ziemi to jakaś nowalijka. Zastanawiam się, czy to nie jest dorabianie uzasadnienia do tego bałaganu na Ukrainie. W tej chwili tam siedzi Cargill, Monsanto i parę innych gigantów a chłopi ukraińscy mogą sobie popatrzeć przez miedzę. Dochód narodowy Ukrainy to ok. 8 tysięcy USD na głowę czyli jakieś 3 razy mniej niż Białoruś i 4 razy mniej niż Słowacja. Przy takich zasobach "psy zająca zjadły". Zastanawiam się, jak długo pożyłby pan prezydent Poroszenko, gdyby opylił 11 milionów hektarów jakimś zagranicznym firmom. PS. Chińczycy chcieli kopać duży terminal przeładunkowy zboża tuż pod Odessą i od tego zaczęły się wszystkie nieszczęścia.

      Usuń
  16. Zauważyłaś ten news Panthero? Za Associated Press - współpracownicy Trumpa poszukiwali informacji o ingerencji jakich dopuściła się Polska na Białorusi. Akurat w tym czasie przebywał w Waszyngtonie Szczerski . Już nie będzie ocieplenia stosunków z Łukaszenką jeszcze cofnęli dotacje Bielsatowi i jak widać to jest ingerencja.

    OdpowiedzUsuń
  17. Pink Panther, bardzo ciekawy felieton. Warto zwrócic uwage na sprawę zabytków archeologicznych z Krymu. W 2013 roku zorganizowano w Niemczech wystawę Crimea - Gold and secrets of the Black Sea, wypożyczoną w 2014 do Allard Pierson Museum w Amsterdamie. Wystawa składała się z setek obiektów sztuki Scytów i Sarmatów wypozyczonych z 4 muzeów na Krymie i 1 muzeum w Kijowie w czasie, gdy Krym należał do Ukrainy. Po zajęciu Krymu przez Rosję w 2014 doszło do sporu, komu nalezy zwrócic obiekty. Sprawę rozstrzygnął sąd okregowy w Amsterdamie, nakazując zwrot zabytków Ukrainie (w połowie grudnia 2016). Zob. http://www.bbc.com/news/world-europe-38314491.

    OdpowiedzUsuń
  18. To zdanie powinno być wykute na pamięć przez wszystkich polityków w Polsce-Narody mają wybór. Jedni się bogacą i inwestują w bogactwo a inni zaczadzają się rewolucyjnymi ideami. Szkoda że jest inaczej,a co do Czechów oni nie tylko mają biuro tych republik a także jako jedyni mają swoje przedstawicielstwo W Damaszku i reprezentują tam Nato i całą Unię. A dlaczego ? Ano dlatego że czeska broń hula po całym świecie a zwłaszcza na Bliskim Wschodzie i nikt nie robi z tego problemu. Czesi się bogacą, gospodarka im rośnie, zatrudniają Polaków a my się przyglądamy. Tutaj link o pracy w Czechach http://www.workservice.pl/Centrum-prasowe/Informacje-prasowe/Ekspert-HR-komentuje/Praca-w-Czechach-kusi-Polakow. A tu trochę o sprzedaży broni-http://www.defence24.pl/507124,pol-miliona-czeskich-karabinow-dla-pakistanu.

    OdpowiedzUsuń
  19. Oo... a to się dowiedziałam o Koczubejach. Prababka mojego męża była Koczubej z domu, stąd tatarskie rysy męża i dzieci, a jej mąż budował zdaje się koleje ale ona sama była blondynką. Więc to Rosjanka z tatarskim nazwiskiem?

    OdpowiedzUsuń