Watykan jak Pałac Zimowy. Albo Watykan i Polska jest Pałacem
Zimowym naszych czasów, które muszą być zdobyte przez siły postępu tego świata.
Ze wszystkimi tego konsekwencjami.
Takie skojarzenie mnie naszło, kiedy dotarłam do informacji,
że w samym środku Imperium Osmańskiego w roku 1876 założony został Robert
College, który wykształcił kilkudziesięciu wybitnych Bułgarów, wówczas
poddanych tureckich, a którzy niemal bez wyjątku okazali się wybitnymi
politykami nowego państwa Bułgaria jeszcze w XX w. Robert College był drugą
zagraniczną instytucją edukacyjną założoną poza granicami USA. Pierwszy
amerykański college założony został w XIX w Sofii, wówczas Imperium
Ottomańskie.
Jednym z wybitnych absolwentów amerykańskiego Robert
College był Ivan Peev-Płaczkow, ur. 1864
r. polityk Partii Ludowej i dwukrotnie
minister edukacji w rządach Bułgarii: 1900-1901 i 1912-1913 oraz wieloletni
członek Bułgarskiej Akademii Nauk. Bułgarski patriota miał córkę Charitinę
Ivanownę , która wyszła za mąż za aspirującego młodzieńca z klasy średniej z portowego naddunajskiego
miasta Łom – pana Todora Tzvatanowa Borowa.
Naprawdę pan Todor nazywał się
Todorov nie Borow. Lub Teodor Pine, jak w bułgarskiej biografii jednego z jego
synów. Ta ciekawa żonglerka nazwiskami ojca jest zupełnie nieznana zachodnim
wielbicielom jego młodszego syna, słynnego filozofa.
No więc pan Todor Tzvetanow-Borow-Pine był wybitnym pracownikiem nauki bułgarskiej w
zakresie badań literackich zarówno przed II WW jak i w czasach komunizmu i to
nawet prominentnym. Oraz szczęśliwym ojcem (dzięki małżonce Charitinie córce
ministra w burżuazyjnej monarchii bułgarskiej) dwóch bardzo uzdolnionych
synków: starszego -Ivana Todorova – uczonego bułgarskiego w zakresie badań
atomowych i uczestnika radzieckiego programu nuklearnego u akademików
radzieckich: Nikołaja Nikołajewicza Bogoliubowa, Anatolija Łogunowa i Wiktora
Gerszowicza Kaca/Katza. Oraz młodszego ur. w 1939 r. Tzvetana Todorova , który miał
studiować język bułgarski i literaturę w Sofii. No a w roku 1963 otrzymał
stypendium rządu francuskiego i wyjechał do Paryża aby zrobić doktorat.
Sprawa tego stypendium rządu francuskiego dla członka
bułgarskiej najwyższej nomenklatury z bardzo „wrażliwymi” koneksjami z
sowieckim programem atomowym jest konsekwentnie przemilczana przez zachodnich
biografów pana Todorova. We francuskiej
wiki jest info, że „musiał uciekać z
komunistycznej Bułgarii”.
Pan Tzvetan „musiał uciec” i rząd francuski to docenił, dając mu jeszcze przed zrobieniem doktoratu i uzyskaniem obywatelstwa francuskiego – posadę dyrektora jakiegoś działu w molochu o nazwie Centrum Narodowym Badań Naukowych. W wieku lat 28. Pan Todorov zrobił rzeczywiście oszałamiającą karierę naukową we Francji , zapewne dzięki temu, że na początku lat 60-tych nauką o nazwie semiologia zajmował się sławny profesor Roland Barthes, wnuczek słynnego oficera armii francuskiej, podróżnika i gubernatora kolonii francuskiej Wybrzeże Kości Słoniowej, wielki marksista, wielbiciel Sartre,a Stalina, Simone de Beauvoir, Mao Zedonga i semiologii a prywatnie homoseksualista.
Pierwszym dziełem pana Todorova opublikowanym we Francji było „Théorie de la littérature, textes des formalistes russes” ( Teoria literatury, teksty formalistów rosyjskich) wydane w prestiżowym wydawnictwie Le Seuil w 1965 r. Chłopak miał wtedy lat 26. Od roku 1965 regularnie wydawano mu książkę, głównie w wydawnictwie Le Seuil. W 1981 r. była to książka pt. „Mikhaïl Bakhtine, Le principe dialogique”.
Pan Tzvetan „musiał uciec” i rząd francuski to docenił, dając mu jeszcze przed zrobieniem doktoratu i uzyskaniem obywatelstwa francuskiego – posadę dyrektora jakiegoś działu w molochu o nazwie Centrum Narodowym Badań Naukowych. W wieku lat 28. Pan Todorov zrobił rzeczywiście oszałamiającą karierę naukową we Francji , zapewne dzięki temu, że na początku lat 60-tych nauką o nazwie semiologia zajmował się sławny profesor Roland Barthes, wnuczek słynnego oficera armii francuskiej, podróżnika i gubernatora kolonii francuskiej Wybrzeże Kości Słoniowej, wielki marksista, wielbiciel Sartre,a Stalina, Simone de Beauvoir, Mao Zedonga i semiologii a prywatnie homoseksualista.
Pierwszym dziełem pana Todorova opublikowanym we Francji było „Théorie de la littérature, textes des formalistes russes” ( Teoria literatury, teksty formalistów rosyjskich) wydane w prestiżowym wydawnictwie Le Seuil w 1965 r. Chłopak miał wtedy lat 26. Od roku 1965 regularnie wydawano mu książkę, głównie w wydawnictwie Le Seuil. W 1981 r. była to książka pt. „Mikhaïl Bakhtine, Le principe dialogique”.
Michaił Bachtin , bardzo skromny uczony radziecki, zupełnie
nieznany na Zachodzie do lat 60-tych urodził się w 1895 r.w mieście Orzeł w rodzinie pracownika banku z
aspiracjami ziemiańskimi. Znaczną część życia spędził z rodzicami w Wilnie i
Odessie a zaczął studiować na
Uniwersytecie w Petersburgu w 1913 najprawdopodobniej literaturę i filozofię.
M.in. u słynnego profesora Tadeusza Stefana Zielińskiego, który był od 1884
miał tam katedrę a w latach 1907-1908 był dziekanem. Bachtin studiów nie
ukończył więc długi czas funkcjonował
ze swoimi przemyśleniami na obrzeżach nauki radzieckiej. W latach 1930-1961 mimo,
iż cały czas pracował naukowo, wydrukowano mu zaledwie 3 artykuły. Ale za to
zaliczył 5 lat zsyłki w Kazachstanie za uczestniczenie w jakichś spotkaniach
dyskusyjnych w Leningradzie w roku 1928. I tak
mu się upiekło, bo wyrok opiewał na 5 lat łagru, którego by nie przeżył
z uwagi na chorobę, która w 1937 r. zakończyła się amputacją nogi.
Do czasów aresztowania dzielił się swoimi przemyśleniami w kółku podobnych
entuzjastów z pogranicza filozofii, teorii literatury, estetyki, religii etc,
wśród których były znane nazwiska: Walentyn Wołoszynow czy Paweł Miedwiediew.
Tuż po odbyciu zsyłki zaczepił się na Wyższej Szkole Pedagogicznej Republiki
Mordowii, ale go wyrzucili i wylądował gdzieś pod Twerem jako nauczyciel w szkole. Jeszcze
przed wojną nauka radziecka dała mu szansę w Sekcji Teorii Literatury w
Instytucie Literatury Światowej im. Gorkiego w Moskwie a stopień naukowy
kandydata nauk uzyskał w 1946 na podstawie pracy „Rabelais w historii
realizmu". Oraz etat w katedrze literatury ogólnej w Wyższym Instytucie Pedagogicznym Mordowii.
W roku 1961 r. nastąpiła rzecz dziwna, bowiem pięciu prominentnych uczonych
radzieckich z Instytutu Literatury
Światowej im. Gorkiego w Moskwie
napisało pismo, w którym oświadczają, iż uważają się za naukowych uczniów
Michaiła Bachtina z tej Mordowii. Aby przenieść się do Moskwy i opublikować w
formie książkowej swoje 2 dzieła: o Rabelais i o Dostojewskim musiał biedak
czekać do roku 1969. Warto zapamiętać tę datę: rok 1969 pierwszy druk dawno napisanych
książek Bachtina.
A tymczasem do
Paryża w ślad za niezwykle uzdolnionym
„uciekinierem Todorovem” przyjechała w 1965 r. panna Julia Kristeva z
Bułgarii. Ona również otrzymała stypendium rządu francuskiego. Pani Julia
Kristeva urodziła się w 1941 r. w miasteczku Sliven wg jej biografów w rodzinie
chrześcijańskiej i chodziła początkowo do szkoły Sióstr Dominikanek. Ale z jej
wywiadu dla jakiejś bułgarskiej dziennikarki wynika, że to ojciec miał być
wierzącym chrześcijaninem i w dodatku jakimś „kościelnym księgowym” a matka
miała być ateistką i darwinistką. I tatuś miał pani Julii powiedzieć, żeby nie
chodziła do kościoła. Bo w Bułgarii od 1944 zainstalował się komunizm.
W życiorysie pani Kristevej jest sporo białych plam bowiem nie wiadomo, czy rodzina wyprowadziła się z miasteczka Sliven, gdzie była katedra prawosławna ale nic nie wiadomo o choćby kaplicy katolickiej a co dopiero o szkole sióstr dominikanek.
W życiorysie pani Kristevej jest sporo białych plam bowiem nie wiadomo, czy rodzina wyprowadziła się z miasteczka Sliven, gdzie była katedra prawosławna ale nic nie wiadomo o choćby kaplicy katolickiej a co dopiero o szkole sióstr dominikanek.
Po zainstalowaniu komunistów w Bułgarii
wszystkie Kościoły chrześcijańskie miały bardzo ciężko, ale Kościół Rzymsko
Katolicki miał najciężej, ponieważ w oczach komunistów był „agentem Watykanu i faszyzmu”. Na początek w roku 1949 zostali wyrzuceni
wszyscy księża i zakonnicy –cudzoziemcy. A następnie podobnie jak w PRL czy w Chorwacji, komuniści bułgarscy
zmontowali co najmniej 3 duże procesy
przeciwko księżom, zakonnikom i wybitnym działaczom katolickim zwłaszcza na
początku lat 50-tych. Lista osób
biskupów, księży, zakonników i świeckich aresztowanych tylko w 1952 r. obejmuje
56 osób.
Wyroki śmierci zostały wydane na 6 osób w tym:
Wyroki śmierci zostały wydane na 6 osób w tym:
- skazani 3
października 1952 r. , rozstrzelani 11 listopada 1952 r. : biskup ordynariusz
nikopolski Eugeniusz Bosilkow, ur. 1900, ojciec Kamen Wiczew Jonkow przełożony
seminarium duchownego, ur. 1883 r. ojciec Jozafat Sziszkow asumpcjonista ur.
1884 r., ojciec Paweł Dżidżow r. 1919 r. przełożony seminarium duchownego w
Płowdiw,
- ojciec Józef
Tonczew skazany 6 czerwca 1952 , wyrok wykonany 23 stycznia 1953,
- dr Petko Momchilow, lekarz ortopeda i
położnik, wyrok wydany 4 grudnia 1952, wyrok wykonany 23 stycznia 1953 r,.
Ponadto w śledztwie
został zamordowany tuż po aresztowaniu 1 września 1952 r. ojciec Fortunat
Bakalski, ur. 1916 , redaktor katolickiej gazety „Prawda”. Natomiast skazany w
dniu 29 października 1952 r. na 12 lat
więzienia biskup Iwan Romanow ur. 1878 r
- zmarł w więzieniu w dniu 8 stycznia 1953 r.
Wyroki na lat 20 więzienia
wydano w stosunku do 5 księży, wyroki na lat 15 – 9 skazanych a na 12 lat do 14
lat więzienia – 17 osób, w tym zmarły Biskup Romanow.
Należy pamiętać, że Kościół Rzymsko Katolicki liczył sobie zaledwie kilkadziesiąt tysięcy wiernych (obecnie liczy sobie 74 tysiące – 1% społeczeństwa). Taka ilość wyroków śmierci na księży była relatywnie najwyższa w stosunku do liczby wiernych w krajach komunistycznych. Wg polskiego misjonarza o. Krzysztofa Kurzoka bułgarska spólnota katolicka poniosła największe straty ludzkie i materialne od dyktaturą komunistów i wyszła z komunizmu jako – NAJBIEDNIEJSZA wspólnota.
Należy pamiętać, że Kościół Rzymsko Katolicki liczył sobie zaledwie kilkadziesiąt tysięcy wiernych (obecnie liczy sobie 74 tysiące – 1% społeczeństwa). Taka ilość wyroków śmierci na księży była relatywnie najwyższa w stosunku do liczby wiernych w krajach komunistycznych. Wg polskiego misjonarza o. Krzysztofa Kurzoka bułgarska spólnota katolicka poniosła największe straty ludzkie i materialne od dyktaturą komunistów i wyszła z komunizmu jako – NAJBIEDNIEJSZA wspólnota.
Tak więc skoro
zdolnej pannie Julii udało się dostać pod koniec lat 50-tych na sofijski
uniwersytet, to raczej nie mogła być z rodziny katolika a mało też
prawdopodobne, że z rodziny wierzącego prawosławnego. A źli ludzie w samej Bułgarii, w tym niejaki
pan Nikołaj Frołow pozwolił sobie nawet na sugerowanie, że w tak policyjnej
komunistycznej dyktaturze opowieść o tym,
że taka sobie zwyczajna Bułgarka z ulicy (jak się przedstawia na
Zachodzie pani Julia ), mogłaby otrzymać pozwolenie na wyjazd za granicę bez
szczególnych rodzinnych powiązań z komunistyczną wierchuszką lub szczególnymi
powiązaniami z tajnymi służbami/wywiadem – to jest żart. W stolicy państwa
Sofii w latach 60-tych był 5 (słownie: pięć) kawiarń a połowa gości to byli
tajniacy.
Do tego dochodzi
inna ciekawostka. Oto w angielskiej wiki ktoś napisał, że pani Julia Kristeva
„była zaznajomiona z dziełem Mikołaja Bachtina przed swoim wyjazdem z
Bułgarii”. Czyli przed grudniem 1965 r. A tymczasem dwa dzieła Bachtina zostały
wydane w formie książkowej dopiero w 1969 r. Wcześniejsze zaś artykuły, jak
napisano w jego biografii , „wszystkie trzy artykuły” zostały wydrukowane na
przestrzeni 31 lat między latami 1930-1961. Mikołaj Bachtin był nieznany nawet
w świecie naukowym ZSRR do roku 1961.
A tymczasem naukowiec niemiecki dr Hans Harder z Martin –Luther Universitat Halle Wirtenberg pisze, że „sława Bachtina powstała głównie dzięki poznaniu go przez takich postmodernistycznych teoretyków jak naukowiec bułgarska Julia Kristeva, która podobno przedstawiła jego pisma na seminarium Rolanda Barthes’a w Paryżu..”.
A tymczasem naukowiec niemiecki dr Hans Harder z Martin –Luther Universitat Halle Wirtenberg pisze, że „sława Bachtina powstała głównie dzięki poznaniu go przez takich postmodernistycznych teoretyków jak naukowiec bułgarska Julia Kristeva, która podobno przedstawiła jego pisma na seminarium Rolanda Barthes’a w Paryżu..”.
Pani Julia lubi opowiadać, jak to wyrwała się do Francji
głównie dzięki temu, że nieżyczliwy jej dziekan był nieobecny na uczelni tego
dnia, gdy miała zgłosić się do ambasady francuskiej po wizę i kwity na
stypendium. Ale na szczęście życzliwy jej zastępca dziekana potajemnie
zaprowadził ją do ambasady.
Od siebie mogę dodać, że zapewne oboje z tym „zastępcą
dziekana” – przedzierali się do ambasady francuskiej – kanałami. Dla każdego, kto
żył w tym ustroju takie opowieści to zwykłe bajki, żeby nie powiedzieć- grube kłamstwa.
Aplikacja na stypendium zagraniczne stypendium rządowe była z pewnością rozpatrywana
przez parę komisji partyjnych i służby specjalne. Najbardziej przez służby specjalne.
I nie zainteresowanie komunistów bułgarskich semiologią i psychoanalizą zadecydowały
o pozwoleniu czy raczej – zleceniu magiste Kristevej – wyjazdu do Paryża. Podobnie
jak wyjazdu brata faceta, który siedział po uszy w programie atomowym Bułgarii a
nawet ZSRR 2 lata wcześniej. No ale.
No a jak już wylądowała w grudniu 1965 r. w Paryżu, to jakoś
tak weszła w posiadanie prac naukowych cudzoziemca, którego nikt we Francji a i
w Bułgarii – nie znał.
No i pani Julia szybko się wybija na tych seminariach
Rolanda Barthesa, który już opiekował się innym „uciekinierem z Bułgarii” panem
Tzvetanem Todorowem . I trafia na miłego Francuza, pana a właściwie
towarzysza Jacquesa Sollersa, który wydał książkę i założył pisemko poświęcone
literaturze awangardowej o nazwie „Tel Quel’.
No i pani Julia, ambitna kobieta
naukowiec z dalekiej komunistycznej Bułgarii – wchodzi do komitetu redakcyjnego
pisemka i szczęśliwie wychodzi za mąż za pana Sollersa. A następnie oboje
zaczynają wielbić Mao Zedonga legendarnego pierwszego sekretarza Komunistycznej
Partii Chin. Poza tym zajmowała się zgłębianiem psychoanalizy, krytyką
poststrukturalistyczną (serio) a zatem i strukturalizmem oraz semiotyką. Oraz
feminizmem. Przede wszystkim femizmem. Który w latach 60-tych miał twarz np.
Susan Sontag z USA, która podziwiała sztuki teatralne Grotowskiego a
szczególnie jego zaciętą nienawiść do Kościoła, którą na jakichś szkockich
warsztatach teatralnych – objawiał raczej publicznie. Feministka i , jak mówią
towarzysze radzieccy, „lesbianka” Susan Sontag ogłosiła wówczas śmierć białego
człowieka. Że jest on odpowiedzialny za wszelkie zło na planecie.
Akurat w tych latach
a dokładnie w 1966 małżonka Mao Zedonga towarzyszka Jiang Qing oraz trzech innych towarzyszy
nazywanych pieszczotliwie „Bandą Czworga” zachęciła komunistyczną młodzież
chińską do zwalczenia pozostałości burżuazyjnych przeżytków, w ramach czego
wszystkich z wyższym wykształceniem albo wywieźli na wieś do prac rolnych, albo
zaszczuli na miejscu a poza tym zajmowali się demolowaniem muzeów, świątyń,
kościołów katolickich i bibliotek. Również prywatnych mieszkań. W ramach tych rozrywek został wyrzucony z okna
4 piętra najstarszy syn jednego z najbardziej zasłużonych chińskich komunistów
Deng Xiaopinga – Denga Pufanga, doprowadzając go do urazu kręgosłupa i paraliżu
od pasa w dół. Te zabawy trwały do roku
1976 a wzbudziły zachwyt w pewnych kręgach lewicy francuskiej. Na przykład w pisemku
Tel Quel, którego część redakcji a konkretnie tow. Jacques Sollers, tow. Julia Kristeva, tow. Roland
Barthes udali się z oficjalną wizytą do ChRL. Można powiedzieć, że poszli w ślady „cesarzy lewicy” Sartre’a i Simone de Beauvori, którzy w 1955 r. odwiedzili Chiny i zrobili wielką
furorę.
Po powrocie delegacji pisemko wydało dwa numery specjalne poświęcone Chinom. Pełne zachwytów. Towarzyszka Kristeva miała napisać, że „Mao wyzwolił kobiety” i że „odwieczny problem płci został rozwiązany”. Na pytania o „przemoc” miała odpowiadać, że „nie zauważyła”. Entuzjazm towarzystwa sięgnął takich wyżyn, że sobie zażyczyli takiej samej „rewolucji kulturalnej we Francji”. Trudno się dziwić, skoro, jak pisze zgryźliwie po latach w Le Figaro Guy Sorman 15 października 2007 r. w artykule pod tytułem: „Mao albo dziwna fascynacja francuska sado-marksizmem”, dwaj naprawdę nawiedzeni maoiści Christian Jambet i Guy Ladreau mieli publicznie ogłosić, że:”…Mao jest zmartwychwstałym Chrystusem” a „Czerwona Książeczka napisanymi na nowo Ewangeliami”.
Pozostając w takiej właśnie konwencji myślenia towarzyszka Kristeva broniła starego chińskiego obyczaju bandażowania stóp kobiecych aby były jak najmniejsze – jako wyrazu WŁADZY kobiet a nie ich – zniewolenia.
Tego typu poglądy i w sumie mętny życiorys z czasów bułgarskich nie tylko nie powstrzymały kariery młodej Bułgarki we Francji ale wręcz je przyspieszyły. I rozszerzyły na USA a potem na inne kraje. Już we wczesnych latach 70-tych była visiting profesorem na Columbia University. We Francji zdobyła, tak jak Tzvetan Todorow – bardzo prestiżowe posady naukowe – rządowe i w 1997 order Legii Honorowej. Czy za popularyzowanie badań nieznanego wcześniej „uczonego radzieckiego”, który w ramach swoich zainteresowań dziełami Francois Rabelais zajmował się np. średniowiecznym obyczajem zwanym Świętem Głupca? I który ludziom radzieckim uświadomił w ramach edukacji o religiach, że Święto Głupca polegało m.in. na tym, że „…szczególnie nieokiełznane były owe zabawy niższego kleru na Nowy Rok i w święto Bożego Ciała…”.
Po powrocie delegacji pisemko wydało dwa numery specjalne poświęcone Chinom. Pełne zachwytów. Towarzyszka Kristeva miała napisać, że „Mao wyzwolił kobiety” i że „odwieczny problem płci został rozwiązany”. Na pytania o „przemoc” miała odpowiadać, że „nie zauważyła”. Entuzjazm towarzystwa sięgnął takich wyżyn, że sobie zażyczyli takiej samej „rewolucji kulturalnej we Francji”. Trudno się dziwić, skoro, jak pisze zgryźliwie po latach w Le Figaro Guy Sorman 15 października 2007 r. w artykule pod tytułem: „Mao albo dziwna fascynacja francuska sado-marksizmem”, dwaj naprawdę nawiedzeni maoiści Christian Jambet i Guy Ladreau mieli publicznie ogłosić, że:”…Mao jest zmartwychwstałym Chrystusem” a „Czerwona Książeczka napisanymi na nowo Ewangeliami”.
Pozostając w takiej właśnie konwencji myślenia towarzyszka Kristeva broniła starego chińskiego obyczaju bandażowania stóp kobiecych aby były jak najmniejsze – jako wyrazu WŁADZY kobiet a nie ich – zniewolenia.
Tego typu poglądy i w sumie mętny życiorys z czasów bułgarskich nie tylko nie powstrzymały kariery młodej Bułgarki we Francji ale wręcz je przyspieszyły. I rozszerzyły na USA a potem na inne kraje. Już we wczesnych latach 70-tych była visiting profesorem na Columbia University. We Francji zdobyła, tak jak Tzvetan Todorow – bardzo prestiżowe posady naukowe – rządowe i w 1997 order Legii Honorowej. Czy za popularyzowanie badań nieznanego wcześniej „uczonego radzieckiego”, który w ramach swoich zainteresowań dziełami Francois Rabelais zajmował się np. średniowiecznym obyczajem zwanym Świętem Głupca? I który ludziom radzieckim uświadomił w ramach edukacji o religiach, że Święto Głupca polegało m.in. na tym, że „…szczególnie nieokiełznane były owe zabawy niższego kleru na Nowy Rok i w święto Bożego Ciała…”.
Mamy zatem apogeum
walki władzy komunistycznej z Cerkwią Prawosławną i Kościołem Rzymsko
Katolickim a gdzieś tam w Mordowii jakiś cichy niedobity syn bankiera
„uwypukla” specyficzne obyczaje średniowieczej katolickiej Francji i jej kleru.
Nikt się tym przez kilkadziesiąt lat nie interesuje, bo walka z cerkwią i kościołem
jest prowadzona przy użyciu towarzysza Nagana i gułagu. Ale jak przyszły nowe
czasy, czasy „konwergencji” i „zbliżenia ustrojów”, to trzeba było tak jakoś
subtelniej.
Przydały się bardzo
te wszystkie post-nauki, post-filozofie, dekonstrukcje. Minęły lata. Pani Kristeva w najbardziej
mieszczański i burżuazyjny sposób prowadzi praktykę prywatną w zakresie psychoanalizy,
jak setki innych pań prowadzi interesy wróżbiarskie i horoskopowe w Paryżu.
I nadal jest ikoną lewicy, wspierającą w potrzebie towarzyszy z dawnych lat. W 2007 ufundowała nagrodę imienia Simone de Beauvoir, co bardzo spodobało się przybranej córce Simone i jej staremu kochankowi Claude’owi Lanzmannowi. Są w jury.
No i w grudniu 2016 laureatkami tej raczej bardzo skromnej nagrody (kwota 10 tysięcy Euro) został tzw. ruch „Ratujmy Kobiety” z Polski, który zorganizował w październiku w kilkunastu miastach Polski tzw. czarny marsz polegający na manifestacjach kobiet żądających liberalizacji ustawy o aborcji a
„tak wogle” „walczących z dyktaturą PiS”. Co wyrażały w różny , czasem obsceniczny i wulgarny sposób, głównie przeciwko PiS i Kościołowi Katolickiemu.
I nadal jest ikoną lewicy, wspierającą w potrzebie towarzyszy z dawnych lat. W 2007 ufundowała nagrodę imienia Simone de Beauvoir, co bardzo spodobało się przybranej córce Simone i jej staremu kochankowi Claude’owi Lanzmannowi. Są w jury.
No i w grudniu 2016 laureatkami tej raczej bardzo skromnej nagrody (kwota 10 tysięcy Euro) został tzw. ruch „Ratujmy Kobiety” z Polski, który zorganizował w październiku w kilkunastu miastach Polski tzw. czarny marsz polegający na manifestacjach kobiet żądających liberalizacji ustawy o aborcji a
„tak wogle” „walczących z dyktaturą PiS”. Co wyrażały w różny , czasem obsceniczny i wulgarny sposób, głównie przeciwko PiS i Kościołowi Katolickiemu.
No i dostały nagrodę „za walkę o wolność i prawa
kobiet” od kobitki, która uważała, że prawdziwa wolność kobiet jest w Chinach,
gdzie kobiety były przez lata zmuszane do aborcji w przypadku już drugiego
dziecka, chyba że pierwsze było dziewczyną. Czyli gorszym dzieckiem.
I ta maoistka i
wojująca lewaczka została przyjęta w 2011 r. na audiencji przez Papieża
Benedykta XVI jako „intelektualistka” w czasie słynnych spotkań w Asyżu. Jak
niezapomniany intelektualista Bauman u Papa Francesco.
Tymczasem szybko przebiegłam wzrokiem. Zaraz się wczytam i jutro skomentuję, ale teraz dam link dotyczący ostatniego akapitu.
OdpowiedzUsuńKs. Natanek fragment kazania z 15 stycznia 2017
https://youtu.be/cykCJjjJBNM 3:35
Dzięki za linka. Co za zbieg okoliczności: wczoraj natknęłam się na ks. Natanka na youtubie. Bardzo ciekawy.
OdpowiedzUsuńDzięki za ciekawy tekst. Teraz rozumiem dlaczego w Bułgarii powstał w 1991 roku Uniwersytet Amerykański "to educate students of outstanding potential in a community of academic excellence, diversity, and respect and to prepare them for democratic and ethical leadership in serving the needs of the region and the world." Ciekawe dlaczego taki nie powstał w Polsce. Czyżby kadry rozumiejące "wartości liberalne i demokratyczne" na nowe czasy po 1990 były dostatecznie liczne?
UsuńRowienski
Dzięki za dobre słowo. To jest właśnie bardzo ciekawe, że na Bałkanach powstają amerykańskie instytucje naukowe, kiedy dzieje się coś naprawdę poważnego. Okazuje się, że Robert College powstał w 1876 r. a tzw. bałkańska wojna, na którą pojechał pan Wokulski aby dorobić się majątku dla zdobycia hrabianki Belci -niecnoty - miała miejsce w latach 1877-1878. Potem zaczął się na terenach dzisiejszej Bułgarii silny ruch patriotyczno-wojskowy tzw. hajduków. Rosjanie z kolei bardzo "inwestowali" w cerkiew prawosławną na terenie Bułgarii. Robert College wychował większość prominentnych polityków bułgarskich na przełomie wieku XIX i XX.
UsuńW Polsce nie powstało "nic amerykańskiego", bowiem chyba na podstawie jakichś porozumień USA/ZSRR nadal miało to być terytorium wpływów niemiecko- rosyjskich. Dlatego tyle było stypendiów niemieckich w stanie wojennych dla przyszłych "liderów przemian". Amerykanie za to sporo "zainwestowali" w Czechy w 1990 r.
"To jest właśnie bardzo ciekawe, że na Bałkanach powstają amerykańskie instytucje naukowe, kiedy dzieje się coś naprawdę poważnego. Okazuje się, że Robert College powstał w 1876 r. a tzw. bałkańska wojna, na którą pojechał pan Wokulski aby dorobić się majątku dla zdobycia hrabianki Belci -niecnoty - miała miejsce w latach 1877-1878. Potem zaczął się na terenach dzisiejszej Bułgarii silny ruch patriotyczno-wojskowy tzw. hajduków. Rosjanie z kolei bardzo "inwestowali" w cerkiew prawosławną na terenie Bułgarii. Robert College wychował większość prominentnych polityków bułgarskich na przełomie wieku XIX i XX."
UsuńCzyli Amerykanie przygotowywali sie do rozwalki imperium otomanskiego jakies 30 lat przed I WS.Niezle.Pozniej byl Uniwersytet Amerykanski w Bejrucie.Wiemy jak sie to skonczylo a wlasciwie konczy bo to czas terazniejszy .Najnowsze rozszerzanie doktryny to chyba Amerykanski Uniwersytet Azji Centralnej w Kirgistanie.Podaje ponizej link,
https://auca.kg/en/auca_at_a_glance/
Czyli jednak panstwa dziela sie na powazne , ktore planuja swoja polityke na dziesieciolecia do przodu oraz na reszte ktore takiej mozliwosci nie maja.
POdpisano LOSBB
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńJak zwykle wyborny tekst, tymczasem aktualnie walka klasowa się zaostrza, ciekawy rok nas czeka :http://www.pch24.pl/spij-spokojnie--policja-gender-czuwa--lewacka-inicjatywa-na-austriackim-uniwersytecie,48796,i.html#ixzz4W0N8rlha
OdpowiedzUsuńps. Pisała Pani o Trumpie swego czasu, miała Pani okazję już czytać raporty służb USA, na temat "ataków" "hakerskich", na demokratów i wybory, bo niezły ubaw ;)
parasolnikov
Dzięki za cennego linka. Skoro nagle w Asyżu pojawia się "wielki filozof" politruk Bauman a potem okazuje się, że za Papieża Benedykta XVI "wielką filozofką" okazała się bułgarska maoistka, dzisiaj powołująca się na tatusia z cerkwi prawosławnej, to widać, że ten atak na KK będzie ciągły. No i "nauka gender" jest elementem gry, w której już w latach 50-tych w krajach anglosaskich bardzo promowane były np. artystki lesbijki (Susan Sontag) i artyści homoseksualiści.
UsuńCo do Trumpa to w USA dzieją się rzeczy kiedyś nie do pomyślenia, czyli otwarte uczestnictwo służb w wyborach prezydenckich. Ekipa, która miała jakiś "plan" (nie wiem, jaki) nieoczekiwanie dostała czerwoną kartkę w wyborach i mamy te wszystkie awantury polityczne przypominające III RP.
Mniszysko u Coryllusa napisał, że kultura jest ładniejszą nazwą propagandy i podpisuję się pod tym czterema łapami.
OdpowiedzUsuńAle z jakim wyprzedzeniem hoduje się i legenduje "ludzi kultury".
Jarosław Makowski napisał recenzję do ksiązki p.Kristewej pt. "Ta niewiarygodna potrzeba wiary":
"Książkę tworzy sześć tekstów – rozmowy, eseje i nauka wielkopostna o cierpieniu, którą wygłosiła na zaproszenie zmarłego w 2007 roku kardynała Paryża Jean-Marie Lustigera w katedrze Notre Dame. Już sama figura: niewierząca psychoanalityczka, nauczająca w katolickiej katedrze, to „znak czasu”. Niektórzy dodadzą: „wołający o pomstę do nieba”. Dla mnie to znak tego, co najlepsze w katolicyzmie – otwartości i dialogu.
Ale, by zejść na „polską ziemię” – dlaczego właśnie tak trudno wyobrazić sobie podobną figurę w „kraju nad Wisłą”, gdzie wierzący z niewierzącymi mogliby prowadzić prowokującą rozmowę w murach katedry? Czy to jest tylko kwestia naszego „antyintelektualnego katolicyzmu”, czy także rodzimych „etatowych ateistów”, którzy konfrontują się z katolicyzmem nie przez polemikę z pismami św. Augustyna, ale przez pryzmat niemądrych oświadczeń biskupa?"
http://www.dwutygodnik.com/artykul/1077-julia-kristeva-ta-niewiarygodna-potrzeba-wiary.html
A to ciekawe, bowiem kardynał Jean-Marie Lustiger był Żydem. Może miał kłopoty z tożsamością? Stąd to zaproszenie Kristevej do katedry?
UsuńU nas , szczęśliwie, jakoś zatrzymano pochód pokolenia '68 poprzez świątynie... A przeciez też się zapowiadało, czego doświadczaliśmy w Gdańsku, mając "otwartego" arcybiskupa.
W Polsce nie została dokonana dekomunizacja nauk humanistycznych, więc "rynek" nadal jest zdominowany przez wszelkie odmiany marksizmu i antykatolicyzmu. Skoro do dzisiaj nie znamy prawdziwego życiorysu takich "filozofów" jak pani Kristeva albo znamy aż za dobrze , jak politruka Baumana, to nie widzę możliwości, aby jakakolwiek poważna dyskusja z "niewiernymi" mogła być prowadzona. Poza tym katedry służą do zupełnie innych rzeczy niż dyskusje z niewierzącymi.Do tego mogą służyć uniwersytety, jeśli dyskusja ma być poważna a nie propagandowa. Wydaje się, że niektórzy kardynałowie zbyt ufnie podchodzą do tzw. dialogu, który jest tylko pewną "zagrywką taktyczną". We Francji skończyły się "dialogi" na wkraczaniu policji i usuwaniu wiernych oraz na bezczeszczeniu świątyń przez różne "Femeny" - agresywne uczennice pani Kristevej - feministki maoistki.
UsuńDla lewicy Kościół Rzymsko Katolicki jest jedynym poważnym "wrogiem" i jako taki będzie zwalczany na wszelkie sposoby.
Oczywiście, że w Polsce dialog taki jest możliwe powiedziałbym, że zwłaszcza w Polsce: https://www.youtube.com/watch?v=HxPCLp78TEM
UsuńTakich przykładów jest cała masa, nie wszystkie w katedrze, ale też to nie jest miejsce do debat.
Dzięki za linka. Biskup Jędraszewski to bardzo mądry Człowiek. Misją Kościoła jest nawracanie aby każdy miał szansę zbawienia.
UsuńTen człowiek "walczy o ewolucjonizm" w sytuacji, gdy właśnie pojawiły się dowody na to, że ewolucja to rodzaj pozytywistycznego zabobonu.
Zastanawia mnie zaciekłość, z jaką ateiści usiłują pouczać instytucję prywatną, jaką jest Kościół. Przecież wystarczyłoby, że sami nie wierzą i już.
Ten pan to megaloman, który "miał epizod kształcenia na księdza" i uważa się za mądrzejszego od innych. Zdarzało mi się spotykać na różnych otwartych spotkaniach takich ludzi z wielką potrzebą pouczania innych. Ani ta sytuacja nie jest dialogiem, bo facet monologuje, ani nie jest "pytaniem" , bo ten człowiek nie -pyta tylko nieustannie oskarża i się czepia. Jego zarzuty są stare jak pogadanki prelegentów Towarzystwa Krzewienia Kultury Świeckiej w PRL. Że "Pan Bóg dopuszcza do śmierci niewinnych dzieci" albo "Pan Bóg dopuścił do potopu" etc.
Skoro NIE WIERZY w Boga, to dlaczego zajmuje się krytyką atrybutów Bytu, który jakoby "nie istnieje". Jak zwykle- zero logiki.
No z tym dialogiem trochę przesadziłem, ale wydaję mi się że jednak załączony link wyczerpuje znamiona pytania "mogliby prowadzić prowokującą rozmowę w murach katedry?". Takich akcji jest cała masa ot choćby "Przystanek Jezus". Co do dialogu, ja będę nas bronił i feministki, "ateiści" et consortes. Wszędzie gadają trzy po trzy, wygłaszają monologi, a na konkretne pytania czy fakty reagują agresją. Będę się upierał, że u nas jest względnie lepiej niż w świecie.
UsuńCiekawe, że tym razem polska wiki wyszła przed szereg, jesli chodzi o krytykę p.Krisewej.
OdpowiedzUsuńW poslkiej wiki mamy:
"Profesorowie matematycy i fizycy Alan Sokal i Jean Bricmont w książce Modne bzdury (Fashionable Nonsense)[2] zwracają uwagę na fakt, że Julia Kristeva jako teoretyk literatury, w swoich pracach stara się stworzyć matematyczną teorię języka poetyckiego. W tym celu powołuje się ona na rozmaite twierdzenia matematyczne, których, jak wynika z tekstu, nie rozumie. Np. w traktacie o teorii polityki Kristeva wypisała definicję pewnego pojęcia matematycznego ze źle przerysowanymi niezrozumiałymi dla niej symbolami matematycznymi. Według Sokala i Bricmonta, Kristeva nie rozumie tego, o czym pisze, a jeżeli ozdabia swoje teksty o literaturze odwołaniami do matematyki, to tylko po to, aby na czytelnikach zrobić wrażenie kobiety niezwykle wykształconej i inteligentnej, wiedząc, że wśród ludzi zajmujących się teorią literatury mało jest takich, którzy jej aluzje do matematyki zrozumieją."
Angielska wersja ujęła to o wiele subtelniej:
"In Intellectual Impostures (1997), physics professors Alan Sokal and Jean Bricmont devote a chapter to Kristeva's use of mathematics in her writings. They argue that Kristeva fails to show the relevance of the mathematical concepts she discusses to linguistics and the other fields she studies, and that no such relevance exists."
Brytyjczycy nie przepuszczą Francuzom takich "wpadek" i lubią im wytykać różne niedoskonałości. Natomiast Polacy mają taki kompleks niższości wobec tzw. kultury francuskiej, że "się nie ośmielają".
UsuńPoza tym w przypadku Julii Kristevej pozostaje problem jej "braku życiorysu" do czasu wyjazdu z Bułgarii, gdzie reżym komunistyczny był niebywale opresyjny do samego końca a elity niekomunistyczne zostały zniszczone w o wiele silniejszym stopniu niż np. w Polsce. I nagle ktoś "wytwarza" taką "naukowiec francuską", która w tajemniczy sposób dociera do "badań uczonego radzieckiego", którego nikt nie zna nawet w ZSRR i je pokazuje światu. Podejrzewam, że Julia Kristeva jest jako filozofka tak prawdziwa jak bułgarskie parasolki. Teoretycznie mające chronić od deszczu:)))
Ta sprawa z "matematyczną teorią języka poetyckiego" jest bardzo istotna i powinna być w Polsce nagłaśniana. We Francji lewica jest tak potężna, że może bezkarnie wytwarzać takie "nauki humanistyczne". Ale oznacza to też, że nauki humanistyczne Zachodu - leżą i płaczą. Trzeba wrócić po filozofię do Grecji a po prawo do Rzymu:)))
@ Autor
OdpowiedzUsuńZ tego, co pamiętamy, Bułgaria co do wywiadów świeciła zawsze światłem odbitym, sowieckim światłem. To owe słynne "bułgarskie ślady".
Sigma z całą pewnością nie prosperuje w godzinach, w jakich pojawiły się Jej komentarze. Więc dalej coś nie trybi z godzinami.
Ja teraz piszę o 11: 12.
Koniec lat siedemdziesiątych. Spore zaskoczenie wywołało u mnie powszechne "umiłowanie" ZSRR. Nawet o to oględnie zapytałem i otrzymałem odpowiedź, że dzięki Rosjanom udało im się wyzwolić z okowów niewoli tureckiej.
UsuńRosjanie z kolei mówili o Bułgarii jako o 16-tej republice, ale przyjeżdżali do tej "republiki" autokarami w obsadzie głównie damskiej, a faceci to kierowca + obstawa.
@Kossobor,
OdpowiedzUsuńWłaśnie to zwróciło moją uwagę, że "uciekinier' Tzvetan Todorov ma brata, który był/jest członkiem programu nuklearnego Bułgarii i studiował w ZSRR u takich szefów radzieckiego programu atomowego jak Bogoliubow. Jakim cudem ktoś wypuściłby bez kontroli człowieka, który miał dostęp do tak wrażliwych danych. A ta pani też nie ma życiorysu z czasów bułgarskich. Po prostu "urodziła się i wyjechała do Paryża". A tam już się nią władze francuskie zaopiekowały tak czule, że jej dali etat rządowy, podobnie jak temu Tzvetanu. W tamtych latach de Gaulle wychodził z NATO, rozwijał swój "niezależny program atomowy'. To mogą być takie kwiatki.
To jeszcze zerknijmy co ta Kristeva tworzy.
OdpowiedzUsuńhttp://www.graniczne.amu.edu.pl/PPGWiki/wiki/Kristeva
To, co wstrętne jest pokrewne perwersji – odwraca reguły i zakazy po to, by lepiej im zaprzeczyć. Używa swojej sztuki w postaci zepsucia – socjalizowanej figury tego, co wstrętne. Wtedy potrzeba zgody na Zakaz i Prawo, by usunąć ową perwersyjność. Próbują to czynić Religia, Moralność i Prawo – z coraz większym trudem i bezskutecznie. Dlatego współczesna literatura nie znajduje dla nich już miejsca, ale przemawia z pozycji, na których są już one niemożliwe – i opisuje ich absurdalną przemoc. Zarazem literatura, która konfrontuje się ze wstrętem, w inny sposób przechodzi kategorie tego, co Czyste i Nieczyste, Zakazu i Grzechu, Moralności i Niemoralności. Rozlicza się ze wstrętem, który został podniesiony do rangi sacrum i pozbawiony specyfiki. Śmierć oczyszcza literaturę i ustanawia laicką religię.
A potem to już całe sesje dla studentów:
OdpowiedzUsuńhttps://m.facebook.com/KonferencjaNaukowaWstretIObrzydzenie/posts/726030067422738
Amerykańskie szkoły, po co? Polak potrafi...
Dzięki za linka. Bezcenne. To są chyba "dokonania" Kristevej z ostatnich lat. Przypuszczam, że programy wydawnicze wielkich wydawnictw masowych puszczających do obiegu te wszystkie potworne dreszczowce opisujące makabryczne zachowania i ich skutki to chyba były koordynowane z "naukowym podkładem' w wykonaniu "francuskiej uczonej". "Polak potrafi" jak najbardziej. Mamy i "Wstręt" Polańskiego i "wstręt" w powieści Choromańskiego i nawet coś znaleźli u biednego Brunona Schulza. To jest kolejna faza "rycia beretów". Nawet kolory i oświetlenie w filmach fabularnych już jest dostosowane, nie mówiąc o specjalnych kanałach zajmujących się odtwarzeniem miejsc zbrodni i szczegółowym ich opisem.
OdpowiedzUsuńA wystarczyło napisać, że "wstręt" był elementem propagandy niemieckiej po 1933 przeciwko Żydom a obecnie w tzw. polskim filmie - przeciwko Polakom. Proszę zwrócić uwagę na "poetykę" takich filmów jak "Pokłosie" czy filmy Smarzowskiego (nie znam "Wołynia"). Obecnie "wstręt" jest silnym elementem związanym z przedstawianiem Polaków - światu. Cele te same co zawsze.
Od poetyki wstydu płynnie przeszliśmy do poetyki wstrętu...
OdpowiedzUsuńCo tam wstrętu - "ubóstwionego" wstrętu
Ks. Natanek fragment kazania z 16 stycznia 2017 r.
Usuńhttps://youtu.be/HiXqfj5TfsE 13:06
Cóż mi do tego jeszcze dodawać.
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńTa cała propaganda uprawiana pod płaszczykiem "obserwacji i ustaleń naukowych" robi się ostatnio tak toporna, że nawet prości ludzie czują, że to jest nic więcej jak wulgarna propaganda. Ale obok "zaangażowanych naukowców" są jeszcze - zaangażowane służby specjalne i społeczeństwa zwyczajnie boją się głośno mówić, że nie wierzą i się nie zgadzają. Poza tym nie tylko w Polsce ale i na Zachodzie - młode pokolenie nie ma już głowy do rozmyślań o filozofii ale biega w poszukiwaniu pracy. Której nie ma. Więc to wszystko zawisło w próżni. W tej chwili ta kobieta daje kasę na to, aby w innym państwie mordowano nienarodzone dzieci. Nie jej państwo, nie jej sprawa - ale ktoś kiedyś ją wynajął do odgrywania roli "naukowca" i musi grać rolę, mimo, że teksty coraz dziwniejsze. Kiedy się czyta Tatarkiewicza, to łza się w oku kręci.
OdpowiedzUsuńJak ja czytam tę Kristevą, to za Bqchtinem jestem gotów się stęsknić. Katowali nas nim na teorii literatury niemiłosiernie.
OdpowiedzUsuńDziś posprawdzałem współczesne uniwersyteckie listy lektur. Jest i Bachtin, i Barthes, i Sontag, i Heidegger i ta Kristeva nawet gdzieniegdzie.
Także zmieniło się, tyle że na jeszcze gorsze.
Jak widać, obecnie dominuje pokolenie 68, które reprezentuje Kristeva i w pewnym sensie Susan Sontag,która wówczas zaistniała w USA. Natomiast Barthes to stare powiązania francuskich środowisk literackich ze Stalinem i partią komunistyczną, wspólnie z Sartrem i Simone de Beauvoir. No i teraz Europę ogarnia widoczny i zapowiadający się na długo kryzys Europy, głównie ekonomiczny a teraz i cywilizacyjny (z udziałem "uchodźców") a ludzie widzą, że to robota tych wszystkich lewackich majsterkowiczów obsiadających jak insekty wszystkie urzędy krajowe, lokalne i brukselskie. Cała ta lewacko-maoistyczna "elita" mająca po 70 lat i więcej zaczyna mieć świadomość, że trzeba zejść ze sceny a oni tego zupełnie nie brali pod uwagę. Nieszczęsny Bachtin został przez kogoś wykorzystany do demolki kulturowej "świata białego człowieka". Nie wiem, czy ta eskalacja "złego" w postaci tych różnych "analiz wstrętu" nie jest próbą ucieczki do przodu. Bowiem starzy sponsorzy jak ZSRR i ChRL zdążyli odrzucić ową "lewicową rewolucję" i produkują miliarderów. Żyjemy w "ciekawych czasach". Niestety.
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńCały ten dekonstrukcjonizm to jeden sado-marksizm;)
OdpowiedzUsuńA swoją drogą, piękne określenie.
Tutejsze tzw. elity humanistyczne są chyba dość wtórne czyli mówiąc otwarcie, poza kopiowaniem i cmokaniem nad "uczonymi francuskimi" -niewiele potrafią. Ten cały marksizm nie został w 1989 r. odpowiednio wyśmiany na uczelniach i się przepoczwarza w coraz gorsze "byty". Przy pomocy starych stalinowców a może i agentów jak tow. Bauman czy tow. Kristeva. Rzeczywiście termin "sado-marksizm" jest "rozwojowy.
UsuńBez kropki prosiła o przekazanie, więc niniejszym czynię, choć temat postu jest trochę inny.
OdpowiedzUsuń"1. Na shalomie pod każdym tekstem PP ma być odsyłacz do rozowypanther na blogposcie. Dany. Jasno. Np. tak: „Powyższy tekst jest mirrorem mego bloga i-tu-link”;
2. Niech PP poczyta koment, jaki internauta @888 wysmażył o tu:
https://ndie.pl/prestizowa-agencja-fotograficzna-wydala-przewodnik-europie-dla-uchodzcow/
Chodzi o koment zaczynający się od słów „Zadałem sobie trochę trudu aby ustalić kto finansuje ten przewodnik. Nikt mi nie powie że grupka lewaków ot tak sobie ze szczerego serca i w trosce o niedolę”. Panther jest dobry w tropieniu po necie, więc jeśli może, to niech zbada, czy rzeczywiście podręcznik dla uchodźców (o tym jak i gdzie się starać o azyl itp.) sfinansowali Arabowie.
Dzięki za zwrócenie uwagi. Już dwa razy przypomniałam sobie o odnośniku, kiedy już było wrzucone a nie umiem dokonywać poprawek. Przypilnuję.
UsuńCo do sprawy "przewodnik dla uchodźców" to się postaram:))) Pozdrawiam
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuń`Brytyjczycy nie przepuszczą Francuzom takich "wpadek" i lubią im wytykać różne niedoskonałości. Natomiast Polacy mają taki kompleks niższości wobec tzw. kultury francuskiej, że "się nie ośmielają". '
OdpowiedzUsuńO, przepraszam - Sokal to Amerykanin, a Jean jest Belgiem i moim kolegą z pracy...
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuń